* Alice' POV *
- Alice? - Usłyszałam szept, gdzieś w oddali. - Alice. - Rozejrzałam się wokoło, ale jedyne co mogłam dostrzec to ciemność. - Potrzebują cię. - Powiedział głos, którego z niewiadomych powodów nie mogłam rozpoznać.
- Kto? - Spytałam równie cicho.
- Wszyscy. Dlaczego nikomu nie ufasz? - Głos stawał się coraz głośniejszy, jakby się do mnie zbliżał.
- Ufam. - Odparłam pewnie, a przed oczami mignął mi obraz Zayna.
- Wcale nie. Nie możesz ufać tylko jemu. Co się z tobą stało? Kiedyś byłaś inna. - Mówił głos, teraz już prosto do mojego ucha, na co zamknęłam oczy, mocno ściskając powieki.
- Kim ty jesteś, żeby tak o mnie mówić? - Wysyczałam przez zęby. Nagle usłyszałam głośny huk. Słyszałam głos, tóż nad moim uchem, ale nie czułam oddechu. Czy to sen?
- Kimś, na kim kiedyś ci zależało. Komu ufałaś. - Poczułam lodowatą dłoń, gładzącą mnie po ramieniu.
Przede mną wyrył się zamazany obraz. Widziałam to wszystko jakby przez mgłę, ale słyszałam wyraźnie każde słowo.
- Jesteś niesamowita. Jak ty to wymyśliłaś? - Spytała mała dziewczynka, a mi serce podskoczyło do gardła.
- Te ruchy przychodzą same. Możemy je jakoś wykorzystać! - Wykrzyknęła druga. Czy to... Ja?
Przełknęłam ślinę, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Pewnie! Wiesz co? - Blondynka złapała małą brunetkę za ręce i popatrzyła jej prosto w oczy. - Kiedyś będziesz najlepszą tancerką na świecie. Zobaczysz. Gdy już nie będziemy razem, pamiętaj o bransoletce. Chce żebyś wiedziała że zawsze będziesz moją siostrą. - Uśmiechnęła się szeroko, wtulając w ciało dziewczynki.
- Pamiętam siostro. - Powiedziała druga przez łzy.
Obraz przestał być jakkolwiek widoczny, a ja znowu widziałam tylko ciemność. Przełknęłam ślinę, obracaląc się gwałtownie do tyłu. Nie czułam już niczyjej obecności.
Moje ciało ogarnęła gęsia skórka z powodu nagłego zimna. Okręcałam się dookoła, szukając jakiegokolwiek światła. Słyszałam tylko głośne bicie mojego serca i nierównomierny oddech.
- Ellie!
~*~
Zerwałam się nagle z łóżka z głośnym krzykiem. Ogarnęłam wzrokiem pomieszczenie, w którym byłam i złapałam się za głowę, klęcząc na podłodze, okrytej miękkim dywanem.
Byłam cała oblana potem, więc szybko wytarłam twarz o ogromną koszulkę Zayna, którą miałam na sobie. Był już prawie ranek. Za oknem widać już wschód słońca, a elektroniczny zegarek, stojący na komodzie wskazywał godzinę czwartą.
Z trudem wstałam z podłogi i usiadłam na łóżku. Właśnie, jak ja znalazłam się na podłodze? Mniejsza z tym. Przełknęłam głośno ślinę, gładząc po policzku Zayna, leżącego obok mnie. Nigdy nie miałam takiego snu. Dawno nawet nie myślałam o mojej 'siostrze'.
Tylko że... skąd mam mieć pewność, że to ona? Ta postać nie chciała mi się pokazać, ona... nie oddychała. Dużo czasu minęło, ale dlaczego miałaby nie żyć?
Pokręciłam głową, widząc otwierające się, zaspane oczy. Te piękne, magiczne oczy. Uśmiechnęłam się pod nosem, co on oczywiście odwzajemnił, podnosząc się na łokciach.
- Czemu nie śpisz? - Spytał cicho. Ta chrypa zabija. W przenośni i dosłownie.
- Miałam sen, obudziłam się przed chwilą. - Mruknęłam, odsuwając się na swoje miejsce, ale on mi na to nie pozwolił, owijając silne ramię wokół mojej talii.
- Koszmar?
- Nie koniecznie. Śnił mi się... ktoś. - Przymknęłam oczy, opierając głowę o jego klatkę piersiową.
