niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 8

       


Keep me 
Inside your heart
And I forget what i did
Shout to me 
All of your love 
And tell me who i really am
Talk to me
What should i do
And I can wash the blood
From my hands




***



Powoli przejeżdżałam palcami po strunach, wywołując dobrze znaną mi melodię, a uśmiech z każdą chwilą rósł na mojej twarzy. Co prawda są to jedyne dźwięki które potrafię wydobyć z gitary ale jakoś mi to nie przeszkadza bo wiem, że ta piosenka jest dla mnie bardzo ważna. 


Pamiętam jak moja ciotka z Kanady przywiozła nam kiedyś starą gitarę. Tata, chcąc się popisać zaczął grać właśnie tą piosenkę a ja natychmiast zapragnęłam się jej nauczyć. Oczywiście udało mi się to, bo przecież gdyby było inaczej to nie siedziałabym tutaj teraz i nie robiłabym tego co robię. Jakoś nie chciałam uczyć się innych utworów. Ten mi w zupełności wystarczał, a później nawet nie miałam takiej okazji.


Pewnie ktoś by się teraz spytał gdzie jest Zayn. Ahh, nie wiem. Zabronił mi wychodzić z domu ale robi to dla mojego dobra. Przecież wiem, nie jestem aż tak głupia. Nie wyjdę na miasto kiedy szuka mnie policja. To byłoby bardzo głupie i bezmyślne.


Westchnęłam, odkładając gitarę na bok gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Byłam lekko zaniepokojona że to jednak nie musi być listonosz albo ktoś niegroźny. Wstałam z miękkiego łóżka znajdującego się w naszej sypialni i zeszłam po schodach do przedpokoju, patrząc przez wizier kogo do nas sprowadza. 


Nie myliłam się. Podeszłam do mojej torby gdzie ukryty był list podczas gdy znowu rozległo się pukanie. Z ulgą stwierdziłam że nadal tam jest i otworzyłam drzwi z uśmiechem, widząc po drugiej stronie znajomego starszego pana ubranego na niebiesko


- Dzień dobry - odparłam wesoło, na co on odpowiedział mi tym samym i zaczął szperać w torbie. - czy mógłby pan to wziąć i wysłać na podany adres? - spytałam, na co uniósł niezrozumiałe brew ale nie zadawał niepotrzebnych pytań. Wziął w dłonie białą kopertę i schował ją do listonoszki. - dziękuję


- Jest list do pani - odparł podając mi go, na co lekko się zdziwiłam. Przecież dopiero dostałam jeden od Liama. Przytaknęłam tylko żegnając się.
- Życzę pani miłego dnia - uśmiechnął się szeroko.
- Nawzajem - odpowiedziałam nie odwracając wzroku od koperty i zamykając drzwi.


Znowu list od Liama? Nigdy nie przysyłał kilku w tak krótkim czasie. Może coś się stało? Przeszłam do salonu, siadając na kanapie i rozrywając papier.



                               Londyn 27.07.2016r.
                Cześć, Alice.

Wiem że wysłałem już jeden list przedwczoraj, ale mam ci coś bardzo ważnego do przekazania. Nawet nie wiem czy to czytasz, ale muszę cię ostrzec. Twoja matka jakimś cudem znalazła tamten list zaraz przed wysłaniem. Ma wasz adres i powiedziała że dla twojego dobra jutro zgłosi gdzie jesteście na policji. Uciekajcie. Jak najszybciej. Gdy tylko to przeczytasz, uciekaj. Przepraszam, ale nie mogłem nic zrobić. Uciekaj


                                             Kocham cię
                                                        Liam


Co? Nie wierzę. Własna matka wydała mnie policji?! Gdzie jest Zayn?! W ekspresowym tempie poderwałam się z kanapy i pobiegłam do przedpokoju w tym czasie chowając list do tylniej kieszeni spodni. Kiedy już ubierałam płaszcz, a buty miałam na sobie do domu wparował przerażony Zayn. Chyba nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie.


- Kurwa - Przeklnął tylko, ciągnąc mnie za ramię do wyjścia. Zdąrzyłam złapać tylko torebkę, która wisiała na wieszaku. - Skąd wiesz - powiedział jakby sam do siebie. Gdy tylko przekroczyliśmy próg zobaczyliśmy kilkanaście radiowozów policyjnych i zmieżających do nas uzbrojonych ludzi. Nie ma szans. 


Zaczęliśmy jak najszybciej biec w stronę naszego samochodu. Mój oddech znacznie przyspieszył, a poziom strachu podskoczył maksymalnie. Nagle stanęłam w miejscu, patrząc na zszokowanego moim zachowaniem Zayna, który wrzeszczał z paniką i nie wiedział co zrobić. Nie słyszałam nawet co mówił. 
- To koniec, Zayn...


Jak ona mogła mi to zrobić? Nienawidzę jej. Nienawidzę. Myślałam tylko o tym jak bardzo mnie zawiodła gdy złapali mnie za ręce i zakuli w kajdanki. Wszystko słyszałam jak za ogromnym murem, piszczało mi w uszach a obraz był jakby zamglony. Moje oczy były szeroko otwarte, ale mało widziały. Były zamglone łzami. Poddałam się. To koniec.


Pozwoliłam moim nogom iść z tymi ludźmi, ale cały czas miałam głowę zwróconą w stronę kogoś, kogo kocham najbardziej na świecie. Patrzyłam w te zaskoczone i niedowierzające oczy przepełnione łzami. Bez emocji. 


Ufałam mu.


*


- Cześć śliczna - aż gwałtownie odskoczyłam i się odwróciłam. Wystraszył mnie.
- Odwal się - bąknęłam cicho. Moim oczom ukazał się wysoki z pewnością mężczyzna z ciemnymi włosami zaczesanymi do góry. 


*



Mówiłeś że będzie dobrze



________________________________________






Krótki rozdział, ale przynajmniej jest i dużo się w nim dzieje.


Nie wiem czy ktokolwiek jeszcze to czyta, ale przepraszam za długą nieobecność. Po prostu nie miałam czasu żeby pisać. I co? Zaskoczeni takim obrotem spraw? ;D


Kocham was ;)



poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 7




Uważnie wpatrywałam się w postać Zayna, niecierpliwiąc się trochę. Chyba jednak nie uda mi się teraz jakoś przemycić kartki do mojej torebki, albo coś. Zauważyłby.


