piątek, 25 lipca 2014

Rodział 2



     
                        * Alice' POV *



Jedno uderzenie serca. Drugie. Na strychu zapanowała cisza, a ja obróciłam się gwałtownie do tyłu, z ulgą stwierdzając, że to tylko Zayn.
- Przestraszyłeś mnie. - Warknęłam, przykładając dłoń do serca.
- Co to? - Spytał, mijając mnie i wskazując na parapet.


- Nie wiem. Pozytywka, jak widać. Usłyszałam melodię, więc... - Nie zdążyłam dokończyć bo Zayn mi przerwał.
- Włączyła się sama? - Powiedział, rozszerzając oczy w szoku.
- Na to wychodzi. Myślałam że ty to zrobiłeś. - Odparłam cicho, przełykając ślinę.
- To nie możliwe. - Pokręcił głową, szybko przenosząc wzrok na drzwi, na które całkiem przypadkiem wpadłam idąc do tyłu i chcąc wyjść stąd jak najszybciej.


Wystraszył się? Przecież to nie duchy. Niedorzeczność. Prychnęłam pod nosem, przez chwilę zawieszając dłoń na klamce by zaraz potem zbiec po schodach w dół. Nie będę interesować się takimi błahostkami. I tak mam już mnóstwo problemów na głowie.


Fuknęłam cicho, łapiąc za kubek z nadal ciepłą kawą i przeszłam do salonu, siadając na kanapie, przykrywając się kocem. Usłyszałam skrzypienie schodów gdzieś z tyłu, więc zorientowałam się że Zayn tu idzie. 






Obejrzałam się do tyłu, czekając na pojawienie się jego osoby w drzwiach, ale nic takiego się nie stało.
- Zayn? - Spytałam trochę głośniejszym tonem niż zamierzałam.
- Tak kochanie? - Odpowiedział z góry, schodząc po schodach i wchodząc do pomieszczenia.
- Ty... Nie schodziłeś... - Zdziwiłam się, ledwo składając słowa w całość, nerwowo machając ręką i wskazując na drzwi za nim.


- No teraz zszedłem. Potrzebujesz czegoś? - Spytał ze zdezorientowaną miną. Dziwne... 
- Nie. Nie ważne. - Bąknęłam, szybko odwracając się z powrotem. Byłam nieźle skonsternowana. O co tu chodzi? Czy on robi sobie ze mnie jaja? Przecież przed chwilą wyraźnie słyszałam że ktoś schodzi po schodach. Sądząc po jego minie to nie wydaje mi się żeby żartował. 



                               ***



- Masz wszystko? - Zayn przewrócił oczami, trzymając jedną dłoń na klamce od drzwi a drugą bawiąc się kluczami.
- Już, już. - Powiedziałam chyba setny raz, biegając tam i z powrotem w poszukiwaniu prostownicy, gdy nagle zauważyłam upragniony przedmiot na komodzie. 


Nie wiem skąd ona się tu wzięła, ale nie mam teraz czasu na rozmyślanie nad tym. Szybko wpakowałam urządzenie do torby, w głowie powtarzając przygotowany wcześniej plan.
- Uda się. Jak zwykle. - Pocieszył brunet, gładząc dłonią moje plecy, na co ja tylko lekko skinęłam głową zanim wyszłam z pomieszczenia a on zaraz za mną.


Rozejrzałam się wokoło nasuwając ciemne okulary na nos i w tym czasie gdy Zayn zamykał drzwi wejściowe, ja zaczęłam iść w stronę samochodu. Prawie w ogóle się nie denerwuję. Robiłam to już zbyt wiele razy, więc i teraz się nie zawaham. Ktoś pomyślałby że jestem nieludzka, zła, straszna, ale to wszystko jest prawdą, a ja przyznaję się do tego bez bicia.


Stałam się taka sama z siebie, więc nikt nie ma prawa osądzać o to Zayna. To nie jego wina. Po prostu diametralnie się zmieniłam. Bez niczyjego wpływu. Wiem, że to co robię nie jest dobre, ale już się przyzwyczaiłam. Do widoku zamglonych oczu, do zimnej skóry, do krwi na moich rękach.