- Kto? - Zapytał, z wyczuwalną niecierpliwością w głosie.
- Pamiętasz jak mówiłam ci o Ellie? - Jąkałam się, ale nic nie mogłam na to poradzić.
Mruknął coś w rodzaju odpowiedzi i zmarszczył brwi.
- Tylko... dlaczego ona niby miałaby ci się śnić? - Odparł zaciekawiony.
- Mówiła, że nie ufam ludziom, a potem zobaczyłam wspomnienia z mojego dzieciństwa. - Powiedziałam szeptem, kreśląc palcem po jego tatuażach.
- Jest taka możliwość, że ona nie żyje? - Przeniósł na mnie swój wzrok, mrużąc oczy.
- Nie... wiem. Minęło już sześć lat odkąd ostatni raz ją widziałam. Wiele mogło się zmienić. - Odparłam, próbując ogarnąć moje rozproszone myśli. - Możliwość zawsze jest.
- Mogła być chora. - Ścisnęłam mocno powieki. Nie chcę tego słuchać.
- Przestańmy o tym gadać. - Wstałam gwałtownie z łóżka, tym samym wyrywając się z jego uścisku i skierowałam kroki w stronę kuchni. Kawa. To jedyna rzecz, której teraz potrzebuję. Włączyłam ekspres i usiadłam na blacie, patrząc przez ogromne okno.
Czy ona na prawdę może nie żyć? Wszystko na to wskazuje. Tylko dlaczego to znowu spotyka właśnie mnie? Giną ludzie, na których najbardziej mi zależy. Czasem nawet sami próbują się zabić. Tak, pamiętam to jak Liam napisał mi w liście że Nina próbowała popełnić samobójstwo, bo nie mogła poradzić sobie psychicznie z utratą Louisa. Napisałam do niego pierwsza, oczywiście.
To była i jest jedyna możliwość kontaktu. Nie pamiętam nawet jak oni wszyscy wyglądają. Liam, Nina... moja mama. Z nią też utrzymuję właśnie taki kontakt. Nie wie wszystkiego, na szczęście. W sumie, nawet wy nie wiecie... Zayn oddał pieniądze temu, który nas ścigał, ale teraz musimy ukrywać się przed policją. Te wszystkie morderstwa... tak, było ich o wiele więcej niż jedno.
Aż nie mogę uwierzyć w to, jak dużej ilości niewinnych ludzi odebrałam życie. Mniejsza z tym, dziwię się że jeszcze nas nie złapali. Pewnie prędko tego nie dokonają. Prychnęłam lekceważąco, zakładając ręce na piersiach. Nigdy im się to nie uda. No chyba że ktoś by nas wkopał, co jest bardzo mało prawdopodobne.
Potrząsnęłam głową, wracając do rzeczywistości. Na dworze jest już prawie jasno, a ja w głowie słyszę nieznaną mi melodię. Jakby z pozytywki. Westchnęłam głośno i wlałam gorącą kawę do mojego ulubionego kubka. To tylko w mojej głowie czy na prawdę? Zmarszczyłam brwi, biorąc duży łyk cieczy, parzącej mój język. Melodia nie ustępowała.
Odłorzyłam kubek na stolik, zmierzając za dźwiękiem z niemałym zaciekawieniem. Powoli stawiałam kroki w stronę, jak się okazało strychu. Słyszałam tylko podłogę, skrzypiącą pod moim ciężarem. Melodia była coraz głośniejsza, jakbym się do niej zbliżała. Powoli otworzyłam drzwi i wsunęłam się do środka, zostawiając je otwarte.
Rozejrzałam się dookoła i spojrzałam na małe okno, a dokładniej jego parapet, na którym stała pozytywka. Włączona. Otworzyłam szeroko oczy, podchodząc bliżej. Z każdym krokiem wydawała się piękniejsza. Była wysadzana jakimiś kamieniami szlachetnymi, a w środku były dwie postacie i ... wisiorek? Tak sądzę. Aż błyszczała, rażąc oczy swoim pięknem.
- Co ty tu robisz?
_________________________________________________________________________________
Świetny blog <333
OdpowiedzUsuńFajny rozdział szkoda że taki krótki. Czekam z niecierpliwością na 2-go.
OdpowiedzUsuńPs. Miłych wakacji i dużo weny. :)