Fuknęłam cicho, kierując się wgłąb salonu, w którym przebywał, siedząc na fotelu i spokojnie pijąc kawę, przy tym oglądając telewizję. Prawdopodobnie były to wiadomości, ale nie o tym teraz myślałam. List. List.


Doszło do kolejnego morderstwa. Tym razem na przedmieściach Sydney. Za popularnym kasynem znaleziono zwłoki trzydziesto siedmio letniego Robert'a K. Na razie nie możemy znaleźć sprawcy, ale przesłuchujemy już kilku podejrzanych.


Pokręciłam głową, siadając obok czarnowłosego z kubkiem w dłoniach. Oni na prawdę są tacy tępi? 
- Wszystko okej? - Spytał, marszcząc brwi. Nie, nic nie jest okej. Szczególnie to co związane z tobą. 


Wzruszyłam tylko ramionami, robiąc obojętny wyraz twarzy. Piepsz się. - Powiedz coś. Przepraszam. - Złapał mnie za dłoń, na co przeniosłam wzrok właśnie w tamto miejsce. - Siedzimy w tym wszystkim razem. Mamy tylko siebie. Nie możesz mnie ignorować wieczność. - Szepnął, obejmując mnie ramieniem i przyciskając do swojej klatki piersiowej.


- Przypomnij sobie co zrobiłeś. - Warknęłam po dłuższej chwili ciszy, ściskając w dłoni materiał jego koszulki.
- Pamiętam. Przepraszam. Ja na prawdę nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło. - Na chociaż trochę mniej przewidywalną odpowiedź nie mógł się wysilić?


- Wiesz co ty w ogóle mówisz? Zastanów się trochę. - Znacznie podniosłam głos, wyrywając się z jego uścisku i spojrzałam prosto w te piękne, hipnotyzujące oczy, w których byłam tak bardzo zakochana. - Jak ja mam ci teraz zaufać, hm?! No powiedz mi! - Krzyknęłam z wyrzutem, a w moich oczach mimowolnie zaczęły zbierać się łzy. - Tak wiele dla ciebie poświęciłam! Rodzinę! Przyjaciół! Życie!


Próbowałam je odgonić kilkukrotnie mrugając powiekami, ale niestety z marnym skutkiem. Słone krople  strumieniami spływały po moich policzkach, spadając na miękką powierzchnię kanapy. Nie walczyłam już z nimi. Nie dzisiaj. Niech patrzy co udało mu się zrobić. Do czego mnie doprowadzić. Patrz. 


Nic nie mówiąc przyciągnął mnie za nadgarstki jak najbliżej swojego ciała i objął ogromnymi ramionami, zamykając w szczelnym uścisku. O dziwo, nie opierałam się. Nie miałam już siły na nic. Rób co chcesz. Zaczęłam cicho szlochać, mocząc materiał jego koszulki. 


Słyszałam tylko szept wydobywający się z ust Zayna. To mi wystarczyło, aby zrozumieć że mam teraz tylko jego. Moje serce jest zarezerwowane tylko dla niego.


- Jestem tu. Kocham cię.


                                  ***


Czy jest sens kłamać? Może Zayn pozwoli mi wysłać ten głupi list? Przecież nic się nie stanie... 

Kogo ja oszukuję?

Oczywiście że mi nie pozwoli. 

Kolejny raz śledziłam wzrokiem kroplę deszczu spływającą po szybie, skupiając się tylko na niej dopóki nie doszła do końca, rozpływając się. Coś mi to przypomina. Tak, życie. Może powinnam w końcu przestać myśleć o tych, którzy nie żyją? Przecież ich już nie ma. Przeszli swoją drogę, rozpływając się. Niektórzy mieli ją dłuższą, niektórzy krótszą, ale tak widocznie musiało być. 


Tęsknię za Louisem, za tatą. Może ten pierwszy miał krótszą drogę ale sam do tego doprowadził. Nie obwiniam nikogo, ale mimo wszystko taka jest prawda. Cholerne wyścigi. Może gdyby nie one Lou miałby więcej do przejścia? Może teraz siedziałby ze mną? Może mogłabym go przytulić? Jest moim przyjacielem... no cóż, był. 







Przecież nie mogę tak po prostu zapomnieć o chwilach spędzonych z nim. Chcę go z powrotem. Cholera. Dalej nie mogę uwierzyć w to, że on umarł. Nie oddycha. 


Po moim policzku spłynęła łza, a ja cicho pociągnęłam nosem. 


A ten drugi? Miałam więcej czasu żeby oswoić się z jego śmiercią. Był częścią mojej rodziny, 'najlepszym tatą na świecie'. W końcu minęło już sześć lat. Mimo wszystko nadal za nim tęsknię i chcę rzucić mu się na szyję jak mała dziewczynka. Nie mogę.


Odchyliłam głowę do tyłu, stwierdzając, że Zayn już zasnął, po czym powoli zsunęłam się z materacu, stykając gołymi stopami z zimną posadzką. Skierowałam kroki w stronę drzwi, ostrożnie wymykając się z sypialni i idąc do kuchni.


Ledwo cokolwiek widziałam bo było przeraźliwie ciemno, ale jakimś cudem przemieściłam się do upragnionego pomieszczenia, dłońmi szukając szuflady. Oczywiście musiałam potknąć się o taboret, robiąc dużo hałasu. Jaka ze mnie sierota. Przecież on na pewno to usłyszał. No chyba że ma taki mocny sen.


Przystanęłam nieruchomo, a oddech znacznie mi przyspieszył. Co dziwne, nie usłyszałam nic. Żadnego otwierania drzwi, głosu Zayna, nic. Okej? Więc się nie obudził? Z nadzieją patrzyłam na drewniane drzwi sypialni, które oświetlał tylko blask księżyca, wzdychając z ulgą gdy się nie otworzyły. 


Powoli podniosłam nieszczęsny mebel, nie robiąc przy tym żadnego dźwięku i w końcu znalazłam szufladę, otwierając ją i na ślepo szperając przy samym dnie. Niby jak ja mam znaleźć tą jedyną, małą kartkę pośród stosu dokumentów? To nie możliwe. Przecież nie mogę włączyć po prostu światła. Potrzebna mi jakaś latarka. Albo przynajmniej telefon... Właśnie! Telefon. Gdzie on jest? Pamiętam że nie brałam go ze sobą do sypialni. Kanapa! Tak. 


Z uśmiechem na twarzy i wielką trudnością przeszłam do salonu, oglądając całą kanapę, ale wcale nie znalazłam tam mojego telefonu. Gdzie on może w takim razie być? Ze zdenerwowania przygryzłam mocno wargę i przysiadłam na fotelu, zastanawiając się dłuższą chwilę, ale nic nie przychodziło mi do głowy.


