Strony

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 28



                           * Alice' POV *


Pomóż mi tato, proszę. Zaraz zwariuję. Wiem, że nie możesz. Chciałbyś, ale nie możesz. Siedzę tu od dwóch godzin, powoli zasypiając na miękkiej trawie. Nikt nie wie gdzie jestem, tylko oni mogą. 


Dwoje najważniejszych osób w moim życiu. Jedna nadal oddycha tym samym powietrzem co ja. Proszę, uratuj mnie, uratuj moją duszę. Ty możesz mi pomóc. Teraz tylko ty. Westchnęłam kładąc się przy wodzie i wpatrując w granatowe niebo. Jesteś tam, tato. Nie możesz mi pomóc, bo jesteś tam. 





Po moich policzkach zaczęły spływać krople łez. Ale ty możesz. Zayn. Zamknęłam oczy, wyobrażając sobie jego idealną twarz. Piękne, kawowe tęczówki, miękkie, czarne włosy.. Chciałabym, by był teraz przy mnie.. Po kilku chwilach, widziałam tylko ciemność. Odpłynęłam.


                        * Zayn' POV *
 

- Jak to jej nie ma? O tej godzinie? - Ogromnie się zdziwiłem. Spojrzałem na zegar wiszący nad głową pani Hanning, który mówił, że jest godzina dwudziesta druga.


- Nie ma. Zniknęła. Uciekła i nie wiem gdzie może być. Szukałam jej wszędzie. - Odparła płaczliwym tonem.
- Dlaczego uciekła? - Spytałem, kompletnie zdekoncentrowany. 
- Nie wiem. Po prostu. Spytałam czy wszystko w porządku, na co ona odpowiedziała 'nie' i wybiegła z domu. - Nagle, nad głową zapaliła mi się zielona lampka. Wiem gdzie jest. Może być tylko w jednym miejscu. Zerwałem się nagle i zaczęłem biec. Nie zatrzymały mnie nawoływania mamy Alice. Musiałem ją znaleźć. Teraz.


                       * Alice' POV * 


Obudziłam się w miękkim łóżku. Moim łóżku. Co ja tu robię? Przecież zasnęłam gdzieś indziej. Na trawie. Dobrze to pamiętam, skąd się tu wzięłam? 


Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Na fotelu, niedaleko mojego łóżka, spał Zayn. I wszystko jasne. Jest. Przyszedł i pomógł. I tak jest zjebanym świrem. Wstałam z łóżka i spostrzegłam, że jestem w tych samych ubraniach co wczoraj. Westchnęłam cicho i podeszłam do fotela, kucając przy nim.





- Zayn. - Szepnęłam, podnosząc dłoń i gładząc go po policzku. - Zayn. - Powtórzyłam trochę głośniej, na co gwałtownie otworzył swoje piękne oczy, których tak bardzo potrzebowałam. - Jesteś. - Mruknęłam wwiercając w niego moje oczy.


- Zawsze. - Bąknął zaspanym głosem, kładąc jego dłoń na mojej. Uśmiechnęłam się lekko, wstając i idąc w stronę komody. Powinnam najpierw się umyć, a potem go obudzić, ale po prostu nie mogłam wytrzymać. 


Jestem samolubna lub jak kto woli, egoistyczna, ale taka już będę i się nie zmienię. Prychnęłam pod nosem, kierując się do łazienki. Nie wiem ile w niej siedziałam, ale na pewno wystarczająco długo. Ubrałam się i wysuszyłam włosy. 





W pokoju, Zayna już nie było.
Zastałam pusty fotel. Wzięłam ze sobą telefon i zeszłam na dół równo o godzinie dziewiątej dwadzieścia trzy. Rozejrzałam się po kuchni, gdzie zobaczyłam dwie osoby siedzące przy wysepce kuchennej. Westchnęłam, przewracając oczami, gdy zidentyfikowałam w nich właśnie Zayna i moją mamę. 


Ta druga, gdy tylko mnie zobaczyła, nagle zerwała się z miejsca, podbiegając do mnie i zamykając w szczelnym uścisku.
- Tak się martwiłam.. nigdy więcej tego nie rób, rozumiesz? - Szepnęła prosto do mojego ucha, na co lekko skinęłam głową. Odsunęła się ode mnie i spojrzała prosto w oczy. - To Zayn cię tu przyniósł, na własnych rękach. - Zgaduję, że dosłownie. - Dlaczego on wie o tym miejscu a ja nie? - Mruknęła kiwając na mnie głową. 


Nie pytała już o nic więcej, bo wiedziała, że i tak jej nie odpowiem. Usiadłam obok Zayna kładąc mu głowę na ramieniu, na co on odłożył swoją kawę i obiął mnie, całując w czubek głowy.


- Myślałem już, że się tam utopiłaś. Chciałem wzywać karetkę. - Bąknął cicho, na co wybuchłam śmiechem. - Śmiejesz się. Czyli jeszcze wszystko z tobą w porządku. - Co?
- A dlaczego miałoby tak nie być? - Spytałam oburzona.
- No nie wiem. Mało mówisz.. dziwnie się zachowujesz. To przez kogoś? - Tak. Przez ciebie. Warknęłam cicho, odsuwając się od niego i biorąc łyka jego kawy.





