Strony

środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 6

                        * Alice' POV *

Następnego dnia wszystko było w porządku. Dopóki Sally nie oznajmiła mi że dzisiaj zamykam. Co oznacza wracanie do domu po ciemku. Znowu. Postanowiłam zadzwonić do Liama.
- Halo?
- Hej. To ja, Alice.
- Tak, wiem. Wszystko dobrze?
- No tak jakby nie do końca. Dzisiaj zamykam i dalej jestem w barze.
- Nie ma mowy że będziesz wracać sama. Przyjadę po ciebie. Już skończyłaś?
- Tak. Właśnie miałam się zbierać. 
- Poczekaj tam na mnie. Będę za pół godziny najpóźniej. Do zobaczenia.
- Okej. Pa. - Włożyłam telefon do kieszeni i czekałam dziesięć minut. Postanowiłam ubrać buty, zamknąć bar i poczekać na niego na zewnątrz. Długo go nie było. Rozejrzałam się za boki ale nie dostrzegłam niczego ani nikogo podejrzanego. Było bardzo ciemno. Jedyne źródło światła dawał księżyc, który dzisiaj był wyjątkowo jasny. Nagle usłyszałam szept prosto do mojego ucha. Ktoś stał za mną.
- Cześć śliczna. - Aż gwałtownie odskoczyłam i się odwróciłam. Wystraszył mnie.
- Odwal się. - Bąknęłam cicho. Moim oczom ukazał się wysoki z pewnością mężczyzna z ciemnymi włosami zaczesanymi do góry. Więcej nie byłam w stanie zobaczyć. Przecież było ciemno. Wyglądał groźnie.
- Hej. Nie mam złych zamiarów. Zastanawiam się tylko dlaczego stoisz tu tak sama. Czekasz na kogoś?
- Na przyjaciela. Ma mnie odwieźć do domu.
- Pracujesz tu? - Kiwnął głową w stronę baru.
- Mhm.
- Jak masz na imię? - Cisza. Ten typ chyba sobie kpi.
- Ignorowanie kogoś jest niegrzeczne.
- Kto powiedział że jestem grzeczna. - Prychnęłam ale zaraz ugryzłam się w język. Co ja Kurwa powiedziałam?! On mógł to źle odebrać. Ja pierdole ale ja jestem głupia. To aż ociekało podtekstem wiecie jakim a wcale nie miało. 
- Czyżby? Ja jestem Zayn. Teraz mi powiesz?
- Alice. - Spojrzałam na niego kątem oka. Uśmiechał się. Może nie jest taki zły?
- Czemu jesteś taka oschła? 
- Wcale nie jestem. 
- Jesteś. - Gdzie ten Liam?! Bo nie mam zamiaru przeprowadzać dalej bezsensownej konwersacji z tym… Zaynem. - Alice. - Dotknął mojego ramienia ale szybko je wyszarpałam. - Boisz się mnie?
- Raczej nie ufam byle komu. - Liam. Wreszcie. Zanim jeszcze weszłam do samochodu Zayn wsunął mi jakąś kartkę do kieszeni.
- Do zobaczenia Alice. - Zamknęłam głośno drzwi.
- Kto to? - Spytał Liam. Wzruszyłam tylko ramionami. 

                             ***

- Haha przestań! - Zakryłam usta dłonią nie mogąc przestać się śmiać. - Liam! - Krzyknęłam ale on dalej nie przestawał robić tych głupich min. Ze śmiechu upadłam na podłogę i Uderzyłam się w kolano. Liam od razu przestał i podbiegł do mnie. 
- Wszystko w porządku?! - Odwróciłam się od niego i udawałam że płaczę gdy tak naprawdę pokładałam się ze śmiechu. - Alice. - Zaczął panikować. Gdy się odwróciłam dostałam poduszką w głowę. - To nie było śmieszne. - Dalej się śmiałam przytulając go. 
- Jakbyś zobaczył swoją minę… - Wyjąkałam powoli się uspokajając. - Nic nie odpowiedział tylko gładził mnie ręką po głowie.
- No weź. Myślałem że ci się coś stało. 
- Awww … jejku. Tak się o mnie troszczysz. - Powiedziałam wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- Wiadomo. O taki skarb trzeba się troszczyć. - Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go w policzek.
- Kocham cię bracie. - On tylko głośno westchnął.
- Bracie… - Szepnął.
- Co?
- Nic, nic siostro. - Ścisnął mnie mocniej i pocałował w czoło.
- Co robimy? - Spytałam cicho.
- Nie wiem. Ja mógłbym tu tak leżeć całą wieczność.
- A ja wolałabym coś porobić. - Zachichotałam wyrywając się z jego objęć i wstając. - Idziemy gdzieś?
- Co? Oszalałaś ?! Za pół godziny północ! - Spoważniał nagle.
- No i? Poszłabym do klubu. - Powiedziałam spokojnie a Liam patrzył się na mnie jakbym mu zabiła ojca chlebem. - Idziesz? Jak nie to zadzwonię do mojego nowego kolegi. - Zamachałam mu przed nosem kartką z numerem telefonu.
- Jakiego kolegi? - Spytał zaczynając się powoli denerwować.
- No normalnego. Tego sprzed baru.
- Nie idę na żadną imprezę. - Powiedział stanowczo zdenerwowany już maksymalnie.
- Okej. - Wzruszyłam ramionami i chwyciłam za telefon.
- I ty też nigdzie nie idziesz. - Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Nie będziesz mi rozkazywał. - Warknęłam patrząc na niego złowrogo.
- No sorry ale nie pozwolę na to żebyś chodziła po klubach z jakimś facetem którego nie znasz.
- To ja potrzebuję od ciebie jakiegoś pozwolenia?! - Oburzyłam się.
- Może!? Idź niech cię tatuś popilnuje! 
- Nie może. Jeszcze nie wrócił z pracy! - Powiedziałam ze łzami w oczach. 
- I nie wróci! On nie żyje i się z tym Kurwa pogódź! - Stałam przed nim zalana łzami. Jak on mógł. W jednej sekundzie go spoliczkowałam.
- Wynoś się! - Wrzasnęłam.
- Proszę bardzo. - Wyminął mnie i trzasnął za sobą drzwiami. Padłam na kolana i wpatrywałam się w podłogę. Łzy spływały mi po policzkach i spadały na podłogę. Otarłam je i pognałam do łazienki. Jak sobie chce to będzie sobie Kurwa miał. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i zrobiłam mocny makijaż.


___________________________________

3 komentarze:

  1. COOO?!?! w jednej chwili wszystko ok a za chwile Liam Dupek Payne musiał wszystko zjebać!!! NO KURWAAA!! Tak Alice idź na tą impreze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog został nominowany to Liebster Aword, szczegóły tutaj: http://slick-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? To skomentuj, albo zostaniesz zadźgany przeze mnie widelcem <3