Nagle jak gdyby nigdy nic słabym światłem rozświetliło się pół pokoju. Podążyłam za źródłem światła i ze zdumieniem stwierdziłam że wydobywało się ono z szukanego przeze mnie iPhone'a. Z zadowoleniem szybko, ale ostrożnie wstałam z miękkiego siedzenia i podbiegłam do urządzenia, łapiąc je w ręce.


Okej, mam telefon. Tylko... Nie ma ani żadnego powiadomienia, ani wiadomości, a baterii jest czterdzieści siedem procent, więc o co chodzi? Przecież nie podświetliłby się tak sobie, bo chciał. Coś mi tu nie gra. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, nie widząc w nim niczego niepokojącego. Dziwne.


Nie to jednak było moim najważniejszym problemem. Otrząsnęłam się nagle, szybko biegnąc na palcach do wcześniejszego pomieszczenia, tym razem oświetlając sobie drogę. Mimo latarki zamontowanej w telefonie, nadal nie mogłam znaleźć kartki.


A co jeśli Zayn ją znalazł i zabrał? To by wyjaśniało jej zniknięcie, ale od razu by się mnie wypytywał, więc to chyba odpada. Oby. Coraz bardziej się niecierpliwiąc, kolejny raz przeszukałam całą szufladę, w końcu znajdując upragnioną rzecz. Jest. W końcu.


Zabrałam lekko wygniecioną kartkę, przypadkowo łapiąc w dłoń jakąś pustą, ale nawet nie zdążyłam z powrotem otworzyć szuflady, żeby ją odłożyć, gdy nagle całą kuchnię ogarnęła światłość. Ałć. moje oczy. Z szokiem schowałam kartki za plecami, wpatrując się w zaspanego Zayna stojącego w progu i przecierającego oczy.


- Tu jesteś. Czemu nie śpisz? - Spytał zmniejszając trochę dystans pomiędzy nami.
- Chciałam... - Rozejrzałam się z przerażeniem po całym pomieszczeniu. - Napić się wody.
- To czemu nie zaświeciłaś światła? - Spytał, podnosząc brew i przenosząc wzrok na moje ręce, które były schowane za plecami.


- Tak.. Jakoś.. - Bąknęłam pod nosem.
- Co tam masz? - Zmarszczył brwi, a mi prawie serce podskoczyło do gardła. Obejrzałam się do tyłu, ze strachem patrząc na dwie kartki, gdy nagle wpadłam na pewien pomysł. Szybko wsunęłam tą z listem do tylnej kieszeni spodenek i odwróciłam głowę z powrotem w stronę zdekoncentrowanego Zayna.


- Gdzie? - Wypaliłam udając głupią, na co on tylko kiwnął głową w wiadomy kierunek.
- A tak, to! - Uśmiechnęłam się sztucznie, wyciągając zza pleców pustą kartkę. - Nie mogłam spać i chciałam trochę... yyy... porysować. - Palnęłam pierwszą lepszą myśl która przyszła mi do głowy, a on wziął ją z mojej ręki obracając dookoła.
- Widzę że jeszcze nic nie zdążyłaś. - Powiedział, oddając mi ją z powrotem.
- No tak. Nie znalazłam żadnego ołówka, ani długopisu. - Odparłam, na co on  tylko mnie wyminął, przytakując głową i nalewając sobie oraz mi wody do szklanek. - Chyba jednak odechciało mi się rysować. - Odłożyłam zupełnie bezużyteczną kartkę do szuflady, powoli sącząc wodę ze szklanki.


- Pójdę jeszcze do toalety. - Mruknęłam pod nosem, palcem wskazując na wyjście z kuchni. 
- Okej. - Szybko wyszłam z kuchni i skierowałam się do przedpokoju gdzie była moja torebka. Dobrze że łazienka jest dokładnie obok. 


Zestresowana wyciągnęłam list do Liama z tylnej kieszeni i schowałam go jak najgłębiej w torbie, po czym weszłam do łazienki, żeby nie było. Oparłam się o umywalkę, patrząc w lustro. Dasz radę. Jutro przychodzi listonosz. Kilkukrotnie ochlapałam twarz zimną wodą i wyszłam z pomieszczenia idąc prosto do sypialni.



_________________________________________________________________________________







czwartek, 11 września 2014

Rozdział 6




- Alice. Słyszysz mnie? - Spytał jakiś głos, ale nie byłam nawet w stanie sprawdzić do kogo należał. W połowie jeszcze spałam. Jęknęłam coś na znak odpowiedzi i jeszcze bardziej wtuliłam się w poduszkę. - Otwórz oczy. - Szepnął głos zaraz przy moim uchu, na co aż się wzdrygnęłam. - Zobacz co się dzieje.


Zmarszczyłam brwi, na dziwny dobór słów i oderwałam twarz od miękkiego materiału, przymrużonymi oczami penetrując cały pokój. Kurwa. Przecież tu nikogo nie ma.


- Halo? - Powiedziałam niepewnie. - Jest tu ktoś? - Odpowiedziała mi jedynie głucha cisza. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia i znowu zaczęłam poważnie zastanawiać się czy ten dom jest normalny. To jakieś duchy, czy coś? 


Westchnęłam głośno, siadając na łóżku i odwróciłam głowę w stronę drzwi w tym samym czasie kiedy zostały otwarte a w nich stanął Zayn.


- Co się dzieje? Mówisz sama do siebie, czy co? - Prychnął pod nosem, biorąc dużego łyka wody ze szklanki którą trzymał w dłoni, na co ja machnęłam tylko ręką, patrząc na niego z irytacją. Wstałam z materacu, wychodząc z pomieszczenia i idąc na parter, a potem do kuchni. 


Co mam zobaczyć? Może to ja jestem jakaś chora, albo coś? Czemu gdy dzieją się te wszystkie dziwne rzeczy, Zayna nie ma w pobliżu? Kto mi to powiedział? Nikogo nie było w pokoju. 



- Alice. - Stanęłam w miejscu jak wryta, a mój oddech mimowolnie przyspieszył. To nie jest głos Zayna. Powoli odwróciłam się na pięcie, z szokiem wypisanym na twarzy. Gdy już obróciłam się w przeciwną stronę, stwierdziłam że tu nikogo nie ma. Znowu. Kurwa. Ja już się zaczynam tego bać.


