Keep me
Inside your heart
And I forget what i did
Shout to me
All of your love
And tell me who i really am
Talk to me
What should i do
And I can wash the blood
From my hands
***
Powoli przejeżdżałam palcami po strunach, wywołując dobrze znaną mi melodię, a uśmiech z każdą chwilą rósł na mojej twarzy. Co prawda są to jedyne dźwięki które potrafię wydobyć z gitary ale jakoś mi to nie przeszkadza bo wiem, że ta piosenka jest dla mnie bardzo ważna.
Pamiętam jak moja ciotka z Kanady przywiozła nam kiedyś starą gitarę. Tata, chcąc się popisać zaczął grać właśnie tą piosenkę a ja natychmiast zapragnęłam się jej nauczyć. Oczywiście udało mi się to, bo przecież gdyby było inaczej to nie siedziałabym tutaj teraz i nie robiłabym tego co robię. Jakoś nie chciałam uczyć się innych utworów. Ten mi w zupełności wystarczał, a później nawet nie miałam takiej okazji.
Pewnie ktoś by się teraz spytał gdzie jest Zayn. Ahh, nie wiem. Zabronił mi wychodzić z domu ale robi to dla mojego dobra. Przecież wiem, nie jestem aż tak głupia. Nie wyjdę na miasto kiedy szuka mnie policja. To byłoby bardzo głupie i bezmyślne.
Westchnęłam, odkładając gitarę na bok gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Byłam lekko zaniepokojona że to jednak nie musi być listonosz albo ktoś niegroźny. Wstałam z miękkiego łóżka znajdującego się w naszej sypialni i zeszłam po schodach do przedpokoju, patrząc przez wizier kogo do nas sprowadza.
Nie myliłam się. Podeszłam do mojej torby gdzie ukryty był list podczas gdy znowu rozległo się pukanie. Z ulgą stwierdziłam że nadal tam jest i otworzyłam drzwi z uśmiechem, widząc po drugiej stronie znajomego starszego pana ubranego na niebiesko
- Dzień dobry - odparłam wesoło, na co on odpowiedział mi tym samym i zaczął szperać w torbie. - czy mógłby pan to wziąć i wysłać na podany adres? - spytałam, na co uniósł niezrozumiałe brew ale nie zadawał niepotrzebnych pytań. Wziął w dłonie białą kopertę i schował ją do listonoszki. - dziękuję
- Jest list do pani - odparł podając mi go, na co lekko się zdziwiłam. Przecież dopiero dostałam jeden od Liama. Przytaknęłam tylko żegnając się.
- Życzę pani miłego dnia - uśmiechnął się szeroko.
- Nawzajem - odpowiedziałam nie odwracając wzroku od koperty i zamykając drzwi.
Znowu list od Liama? Nigdy nie przysyłał kilku w tak krótkim czasie. Może coś się stało? Przeszłam do salonu, siadając na kanapie i rozrywając papier.
Londyn 27.07.2016r.
Cześć, Alice.
Wiem że wysłałem już jeden list przedwczoraj, ale mam ci coś bardzo ważnego do przekazania. Nawet nie wiem czy to czytasz, ale muszę cię ostrzec. Twoja matka jakimś cudem znalazła tamten list zaraz przed wysłaniem. Ma wasz adres i powiedziała że dla twojego dobra jutro zgłosi gdzie jesteście na policji. Uciekajcie. Jak najszybciej. Gdy tylko to przeczytasz, uciekaj. Przepraszam, ale nie mogłem nic zrobić. Uciekaj
Kocham cię
Liam
Co? Nie wierzę. Własna matka wydała mnie policji?! Gdzie jest Zayn?! W ekspresowym tempie poderwałam się z kanapy i pobiegłam do przedpokoju w tym czasie chowając list do tylniej kieszeni spodni. Kiedy już ubierałam płaszcz, a buty miałam na sobie do domu wparował przerażony Zayn. Chyba nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie.
- Kurwa - Przeklnął tylko, ciągnąc mnie za ramię do wyjścia. Zdąrzyłam złapać tylko torebkę, która wisiała na wieszaku. - Skąd wiesz - powiedział jakby sam do siebie. Gdy tylko przekroczyliśmy próg zobaczyliśmy kilkanaście radiowozów policyjnych i zmieżających do nas uzbrojonych ludzi. Nie ma szans.
Zaczęliśmy jak najszybciej biec w stronę naszego samochodu. Mój oddech znacznie przyspieszył, a poziom strachu podskoczył maksymalnie. Nagle stanęłam w miejscu, patrząc na zszokowanego moim zachowaniem Zayna, który wrzeszczał z paniką i nie wiedział co zrobić. Nie słyszałam nawet co mówił.
- To koniec, Zayn...
Jak ona mogła mi to zrobić? Nienawidzę jej. Nienawidzę. Myślałam tylko o tym jak bardzo mnie zawiodła gdy złapali mnie za ręce i zakuli w kajdanki. Wszystko słyszałam jak za ogromnym murem, piszczało mi w uszach a obraz był jakby zamglony. Moje oczy były szeroko otwarte, ale mało widziały. Były zamglone łzami. Poddałam się. To koniec.
Pozwoliłam moim nogom iść z tymi ludźmi, ale cały czas miałam głowę zwróconą w stronę kogoś, kogo kocham najbardziej na świecie. Patrzyłam w te zaskoczone i niedowierzające oczy przepełnione łzami. Bez emocji.
Ufałam mu.
*
- Cześć śliczna - aż gwałtownie odskoczyłam i się odwróciłam. Wystraszył mnie.
- Odwal się - bąknęłam cicho. Moim oczom ukazał się wysoki z pewnością mężczyzna z ciemnymi włosami zaczesanymi do góry.
*
Mówiłeś że będzie dobrze
________________________________________
Krótki rozdział, ale przynajmniej jest i dużo się w nim dzieje.
Nie wiem czy ktokolwiek jeszcze to czyta, ale przepraszam za długą nieobecność. Po prostu nie miałam czasu żeby pisać. I co? Zaskoczeni takim obrotem spraw? ;D
Kocham was ;)