Strony

czwartek, 11 września 2014

Rozdział 6




- Alice. Słyszysz mnie? - Spytał jakiś głos, ale nie byłam nawet w stanie sprawdzić do kogo należał. W połowie jeszcze spałam. Jęknęłam coś na znak odpowiedzi i jeszcze bardziej wtuliłam się w poduszkę. - Otwórz oczy. - Szepnął głos zaraz przy moim uchu, na co aż się wzdrygnęłam. - Zobacz co się dzieje.


Zmarszczyłam brwi, na dziwny dobór słów i oderwałam twarz od miękkiego materiału, przymrużonymi oczami penetrując cały pokój. Kurwa. Przecież tu nikogo nie ma.


- Halo? - Powiedziałam niepewnie. - Jest tu ktoś? - Odpowiedziała mi jedynie głucha cisza. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia i znowu zaczęłam poważnie zastanawiać się czy ten dom jest normalny. To jakieś duchy, czy coś? 


Westchnęłam głośno, siadając na łóżku i odwróciłam głowę w stronę drzwi w tym samym czasie kiedy zostały otwarte a w nich stanął Zayn.


- Co się dzieje? Mówisz sama do siebie, czy co? - Prychnął pod nosem, biorąc dużego łyka wody ze szklanki którą trzymał w dłoni, na co ja machnęłam tylko ręką, patrząc na niego z irytacją. Wstałam z materacu, wychodząc z pomieszczenia i idąc na parter, a potem do kuchni. 


Co mam zobaczyć? Może to ja jestem jakaś chora, albo coś? Czemu gdy dzieją się te wszystkie dziwne rzeczy, Zayna nie ma w pobliżu? Kto mi to powiedział? Nikogo nie było w pokoju. 



- Alice. - Stanęłam w miejscu jak wryta, a mój oddech mimowolnie przyspieszył. To nie jest głos Zayna. Powoli odwróciłam się na pięcie, z szokiem wypisanym na twarzy. Gdy już obróciłam się w przeciwną stronę, stwierdziłam że tu nikogo nie ma. Znowu. Kurwa. Ja już się zaczynam tego bać.


- Kto... tu jest? - Zająknęłam się, wwiercając wzrok w podłogę i krzyżując ręce na piersi z zażenowaniem. Czyżby powtórka z rozrywki? Po raz kolejny westchnęłam głośno, nie słysząc odpowiedzi. Z wahaniem przeszłam do kuchni włączając ekspres do kawy i usiadłam na blacie kuchennym. 


Codziennie robię prawie to samo, więc nie ma się co dziwić mojemu zachowaniu. Ostatnio dużo się działo. Nie wspominając już o tych dwóch latach. Możliwe że moja rodzina nawet myśli że nie żyję, ale to dobrze bo policja nas nie znajdzie. 


Właśnie, policja. Na pewno nadal nas szuka, bo przecież nie przestaliśmy robić tych strasznych rzeczy. Tępaki. Zmieniając temat, tęsknię za wszystkimi. Za mamą, za Niną, za Sally, za Louisem... no i za Liamem. On był dla mnie wszystkim... nadal jest.


 Nie mogłam pogodzić się z tym, że nigdy więcej go nie zobaczę. Dlatego wysłałam do niego list. Jeden jedyny list, bardzo dawno temu, a on pisze co tydzień. To znaczy że o mnie nie zapomniał. Pamiętam każdą chwilę spędzoną z nim. 



- Jakbyś zobaczył swoją minę… - Wyjąkałam powoli się uspokajając. - Nic nie odpowiedział tylko gładził mnie ręką po głowie.
- No weź. Myślałem że ci się coś stało. 
- Awww… jejku. Tak się o mnie troszczysz. - Powiedziałam wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- Wiadomo. O taki skarb trzeba się troszczyć. - Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go w policzek.
- Kocham cię bracie. - On tylko głośno westchnął.
- Bracie… - Szepnął.
- Co?
- Nic, nic siostro. - Ścisnął mnie mocniej i pocałował w czoło.



Brat. Tak go nazywałam i to się wcale nie zmieniło. Jest jak mój starszy brat. Troszczy się o mnie i kocha całym sercem. Tak jak powinien najlepszy przyjaciel. Miałam też... 'siostrę', ale to było dawno temu. Ellie. Nie zapomniałam o niej mimo wszystko. Nie wiem co się z nią dzieje, ale chyba... nie. To był tylko głupi sen. Chcę ją odnaleźć. Muszę.