- Kto... tu jest? - Zająknęłam się, wwiercając wzrok w podłogę i krzyżując ręce na piersi z zażenowaniem. Czyżby powtórka z rozrywki? Po raz kolejny westchnęłam głośno, nie słysząc odpowiedzi. Z wahaniem przeszłam do kuchni włączając ekspres do kawy i usiadłam na blacie kuchennym. 


Codziennie robię prawie to samo, więc nie ma się co dziwić mojemu zachowaniu. Ostatnio dużo się działo. Nie wspominając już o tych dwóch latach. Możliwe że moja rodzina nawet myśli że nie żyję, ale to dobrze bo policja nas nie znajdzie. 


Właśnie, policja. Na pewno nadal nas szuka, bo przecież nie przestaliśmy robić tych strasznych rzeczy. Tępaki. Zmieniając temat, tęsknię za wszystkimi. Za mamą, za Niną, za Sally, za Louisem... no i za Liamem. On był dla mnie wszystkim... nadal jest.


 Nie mogłam pogodzić się z tym, że nigdy więcej go nie zobaczę. Dlatego wysłałam do niego list. Jeden jedyny list, bardzo dawno temu, a on pisze co tydzień. To znaczy że o mnie nie zapomniał. Pamiętam każdą chwilę spędzoną z nim. 



- Jakbyś zobaczył swoją minę… - Wyjąkałam powoli się uspokajając. - Nic nie odpowiedział tylko gładził mnie ręką po głowie.
- No weź. Myślałem że ci się coś stało. 
- Awww… jejku. Tak się o mnie troszczysz. - Powiedziałam wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- Wiadomo. O taki skarb trzeba się troszczyć. - Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go w policzek.
- Kocham cię bracie. - On tylko głośno westchnął.
- Bracie… - Szepnął.
- Co?
- Nic, nic siostro. - Ścisnął mnie mocniej i pocałował w czoło.



Brat. Tak go nazywałam i to się wcale nie zmieniło. Jest jak mój starszy brat. Troszczy się o mnie i kocha całym sercem. Tak jak powinien najlepszy przyjaciel. Miałam też... 'siostrę', ale to było dawno temu. Ellie. Nie zapomniałam o niej mimo wszystko. Nie wiem co się z nią dzieje, ale chyba... nie. To był tylko głupi sen. Chcę ją odnaleźć. Muszę.


Może powinnam napisać do Liama? Przecież on mnie nie wyda. Zayn mi zabronił, ale... Piepszyć to. Rozglądnęłam się wokół, sprawdzając czy aby napewno jestem sama, po czym wyrwałam zwykłą kartkę z zeszytu i wzięłam długopis z szuflady. Mam nadzieję że nie będzie miał mi tego za złe. Nie mamy zwykłych kartek w domu.


Ze zdenerwowaniem stukałam paznokciami o blat, nie wiedząc od czego zacząć. Nie mam dużo miejsca. Wystarczy że będzie wiedział o tym, że jednak żyję.



                              Brisbane 26.07.2016r.

                 Drogi Liamie!


Nie wiem nawet od czego zacząć. Dziękuję że o mnie nie zapomniałeś i dalej piszesz te listy. Ze mną jest wszystko dobrze. Żyję, jakbyś chciał wiedzieć. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek się zobaczymy, ale mam taką nadzieję. Pamiętaj że też cię kocham i mimo wszystko kochać będę. Masz rację, nie wyglądam już tak samo, ale ty pewnie też. Ludzie się zmieniają. Minęły dwa lata. Tęsknię za tobą tak bardzo jak ty za mną, a może nawet bardziej? Trudno mi się żyje bez ciebie, ale jakoś wytrzymuję. Mam Zayna. Dobra, kończy mi się kartka. Przepraszam za nią tak w ogóle, ale nie mam innych.

                                             Kocham cię
                                                        Alice



Odłożyłam długopis na drewniany blat i jeszcze raz przeczytałam całość, wahając się czy go wysłać. Liam na pewno byłby wniebowzięty i jestem pewna że by nas nie wydał, ale z drugiej strony Zayn mi zabronił. 


Przecież ja już niejednokrotnie się na nim zawiodłam, więc czemu mam się go słuchać za każdym razem. Wraz z usłyszeniem kroków w salonie szybko schowałam list w szufladzie, pod ogromną stertą przeróżnych dokumentów i teczek.


- Co robisz? - Spytał Zayn, akurat w momencie w którym ekspres poinformował mnie o zrobieniu kawy.
- Kawę. - Odpowiedziałam szybko. Może nawet zbyt szybko.
- Okej. - Mruknął, wyciągając z szafki dwa kubki, na co westchnęłam z ulgą. Oby nie szperał w szafce w najbliższym czasie. To by się źle dla mnie skończyło.


Obserwowałam każdy jego ruch, odkąd wlał równą ilość czarnej cieczy do naczyń, aż do momentu postawienia przez niego kubka przed moim nosem. Wydaje mi się że nawet niczego nie podejrzewa. No i dobrze.



Nie otwieraj szafki.


_________________________________________________________________________________





poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 5




                       * Alice' POV *



Siedziałam na kanapie w salonie, ignorując obecność człowieka na fotelu, na przeciwko mnie. Nie chcę psuć sobie dzisiejszego wieczoru. Trochę polepszył mi się humor dzięki listowi od Liama, ale wciąż nie mogę zapomnieć o tym incydencie z wczoraj. 


Nie wiem jak on mógł zdobyć się na takie coś. Nie wiem też, czy zdołam ponownie mu zaufać. Teraz patrzy ze smutkiem na mój zraniony policzek i widzę, że chciałby cofnąć czas. 


 Niestety, nie ma już odwrotu. Wpatruję się pustym wzrokiem w ścianę już od kilkunastu minut i nie jestem w stanie nawet zerknąć w jego stronę. Ma czego chciał. Już się nie odzywam. 


- Proszę, powiedz coś. - Szepnął cicho, na co ja zamknęłam oczy, nie chcąc słyszeć tego głosu. - Proszę. - Powtórzył, lekko płaczliwym tonem. Płacze? Znowu? Zszokowana w końcu zdobyłam się na spojrzenie mu w oczy. 


To nie koniec mojego milczenia, o nie. To co mi zrobił powinno być niewybaczalne. Ja jednak mu wybaczyłam, mimo tego że nie powiedziałam do niego ani jednego słowa od wczoraj. Nadal go kocham, tylko już mu nie ufam.


