Strony

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 36




                         * Liam' POV *



- Nina, chodź. - Powiedziałem już któryś raz z kolei, wzdychając z niecierpliwością i patrząc na nią ze współczuciem.
- Nie, Liam. Jeszcze chwilę. - Wyszeptała klękając przy nagrobku, ze łzami w oczach. 






Mimo że minęły już ponad trzy tygodnie od pogrzebu, ona przebywa przez większość czasu właśnie tutaj. - Proszę.- Spojrzała na mnie błagającym wzrokiem.


- Jesteśmy tu już od dwóch godzin. - Powiedziałem, kopiąc mały kamyk, przede mną.
- Proszę. - Powtórzyła, na co ja przytaknęłem lekko głową, a ona wróciła do wpatrywania się w zdjęcie. 


Nie wiem jak ona to wszystko wytrzymuje. Kochała go całym sercem. Był dla niej wszystkim. Przeczesałem włosy dłonią i podszedłem do niej, kładąc dłoń na jej ramieniu.


 Przeniosła swój wzrok na mnie, wstała, podtrzymując się o moje ramię i rzuciła kolejną białą różę na stertę innych. Codziennie przynosi nową. Był to ich ulubiony kwiat. Obojga. Louis przyniósł jej białą różę na pierwszą randkę.






- Wszystko będzie dobrze. - Powiedziałem, uśmiechając się lekko, na co ona kiwnęła głową w górę i w dół, ostatni raz odwracając się w stronę nagrobku.



                         * Alice' POV * 



- Ile mamy? - Spytałam poważnie, siadając na łóżku. Po chwili Zayn uczynił to samo, wyrzucając z portfela całą kwotę którą posiadaliśmy.


- Wystarczy na jeszcze jakieś dwa, trzy tygodnie. - Odparł, drapiąc się po brodzie. Przełknęłam głośno ślinę, przybliżając się do niego i wtulając w jego rozgrzany tors. - Wszystko będzie dobrze. Mamy siebie. - Mruknął, całując mnie w czubek głowy.






- Jak długo musimy się jeszcze ukrywać?. - Bąknęłam bawiąc się końcem jego koszulki.
- Nie wiem. Tak długo jak będziemy musieli. - Powiedział, gładząc mnie po włosach. - Nie bój się. Wymyślimy coś.


      
                                ***



Powoli stawiałam kroki po twardej ziemi, co chwila łamiąc jakieś patyki pod sobą. Postanowiliśmy z Zaynem wyjść na spacer. 






Od kilku tygodni siedzimy większość czasu w pokojach hotelowych. Nie jesteśmy teraz w pełni bezpieczni, ale myślałam że tu mają małe szanse znalezienia nas. 


Obejrzałam się do tyłu, sprawdzając czy nadal idzie za mną, ale nie było go tam. Myliłam się. Co do cholery? Serce zaczęło bić mi bardzo szybko. Niemal je słyszałam, w tej otaczającej mnie ciszy. 


Oddychałam ciężko, z przerażeniem patrząc w każdą stronę. Słuch nagle mi się wyostrzył, sprawiając że słyszałam każdy najmniejszy szmer. Nagle usłyszałam łamanie gałęzi gdzieś z tyłu. 


Gwałtownie się odwróciłam, widząc jakiegoś faceta, przykładającego Zaynowi nóż do gardła i drugiego, stojącego przed nim. Otworzyłam szeroko oczy, napotykając jego spanikowany wzrok. Nie widzą mnie. Myśl, Alice. 


- Ale tato. Do czego może mi się to przydać. - Mruknęłam przewracając oczami.
- Zaufaj mi. Wszystko jest możliwe. - Uśmiechnął się, krzyżując ręce na klatce piersiowej. 


- Słuchaj teraz uważnie. Pokarzę ci coś nowego. - Mruknął cicho, podchodząc do mnie i obejmując ramieniem, wyciągając rękę przed siebie.- Patrz. Wyobraź sobie że ktoś, kogo za wszelką cenę chcesz uratować, jest w niebezpieczeństwie...


Zayn.


... Tą osobę atakują dwie inne...


Dokładnie.


... Nie możesz być zauważalna... 


Przęłknęłam ślinę, szybko chowając się za pobliskim drzewem.


... Wtedy musisz odwrócić ich uwagę...


Potrząsnęłam głową, przymykając oczy i próbując coś wymyśleć. Złapałam za jakiś kamień, leżący obok mojej nogi i rzuciłam go trochę dalej niż byli.


... Musisz działać szybko. Podbiegnij do jednego z nich, stojącego bliżej od tyłu i mocno dźgnij go palcami dokładnie w to miejsce. - Odparł, wskazując na konkretne miejsce w mojej szyi...


Zrobiłam to, co mówił głos w mojej głowie, obserwując jak mężczyzna pada na ziemię.


... Drugiemu wyrwij z dłoni broń albo nóż, przykładając mu go do brody i odepchnij jego ofiarę...


Kilka razy mrugnęłam oczami, ze zdenerwowaniem obezwładniając drugiego kolesia i odpychając od niego Zayna. Oddychałam ciężko, ze strachem przenosząc wzrok właśnie na niego. 


Patrzył na mnie kompletnie zszokowany, nie mając pojęcia co zrobić. Nie wiedział że tak potrafię? Fuknęłam pod nosem, robiąc z moim przeciwnikiem to samo co z poprzednim.


- Skąd ty to..Gdzie? Jak? - Pokręcił głową, wytrzeszczając oczy. - Dobra. Nie ważne. Szybko. - Złapał mnie za rękę, biegnąc w stronę hotelu. Spakowaliśmy swoje rzeczy i wyjechaliśmy. Znowu. Ten spacer to jednak nie był dobry pomysł. Oni są wszędzie.



__________________________________________







3 komentarze:

  1. Zarąbiste <3 Zresztą jak każdy rozdział :* Nie mogę się doczekać nexta! :33
    ~ Taka jedna, której nie znasz :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbiste *o* Dajesz dzisiaj next albo ja cię zadźgam widelcem ^^ ~ Czytelniczka :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow *.* Tylko tyle mogę napisać , nie mogę znaleźć słów , mam nadzieje ,że to jedno krótkie odzwierciedla moje odczucia :)

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? To skomentuj, albo zostaniesz zadźgany przeze mnie widelcem <3