Może powinnam napisać do Liama? Przecież on mnie nie wyda. Zayn mi zabronił, ale... Piepszyć to. Rozglądnęłam się wokół, sprawdzając czy aby napewno jestem sama, po czym wyrwałam zwykłą kartkę z zeszytu i wzięłam długopis z szuflady. Mam nadzieję że nie będzie miał mi tego za złe. Nie mamy zwykłych kartek w domu.


Ze zdenerwowaniem stukałam paznokciami o blat, nie wiedząc od czego zacząć. Nie mam dużo miejsca. Wystarczy że będzie wiedział o tym, że jednak żyję.



                              Brisbane 26.07.2016r.

                 Drogi Liamie!


Nie wiem nawet od czego zacząć. Dziękuję że o mnie nie zapomniałeś i dalej piszesz te listy. Ze mną jest wszystko dobrze. Żyję, jakbyś chciał wiedzieć. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek się zobaczymy, ale mam taką nadzieję. Pamiętaj że też cię kocham i mimo wszystko kochać będę. Masz rację, nie wyglądam już tak samo, ale ty pewnie też. Ludzie się zmieniają. Minęły dwa lata. Tęsknię za tobą tak bardzo jak ty za mną, a może nawet bardziej? Trudno mi się żyje bez ciebie, ale jakoś wytrzymuję. Mam Zayna. Dobra, kończy mi się kartka. Przepraszam za nią tak w ogóle, ale nie mam innych.

                                             Kocham cię
                                                        Alice



Odłożyłam długopis na drewniany blat i jeszcze raz przeczytałam całość, wahając się czy go wysłać. Liam na pewno byłby wniebowzięty i jestem pewna że by nas nie wydał, ale z drugiej strony Zayn mi zabronił. 


Przecież ja już niejednokrotnie się na nim zawiodłam, więc czemu mam się go słuchać za każdym razem. Wraz z usłyszeniem kroków w salonie szybko schowałam list w szufladzie, pod ogromną stertą przeróżnych dokumentów i teczek.


- Co robisz? - Spytał Zayn, akurat w momencie w którym ekspres poinformował mnie o zrobieniu kawy.
- Kawę. - Odpowiedziałam szybko. Może nawet zbyt szybko.
- Okej. - Mruknął, wyciągając z szafki dwa kubki, na co westchnęłam z ulgą. Oby nie szperał w szafce w najbliższym czasie. To by się źle dla mnie skończyło.


Obserwowałam każdy jego ruch, odkąd wlał równą ilość czarnej cieczy do naczyń, aż do momentu postawienia przez niego kubka przed moim nosem. Wydaje mi się że nawet niczego nie podejrzewa. No i dobrze.



Nie otwieraj szafki.


_________________________________________________________________________________





poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 5




                       * Alice' POV *



Siedziałam na kanapie w salonie, ignorując obecność człowieka na fotelu, na przeciwko mnie. Nie chcę psuć sobie dzisiejszego wieczoru. Trochę polepszył mi się humor dzięki listowi od Liama, ale wciąż nie mogę zapomnieć o tym incydencie z wczoraj. 


Nie wiem jak on mógł zdobyć się na takie coś. Nie wiem też, czy zdołam ponownie mu zaufać. Teraz patrzy ze smutkiem na mój zraniony policzek i widzę, że chciałby cofnąć czas. 


 Niestety, nie ma już odwrotu. Wpatruję się pustym wzrokiem w ścianę już od kilkunastu minut i nie jestem w stanie nawet zerknąć w jego stronę. Ma czego chciał. Już się nie odzywam. 


- Proszę, powiedz coś. - Szepnął cicho, na co ja zamknęłam oczy, nie chcąc słyszeć tego głosu. - Proszę. - Powtórzył, lekko płaczliwym tonem. Płacze? Znowu? Zszokowana w końcu zdobyłam się na spojrzenie mu w oczy. 


To nie koniec mojego milczenia, o nie. To co mi zrobił powinno być niewybaczalne. Ja jednak mu wybaczyłam, mimo tego że nie powiedziałam do niego ani jednego słowa od wczoraj. Nadal go kocham, tylko już mu nie ufam.


- No dobra. Jak chcesz. - Westchnął, łamiącym się głosem i wstał, szybkim krokiem zmierzając w stronę naszej sypialni, na co ja przymknęłam oczy, mając już dość obrażania się na niego. Może to nie było aż takie złe? On tylko... Uderzył mnie w twarz. 