- No dobra. Jak chcesz. - Westchnął, łamiącym się głosem i wstał, szybkim krokiem zmierzając w stronę naszej sypialni, na co ja przymknęłam oczy, mając już dość obrażania się na niego. Może to nie było aż takie złe? On tylko... Uderzył mnie w twarz. 


Przełknęłam głośno ślinę i otworzyłam oczy z powrotem, oglądając się dookoła. Było ciemno, co nie jest wcale dziwne o tej godzinie. Cisza ogarniała cały dom, a w pomieszczeniu było słychać tylko mój oddech. Nagle, jak gdyby nigdy nic coś zaczęło szeleścić gdzieś za moimi plecami.


- Co do cholery? - Szepnęłam, wyskakując z fotela i odchodząc kilka kroków przed siebie, w tym samym czasie odwracając się. Wszystko było na swoim miejscu, a w pobliżu nie było żadnego przedmiotu, ani nawet papierka, którym można było szeleścić. Dziwne? To mało powiedziane.


Nie pierwszy raz widzę i słyszę w tym domu takie rzeczy. Za pierwszym ani drugim razem zbytnio się tym nie przejęłam, ale chyba najwyższy czas dokładniej się temu przyjrzeć. Co tu się dzieje? 


Najpierw ta pozytywka, potem schody, a teraz to. Nie wiem o co w ogóle chodzi. Albo Zayn na serio robi sobie ze mnie jaja, albo tu dzieją się chore rzeczy.


Westchnęłam ciężko, nerwowo przygryzając wargę i ponownie wzrokiem ogarnęłam cały pokój. Nic. Cisza i spokój. Wszystko stoi na swoim miejscu, tak jak powinno być. 


Pokręciłam głową ze zdekoncentrowaniem i skierowałam swoje kroki do sypialni. To co tam zastałam po części mnie zaskoczyło, a po części trochę się tego spodziewałam. Zayn siedział po lewej stronie łóżka z twarzą schowaną w dłoniach. Chyba domyślacie się co robił. 


Płakał. Może jednak na prawdę tego żałuje? Ale przecież ja mu wybaczyłam. Oddech przyspieszył mi znacznie, gdy zaczęłam do niego podchodzić. Aż się wzdrygnął gdy położyłam mu dłoń na ramieniu, a jego mięśnie gwałtownie się napięły. 


Nie miałam tego widzieć? No to sorry, ale widzę. Może i on jest silniejszy, ale tylko fizycznie. Jak z resztą widać. Złamałam go? On sam do tego doprowadził. Powtarzam. Uderzył mnie. Nie spodziewałam się tego po nim, ale jeżeli nie zawahał się już raz to skąd mam wiedzieć że nie zrobi tego po raz kolejny? 


Nie ufam mu i nie wiem czy będę mogła to zrobić w najbliższym czasie. Fuknęłam pod nosem i szybkim krokiem przemieściłam się na drugą stronę łóżka, ignorując jego obecność. Ściągnęłam miękkie kapcie, spokojnie i powoli kładąc się na materacu. 


Nie chciałam przecież znowu poczuć tego bólu no moim policzku. To był zdecydowanie mocny cios skoro boli mnie on tak samo jak wczoraj. Dzięki, Zayn. Zacisnęłam usta w cienką linię, nie chcąc zrobić żadnej rzeczy której potem będę żałować i przymknęłam oczy. 


Koniec.


- Myślisz że to na mnie działa? - Ledwo słyszalnie wysyczałam przez zęby. W pokoju panowała jednak głucha cisza, więc z pewnością do jego uszu dotarło każde moje wyraźne słowo. - To tylko udowadnia że mocny jesteś tylko w czynach. - Dokończyłam, ściskając w ramionach moją małą, kremową poduszkę. Byłam zła? To mało powiedziane. Byłam wściekła o to co mi zrobił. 


Zaczął przez chwilę wiercić się na siedzeniu, po czym zdecydował położyć się twarzą do moich plecach. Był blisko. Czułam jego oddech na szyi. Położył swoją dłoń na mojej talii na co ja wyszarpałam się, odsuwając na sam koniec łóżka. Chyba go pogrzało. 


Nagle złapał mnie za ramię, szybkim ruchem przysuwając do swojego ciała. Jego dłoń coraz mocniej zaciskała się na mojej ręce, a ja aż wzdrygnęłam się ze strachu. Słyszałam jego przyspieszony oddech. Z resztą mój był podobny, tylko przepełniony strachem.


- Tobie jednak brakuje tej siły. Pamiętaj o tym i uważaj na słowa.



_________________________________________________________________________________









poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 4



JEŚLI DOCENIASZ MÓJ WYSIŁEK I KILKA GODZIN SPĘDZONYCH NAD NAPISANIEM TEGO ROZDZIAŁU, NAPISZ KOMENTARZ.



                        * Alice' POV *



Co ty tu jeszcze robisz? 


Zwiewaj od tego damskiego boksera. 


Ktoś by powiedział. Nie mam takiego zamiaru. On zrobił to tylko raz, zdarza się. Jeśli przeprosi, wybaczę. Wiem, że się powtarzam, ale zrobię to bo ten człowiek chyba na prawdę jest moim szczęściem. 


Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Mimo że... nie oszukujmy się. Wciągnął mnie w to całe gówno, nie winię go za to. Jeśli zaczęłabym nad tym głębiej rozmyślać to znalazłabym mnóstwo powodów żeby go opuścić, ale nie chcę tego. Na razie skupiam się na tych przeciwnych powodach. 


Jest ich dużo, ale czy wystarczająco?


Powoli wstałam z łóżka, podpierając się na rękach i chwiejąc na boki. Nagle poczułam przeraźliwy ból głowy. Tak mną wstrząsnęło, że aż musiałam podeprzeć się o komodę. Co znowu? To pewnie przez ten natłok emocji. Czułam że coś właśnie rozrywa mój policzek. Ah, no tak. Chcę tak bardzo o tym zapomnieć... że na prawdę przez chwilę o tym zapomniałam. Czas wrócić do rzeczywistości.


Nie dość że cię uderzył, to jeszcze w twarz.


Tak, wiem. Westchnęłam cicho, zmierzając w stronę mahoniowych drzwi w mojej satynowej koszuli. Obym nie spotkała go ani po drodze, ani w kuchni. Nie jestem na to jeszcze gotowa. 


Prawdopodobnie śpi teraz w drugiej sypialni, aczkolwiek nie jestem pewna. Modlę się jednak żeby tak było. Tak, morderczyni się modli... Pff... 
Powoli schodziłam schodek po schodku, mając nadzieję na to, że tego ranka nie będę musiała się z nim zmierzyć. 