- Nie. Wszystko jest okej. - Bąknęłam, wyłapując dziwnie spojrzenie mojej mamy. Machnęłam ręką, wstając od stołu i idąc na korytarz. W trakcie ubierania butów, spojrzałam w stronę wejścia do kuchni, widząc dwie pary skonsternowanych oczu. - Chodź Zayn. - Kiwnęłam zamaszyście głową w stronę drzwi.


- Gdzie idziecie? - Spytałam moja rodzicielka.
- Sam chciałbym wiedzieć. - Odparł przenosząc swój wzrok na mnie i podchodząc do drzwi.
- Nie wiem. - Mruknęłam, ciągnąc go za koniec koszulki za drzwi. - Do zobaczenia, mamo! - Krzyknęłam, zamykając za nami drzwi i zaczynając iść chodnikiem w prawo.


- Gdzie idziesz? Czekaj! - Wrzasnął Zayn gdzieś za mną.
- Jak najdalej od tego domu. Mam go dość, zdecydowanie za dużo czasu w nim przebywam. - Powiedziałam krzyżując ręce na piersi, nie zatrzymując się. 


- Ale gdzie chcesz iść? - Spytał z teatralne zdekoncentrowaną i lekko przerażoną miną. Chciałabym mu teraz zrobić zdjęcie.
- Jezus. Nie idę się zabić ani nic w tym stylu, nie miej takiej miny. - Gwałtownie stanęłam w bezruchu, zaczynając cicho chichotać pod nosem.


- No dobra, ale gdzie idziemy? - Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Nie wiem. Chciałam iść do Liama, ale nie wiem...
- Nie, jest okej, skoro chcesz to chodźmy. - Odparł, całkowicie mnie tym zadziwiając. Skąd mogę mieć pewność, że nic mu nie zrobi, że się nie pozabijają?
- Jesteś tego pewny. No bo wiesz, nie musimy. - Wpatrywałam się w jego twarz z szeroko otwartymi oczami.


- Tak. W końcu.. kiedyś byliśmy przyjaciółmi. - Skinęłam lekko głową, łapiąc go za rękę i kierując się w stronę domu Liama.


                             ***


Nie jestem pewna czy w ogóle jest w domu. Powinien być. Westchnęłam, pukając kilka razy w drewnianą powłokę i spoglądając nerwowo w stronę mulata, który wydawał się niczym nie przejmować, jakby to nawet nie był dom Liama. 


Po chwili drzwi się otworzyły, ukazując nam dobrze znanego mieszkańca domu. Miał inną fryzurę. Wow.
- Alice? Co.. - Popatrzył na mnie sekundę potem przenosząc wzrok na mojego chłopaka. - Wy tu robicie. - Jego twarz nie wyrażała nienawiści, jedynie szok.





- Chciałam cię odwiedzić, a Zayn był ze mną. Świetnie wyglądasz. Możemy wejść? - Wyjaśniłam szybko.
- Taa, dzięki. Wchodźcie. - Otworzył szerzej drzwi, wpuszczając nas do środka. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie.


                    * Liam' POV *


Nie spodziewałem się tego. Zayn u mnie w domu? Przecież to się w głowie nie mieści. Jeszcze niedawno chciał mnie zabić. Obawiam się go trochę. Nie wiem czy sobie odpuścił nękanie mnie. 


Nie wiem też, czego mam się po nim spodziewać. Siedzieliśmy w moim salonie już jakiś czas, a Zayn nie odezwał się do mnie ani razu.
- Idę do łazienki. - Mruknęła w pewnym momencie Alice i wyszła, zostawiając nas samych. Po chwili, w końcu postanowiłem, powiedzieć coś, czego nie powinienem.


- Nie zasługujesz na nią.
- Wiem. - Odparł niemal od razu. Przeniosłem na niego wzrok. Siedział spokojnie, wpatrując się w podłogę. Po kilku minutach ciszy, wróciła Alice.
 




                            ***


- Jest już późno, chyba powinniśmy się zbierać, Zayn. Moja mama będzie się martwić. - Powiedziała Alice, wstając z kanapy i patrząc na nas wyczekująco. Wstałem, tak samo jak czarnowłosy i odprowadziłem ich do drzwi.


- Pa, Liam. - Moja przyjaciółka uśmiechnęła się szeroko i przytuliła do mnie, z czego Zayn chyba nie był szczególnie zadowolony, sądząc po jego minie. 


- Do zobaczenia. - Mruknęłem w jej w stronę.
- Idziemy? - Spytał zniecierpliwiony mulat.
- Zayn. - Warknęła na niego Alice, zabijając wzrokiem.


- Taa.. Cześć. - Bąknął w moją stronę. 
- Cześć. - Odpowiedziałem uprzejmie.
- Nie myśl sobie, że znowu cię lubię, albo coś.. - Powiedział, uśmiechając się lekko.  Uśmiechnął się do mnie?! Co?
- Nie liczę na to. - Odparłem cicho, a Zayn zaczął ciągnąc małą szatynkę za sobą.


- Pa! - Odwróciła się ostatni raz i pomachała mi lekko, uśmiechając, co ja odwzajemniłem tym samym.





___________________________________


4 komentarze:

Przeczytałeś? To skomentuj, albo zostaniesz zadźgany przeze mnie widelcem <3