Przełknęłam głośno ślinę i otworzyłam oczy z powrotem, oglądając się dookoła. Było ciemno, co nie jest wcale dziwne o tej godzinie. Cisza ogarniała cały dom, a w pomieszczeniu było słychać tylko mój oddech. Nagle, jak gdyby nigdy nic coś zaczęło szeleścić gdzieś za moimi plecami.


- Co do cholery? - Szepnęłam, wyskakując z fotela i odchodząc kilka kroków przed siebie, w tym samym czasie odwracając się. Wszystko było na swoim miejscu, a w pobliżu nie było żadnego przedmiotu, ani nawet papierka, którym można było szeleścić. Dziwne? To mało powiedziane.


Nie pierwszy raz widzę i słyszę w tym domu takie rzeczy. Za pierwszym ani drugim razem zbytnio się tym nie przejęłam, ale chyba najwyższy czas dokładniej się temu przyjrzeć. Co tu się dzieje? 


Najpierw ta pozytywka, potem schody, a teraz to. Nie wiem o co w ogóle chodzi. Albo Zayn na serio robi sobie ze mnie jaja, albo tu dzieją się chore rzeczy.


Westchnęłam ciężko, nerwowo przygryzając wargę i ponownie wzrokiem ogarnęłam cały pokój. Nic. Cisza i spokój. Wszystko stoi na swoim miejscu, tak jak powinno być. 


Pokręciłam głową ze zdekoncentrowaniem i skierowałam swoje kroki do sypialni. To co tam zastałam po części mnie zaskoczyło, a po części trochę się tego spodziewałam. Zayn siedział po lewej stronie łóżka z twarzą schowaną w dłoniach. Chyba domyślacie się co robił. 


Płakał. Może jednak na prawdę tego żałuje? Ale przecież ja mu wybaczyłam. Oddech przyspieszył mi znacznie, gdy zaczęłam do niego podchodzić. Aż się wzdrygnął gdy położyłam mu dłoń na ramieniu, a jego mięśnie gwałtownie się napięły. 


Nie miałam tego widzieć? No to sorry, ale widzę. Może i on jest silniejszy, ale tylko fizycznie. Jak z resztą widać. Złamałam go? On sam do tego doprowadził. Powtarzam. Uderzył mnie. Nie spodziewałam się tego po nim, ale jeżeli nie zawahał się już raz to skąd mam wiedzieć że nie zrobi tego po raz kolejny? 


Nie ufam mu i nie wiem czy będę mogła to zrobić w najbliższym czasie. Fuknęłam pod nosem i szybkim krokiem przemieściłam się na drugą stronę łóżka, ignorując jego obecność. Ściągnęłam miękkie kapcie, spokojnie i powoli kładąc się na materacu. 


Nie chciałam przecież znowu poczuć tego bólu no moim policzku. To był zdecydowanie mocny cios skoro boli mnie on tak samo jak wczoraj. Dzięki, Zayn. Zacisnęłam usta w cienką linię, nie chcąc zrobić żadnej rzeczy której potem będę żałować i przymknęłam oczy. 


Koniec.


- Myślisz że to na mnie działa? - Ledwo słyszalnie wysyczałam przez zęby. W pokoju panowała jednak głucha cisza, więc z pewnością do jego uszu dotarło każde moje wyraźne słowo. - To tylko udowadnia że mocny jesteś tylko w czynach. - Dokończyłam, ściskając w ramionach moją małą, kremową poduszkę. Byłam zła? To mało powiedziane. Byłam wściekła o to co mi zrobił. 


Zaczął przez chwilę wiercić się na siedzeniu, po czym zdecydował położyć się twarzą do moich plecach. Był blisko. Czułam jego oddech na szyi. Położył swoją dłoń na mojej talii na co ja wyszarpałam się, odsuwając na sam koniec łóżka. Chyba go pogrzało. 


Nagle złapał mnie za ramię, szybkim ruchem przysuwając do swojego ciała. Jego dłoń coraz mocniej zaciskała się na mojej ręce, a ja aż wzdrygnęłam się ze strachu. Słyszałam jego przyspieszony oddech. Z resztą mój był podobny, tylko przepełniony strachem.


- Tobie jednak brakuje tej siły. Pamiętaj o tym i uważaj na słowa.



_________________________________________________________________________________