Marzenia chyba jednak się spełniają.


Pomyślałam przemierzając pusty salon, a potem kuchnię, w poszukiwaniu tabletek przeciwbólowych. Na szczęście, długo szukać nie musiałam. Były w szafce, na swoim stałym miejscu. Gdy Odwróciłam się, w celu nalania sobie wody do szklanki, mój cały plan na ten poranek poszedł się jebać.


Odchrząknęłam znacząco, odsuwając się od niego jak najdalej i ignorując jego osobę. Nie chcę go. Nie teraz. Idź sobie.
- Dzień dobry. - On po tym wszystkim co stało się wczoraj ma jeszcze czelność mówić mi po prostu te dwa słowa? Pierdol się. 


Fuknęłam nosem, połykając tabletkę i popijając ją wodą. - Boli cię głowa? - Spytał, na co ja w odpowiedzi najchętniej  wyciągnęłabym mu środkowy palec, ale... Boję się? Na prawdę się go boję? 


Nagle poczułam dłoń na moim biodrze i aż podskoczyłam, wypuszczając z rąk szklankę, która spadła na kafelki, roztrzaskując się w drobny mak. Nie dotykaj mnie gościu. Szybkim krokiem skierowałam się do drzwi, ale zatrzymał mnie nagły ucisk w nadgarstku. 


Gwałtownie się zatrzymałam, bojąc się o kolejny ruch z jego strony, ale on po prostu stanął przede mną, a po chwili już klęczał, błagając o wybaczenie. - Przepraszam. Tak bardzo przepraszam. - Zaczął, ściskając moje nogi w swoich ramionach. - Ja nie wiem dlaczego to zrobiłem. Na prawdę. Proszę, wybacz mi. - Podniósł głowę do góry, przenosząc na mnie wzrok. - Proszę.


Czy on... Płacze? Nie możliwe. Mój wyraz twarzy mówił sam za siebie. Byłam w szoku. Przecież oboje wiemy że on nigdy nie płacze. Ja? Kiedyś. Wcześniej byłam inna, on nie bardzo. Skinęłam tylko głową, wyrywając się z jego uścisku i biegnąc do sypialni. Chcę być sama. Teraz.



                                 ***



Siedziałam w bezruchu na łóżku, wpatrując się pusto w ogromne okno. Było mi dobrze, dopóki ktoś nie zakłócił mojego spokoju, zapalając światło. Tylko jedna osoba może znajdować się w tym domu oprócz mnie, więc nie byłam z tego faktu zbytnio zadowolona.


Jego nie chcę oglądać najbardziej. Proszę, wszyscy tylko nie on.
- Alice? - Powiedział cicho głos gdzieś za mną. Oh, zamknij się i wyjdź z tego pokoju. - Wszystko okej? - Chyba sobie kurwa żartujesz. Nic nie jest okej. I to przez ciebie.


- Wyjdź. - A raczej wypierdalaj stąd. Zamknął się na jakąś chwilę, żeby potem znów wydobyć z siebie jakieś słowo.
- Ale... - Oczywiście nie zdążył powiedzieć nic więcej, gdyż przerwałam mu, powtarzając poprzednie słowo.


- Wyjdź. - Jęknęłam, chowając twarz w dłoniach. Ten człowiek powoli zaczyna wyprowadzać mnie z równowagi. Zaraz rzucę w niego jakimś wazonem, albo coś. Jak w filmach. Obawiam się tylko że w tym pokoju nie ma żadnego wazonu. Tym razem grzecznie opuścił pomieszczenie, nie odzywając się już więcej. 


Dzięki Bogu, który nie istnieje. Odetchnęłam z ulgą, chowając twarz w poduszce. Policzek boli, ale nie obchodzi mnie on w tym momencie. Pisnęłam najgłośniej jak umiałam, ale on tego nie usłyszy. Nie, nie mówię o Zaynie. Mój ojciec nie usłyszy tego pisku. Nie usłyszy wołania o pomoc. 


Może nawet lepiej byłoby mi z nim? Może powinnam już teraz do niego iść? Z Zaynem czy bez? Właśnie to jest najtrudniejsze pytanie. Plus, tylko słabi popełniają samobójstwo, a ani ja, ani mój facet nie jesteśmy słabi. Nina była. Nie udało jej się, a teraz wylądowała w psychiatryku. 


Nie, to nie jest dobry pomysł. Pokręciłam głową i podciągnęłam kolana pod brodę, biorąc głęboki oddech. Co ja mam teraz zrobić. Jestem sama, czy jednak nie? Zayn jest moim szczęściem czy piekłem? Nic z tego nie rozumiem.



                                ***



Poderwałam się z kanapy wraz z charakterystycznym dźwiękiem dzwonka do drzwi. Listonosz. Upewniłam się, patrząc przez wizjer, ale ujrzałam tylko dobrze znanego mi mężczyznę w średnim wieku, ubranego na niebiesko. 
- Dzień dobry pani Anastazio. - Uśmiechnął się szeroko.


- Dzień dobry. - Odpowiedziałam mało entuzjastycznie, ledwo podnosząc prawy kącik ust do góry.
- Zły dzień? Standardowo, jeden list dla pani. - Przytaknęłam lekko głową, odbierając od niego białą kopertę, zaadresowaną do mnie.


- Dziękuję. Do widzenia. - Powiedziałam szybko, na co on prawdopodobnie odpowiedział tym samym, ale byłam za bardzo zajęta rozmyślaniem co napisał do mnie, jak okazało się Liam. Pobiegłam szybko do salonu, siadając na kanapie i lekko zdyszana, ze zdenerwowaniem i zniecierpliwieniem rozerwałam całą górę koperty. 


W środku była śnieżnobiała kartka wypełniona starannym, charakterystycznym pismem Liama. Zanim zaczęłam czytać, wzrokiem odnalazłam lekko zamazany punkt. Czy on płakał podczas pisania? Tekst był bardzo, bardzo krótki. Zdecydowanie krótszy niż zwykle.



                               Londyn 25.07.2016r.


                  Kochana Alice!