Jeżeli nadal ktoś zastanawia się gdzie jadę, to od razu rozwieję wasze wątpliwości. Tak, idę zabić kolejną niczemu winną osobę. Taka jestem. Nie znam litości i nie wiem czy to się kiedykolwiek zmieni. Mimo że mam kasy jak lodu to dalej to robię. Spytacie dlaczego? Cóż, ja sama nie znam odpowiedzi. 


Może znów powtórzę to słowo? Przezwyczajenie. To chyba to, aczkolwiek nie mam pewności. Uwierzcie mi jednak. Nie jestem jedyną osobą na tym świecie, która robi takie straszne rzeczy. Aż chce mi się śmiać na te dwa ostatnie słowa. Otóż to. 


Allison. Mówi ci to coś? Nie? Jest jeszcze gorsza niż ja. Z powagą stwierdzam że to jest możliwe. Ja mam jeszcze coś z człowieka, natomiast ona nie bardzo. Już dawno przestała ufać komukolwiek. Nawet nam.  Nie zabija nas tylko dlatego, że jesteśmy po jej stronie i zna nasze umiejętności. Właśnie.


- O czym tak myślisz kochanie. - Zwrócił się do mnie mulat, siadając na miejscu kierowcy i jedną dłoń kładąc na moim kolanie.
- Nie ważne. Jedź już. - Mruknęłam, opierając czoło o szybę, a po chwili widząc zamazane obrazy za nią.



***






- Co ty tu robisz Allison? - Warknęłam, spoglądając na wysoką blondynkę stojącą przede mną.
- Pomagam ci. - Strzeliła mi fałszywy uśmieszek, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Prychnęłam cicho, stukając obcasem o nienagannie czyste kafelki.
- Nie potrzebuję w tym niczyjej pomocy. - Odpowiedziałam, coraz bardziej się niecierpliwiąc.


- Ładnie wyglądasz. - Zmieżyła mnie wzrokiem od góry do dołu, po chwili znowu wracając do moich oczu. Jak zwykle. Zmienia temat.
- Przestań. Powtarzam że nie potrzebuję pomocy. Dam sobie radę sama. Jak zwykle, z resztą.


- Pff.. Jasne. - Zaśmiała się cicho, po czym wyszła. Nie wiem o co chodzi, ale to nie jest w ogóle do niej podobne. Przecież ona nikomu nie pomaga. Pokręciłam głową ze zdezorientowaniem i skierowałam swoje kroki w stronę wyjścia z toalety. 


Duszno. Zbyt duszno. Za dużo jest tutaj tych grubych ryb oddychających potwornie drogim powietrzem. Wszędzie unosi się zapach kasy. Nie wiem czy znalazłabym tutaj gdzieś jeden gram kurzu. Wszystko jest idealnie wypolerowane i lśniące. 


Jeszcze kilka lat temu pomyślałabym że tu nie pasuję ale nie teraz. Nie jestem taka sama jak oni. Co do tego jestem pewna, ale mój portfel zdecydowanie nie jest pusty. Mam nadzieję że domyślacie cię dlaczego. 


Przechodziłam z gracją pomiędzy stolikami, słysząc stukot moich obcasów uderzających o posadzkę. Spiorunowałam wzrokiem faceta, śliniącego się na mój widok, po czym usiadłam przy stoliku wyznaczonym specjalnie dla mnie. Przedstawienie czas zacząć.



_________________________________________________________________________________
















2 komentarze:

  1. Rozdział spoko, ale trochę bez ładu. Nie wiadomo skąd co się wzięło. Większość jest wyrwana z kątekstu. Jeśli tak miało być to olej ten komentarz. Jeśli nie to powinnaś popracować nad tym. Czekam na kolejny rozdział.
    Ps. Miłych wakacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś znalazłam tego bloga i przyznam, że żałuję. Żałuję, że dopiero teraz. Nawet nie wiem jakich epitetów użyć, by go opisać. Jest po prostu świetny. Historia jest niezwykle wciągająca, a Twój sposób pisania mnie zachwyca. Nie wiem co jeszcze powiedzieć więc kończe ten jako taki komentarz.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Ola :) xx

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? To skomentuj, albo zostaniesz zadźgany przeze mnie widelcem <3