Wiesz jak bardzo chciałbym cię teraz widzieć, ale nie mogę z wiadomych dla nas powodów. Martwię się o ciebie. Mimo że minęły te dwa lata, boje się o ciebie. Wciągnęłaś się w coś czego nie możesz już odwrócić. Wiem, rozumiem cię. Mam nadzieję że kiedyś wrócisz do domu. Jakieś tam minimalne szanse zawsze są, prawda? Gdy byliśmy małymi dzieciakami mówiłaś mi że zawsze trzeba mieć nadzieję. Nie wiem skąd ci się brały takie mądrości w wieku dziesięciu lat, ale pomińmy ten fakt. Nie mam żadnych wieści ze szpitala... Wiesz o co mi chodzi. Ale to chyba dobrze, bo wiem że nic się złego nie dzieje, a Nina żyje. Pamiętaj że wszyscy tu za tobą tęsknimy. No... przynajmniej ja. Nie bardzo utrzymuję kontakt z twoimi najbliższymi, ale ja na pewno. Kocham cię. Wiesz o tym, prawda? Kocham cię i zawsze będę. Mam nadzieję że ty mnie też. Jeśli ten palant coś ci zrobi... no nie wiem. Uderzy. Lub coś w tym stylu, to ja go zabiję nie zważając na konsekwencje. Mówię... albo raczej piszę serio. Nie wiesz nawet jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Chciałbym cię teraz przytulić...


Właśnie w tym momencie tekst był zamazany, a ja nie byłam w stanie przeczytać tylko jednego słowa, co nie było jakimś szczególnym problemem, bo to wszystko dało ułożyć się w logiczną całość.


... za tobą tęsknię. Cały czas czytam ten jeden jedyny list. Potrzebuję cię. Nie wiem jak ja sobie radzę. Tyle czasu bez ciebie. Dwa lata. Pewnie nawet wyglądasz inaczej. Jakoś nie wyobrażam teraz sobie ciebie w wersji z długimi, jasnymi włosami i piegami na całej twarzy. Ten piękny uśmiech śni mi się po nocach. Proszę, odpisz. Mam nadzieję że w ogóle kiedykolwiek cię jeszcze zobaczę.


                                  Bardzo cię kocham
                                                        Liam



Czy wspominałam, że ani razu nie odpisałam Liamowi? Oczywiście poza tym pierwszym listem. Napisałam mu że jestem bezpieczna i żeby się nie martwił. Po nim, co tydzień w ten sam dzień przychodził do mnie list. Nie zniechęcił się nigdy. Jak widać, są one coraz krótsze i w niektórych słowa się powtarzają, ale on ciągle pisze i nie przestaje. Może powinnam w końcu odpisać? Boję się. Tyle czasu minęło...



_________________________________________________________________________________












sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 3

                 


                  * Alice' POV *



- Wiesz co? Może jednak nie? - Mruknęłam cicho, odsuwając się o kilka kroków, wyciągając pistolet zza pleców i strzelając niczemu winnemu mężczyźnie prosto w głowę. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym schowałam broń do torebki i spokojnie przeszłam za budynek, mijając się z Zaynem. Sukces. 







Jak zwykle. Ściągnęłam szpilki ze stóp i rozpoczęłam krótką wędrówkę do samochodu. Która to już akcja? Straciłam rachubę. Na prawdę. Nie boję się że ktoś to usłyszał. Mam tłumik. 


Rozejrzałam się wokoło, widząc tylko zaciemniony parking a za nim las. Księżyc świecił dziś wyjątkowo jasno a gwiazdy wysypały się po całym niebie ledwo zostawiając kawałki granatowej powierzchni. Otworzyłam drzwi od samochodu kluczami, których o dziwo na szczęście tym razem nie zgubiłam i rozłożyłam wygodnie na miejscu pasażera.


- Już? - Spytałam, gdy tylko usiadł obok mnie. Nie odezwał się. Mruknął tylko coś na znak odpowiedzi. - Wszystko okej? - Zmarszczyłam brwi, niespokojnie wiercąc się na fotelu.


- Tak. - Bąknął krótko, odpalając silnik.
- Widzę że nie. - Powiedziałam pewnie, odwracając się w jego stronę.
- Wszystko. Jest. W. Porządku. - Wysyczał przez zęby. Co? Nigdy się tak nie zachowywał. Nigdy nie był dla mnie taki niemiły. 


- Ale prze...
- Możesz po prostu zostawić mnie w spokoju?! - Wrzasnął nagle, a ja aż podskoczyłam na siedzeniu, otwierając szeroko oczy. Byłam w szoku. Powoli odwróciłam się w stronę szyby i pokręciłam głową ze zdekoncentrowania. 


Co mu jest? Przełknęłam ze zdenerwowania ślinę. Kogo jak kogo, ale jego to się boję. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Dziwne że boję się swojego chłopaka. Tylko czasem, bo znam jego umiejętności i wiem co jest w stanie zrobić. 


Nigdy nie podniósł no mnie ręki, aczkolwiek wiem jaką ma siłę. Przecież to jest morderca. Tak samo jak ja. No właśnie. Trochę się zapominam. Lepiej żebym nie myślała o takich rzeczach, bo to jest trochę dziwne. Nawet bardzo dziwne.


- Przepraszam.
- Lepiej nawet nie wymawiaj tego słowa, gdy nie jest szczere. - Fuknęłam cicho, na co oczywiście się zamknął. Wiedziałam. Przewróciłam oczami i zaczęłam skupiać się na niedokońca wyraźnych obrazach za szybą.








                                  ***



- Okej. Możesz przestać mieć tego swojego focha. - Bąknął czarnowłosy gdy tylko przeszliśmy przez próg drzwi wejściowych naszego domu.
- Ja mam focha?! - Prychnęłam, machając rękami na wszystkie strony. - To ty w ogóle się nie odzywasz, a jak już to najchętniej byś mnie pogryzł! Nie wiem co ci się dzieje, ale jedyną osobą w tym domu, która strzeliła focha jesteś ty! - Odwróciłam się tyłem rzycając szpilki gdzieś w kąt i idąc wzdłuż korytarza.



- Obrażasz się o byle co a teraz nawet na mnie nie patrzyłaś! - Wrzasnął, a ja słyszałam za sobą kroki.
- Wydarłeś się na mnie nie wiadomo dlaczego! - Odwróciłam się z powrotem w jego stronę. - Przecież ja nawet nic ci nie zrobiłam! 


- Może ja po prostu pragnąłem żebyś na chwilę się zamknęła! Chciałem mieć spokój! - Jego krzyk wypełnił całe mieszkanie, a ja aż się wzdrygnęłam. Mierzyliśmy się morderczymi spojrzeniami pełnymi wściekłości.


- Ale ja tylko się o ciebie martwię! Nie możesz osądzać mnie o to że mi na tobie zależy!
- A może jesteś po prostu nadopiekuńcza?! Sam potrafię o siebie zadbać! 


- Czyżby?! Nie musisz od razu przychodzić do mnie z mordą! - Wrzeszczałam równie głośno, mając ochotę mu przywalić.
- Mogłabyś zająć się własną dupą! Wcale cię nie potrzebuję! 


- Bo jesteś tylko jebanym skurwielem,  myślącym tylko o czubku własnego nosa! ! - To był jeden ułamek sekundy. Jak gdyby to nie miało żadnego znaczenia, z niewiarygodną siłą uderzył mnie prosto w twarz, co zwaliło mnie z nóg. 


Nie mogłam w to uwierzyć. Ból fizyczny jakby przestał istnieć. Jedyne co czułam to szok, niedowierzanie i zawód. Jak on mógł mi to zrobić? Z moich oczu wypłynęły  łzy. 


Owszem, płakałam z bólu. Psychicznego bólu. Podniosłam się z ziemi, kręcąc głową. Stanęłam z nim twarzą w twarz. - Patrz. - Palcami wskazałam na łzy spływające mi po policzkach, po czym tym razem ja uderzyłam go z otwartej dłoni w policzek. 


Wiem, że to nie równa się z jego uderzeniem, ale nie obchodzi mnie to. Nawet się nie skrzywił. No cóż. Ledwo weszłam po schodach na górę i wyciągnęłam z szuflady moją koszulę nocną. Dopiero teraz odczułam ból lewej strony twarzy. Okropny ból, który wyrządził mi on. Mój kochany Zayn.


Nieprawdopodobne, a jednak stało się. Nigdy nie podejrzewałabym go o coś takiego. Niestety, przeliczyłam się. Pomyliłam się co do niego. Po ponad dwóch latach znajomości i większość bezgranicznej miłości, przynajmniej z mojej strony... on był w stanie zrobić mi coś takiego.


Wiem że mnie kocha. Zrobił to tylko w napadzie wściekłości. Chciał żebym przestała się o niego zamartwiać, przestała w ogóle mieć język w gębie. Obiecuję. Od dzisiaj będzie marzył i modlił się o usłyszenie mojego głosu. 


Pominęłam fakt, że pierwszy raz od ponad roku płakałam. Obiecałam sobie że nigdy więcej nie będę płakać, a najgorsze jest to, że to właśnie mój Zayn do tego doprowadził. Uderzył mnie. On na prawdę mnie uderzył. 


Pociągnęłam nosem, wychodząc z łazienki po uprzednim wzięciu prysznica i ubraniu się. Nie patrzyłam nawet w lustro. To było dla mnie za wiele. Gdy weszłam do pokoju, zastałam puste łóżko. Ma rację. Teraz niech lepiej nie pokazuje mi się na oczy.


Powoli położyłam się na materacu, opierając policzek o miękką poduszkę. Szybko jednak z jękiem odskoczyłam od niej. Sapnęłam cicho, rezygnując ze spania na boku i przewróciłam się na plecy. Dalej nie mogę w to uwierzyć.


- Dobrze wiesz że nigdy nie podniósłbym na ciebie ręki, wręcz przeciwnie. Zabiję każdego kto dotknie cię choćby jednym palcem. - Zaśmiał się czarnowłosy, gładząc mnie po plecach i coraz mocniej przyciskając do siebie. - Wiesz o tym, prawda?
- Wiem. - Odparłam pewnie, spoglądając w te piękne błyszczące w świetle księżyca tęczówki.


Tak, to najbardziej boli.






                                ***



Obudziły mnie rażące promienie słoneczne. Oczywiście, nie zasunęłam wieczorem zasłon. Gdy jednak przypominam sobie co wczoraj się stało całkowicie się usprawiedliwiam. 


Właśnie. Wczorajszy dzień... tak na prawdę to noc, zapadnie mi w pamięci na długo. Co ja mam teraz zrobić? Już nigdy więcej się do niego nie odezwać? Wyrzucić z domu? 


Nie mogę. Nie tylko dla tego że nie chcę, chociaż to też gra tutaj swoją rolę, ale on jest silniejszy. To on mógłby z łatwością wyrzucić mnie z domu. Kocha mnie, to wiem na pewno, ale dlaczego mi to zrobił? 


Odkąd pamiętam, łatwo jest wyprowadzić go z równowagi, ale czy to go usprawiedliwia? Nie mam pojęcia. Jeśli mnie przeprosi, wybaczę. Ale jedno jest pewne. Nie zapomnę mu tego do końca moich dni.



_________________________________________________________________________________




poniedziałek, 28 lipca 2014

Liebster Awards x2




NIE, TO NIE ROZDZIAŁ ;C JEŻELI CIĘ TO NIE INTERESUJE TO PO PROSTU OMIŃ NOTKĘ ;)



Zostałam nominowana przez dwa blogi.

i



Myślę że wiecie co to Liebster Awards, ale jeżeli nie...



Nominacja do Libster Awards jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym ) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga który cię nominował.



Może od razu przejdźmy do pytań?



Pierwsza nominacja: 



1. Czy masz jakiegoś idola?
Oczywiście. Są nimi One Direction, Little Mix i 5SOS

2. Czy byłabyś w stanie umrzeć za osobę, którą kochasz?
Myślę że nie odpowiem zbyt oryginalnie gdy napiszę że tak, ale to jest prawda.

3. Jest jakaś rzecz, którą chciałabyś zrobić, ale się boisz?
Chyba mało jest takich rzeczy, których boję się zrobić ;)

4. Wolisz filmy zagraniczne czy polskie?
Zagraniczne. Zdecydowanie ;D

5. Horrory czy komedie?
Komedie. Po horrorach mam straszne schizy ;o

6. Wymień 3 swoich ulubionych pisarzy i ich najlepsze (według ciebie) książki
Jejku, nie czytam zbyt wiele książek. Jeżeli już to są to fanfictions. Mogę wymienić tylko jedną moją ulubioną pisarkę. Może nie każdy ją lubi, ale jest to Danielle Steel. Najlepsze jej książki według mnie? "Duża dziewczynka" i "Charles Street 44".

7. Jaki jest twój ulubiony gatunek muzyczny?
Hmm... Wydaje mi się że Pop. Czasami słucham R&B albo Trance.

8. Boisz się śmierci?
Nie bardzo. Nie myślę o tym. 

9. Wierzysz w życie po śmierci?
Podobnie jak wyżej, nie myślę o tym zbyt wiele, więc odpowiedź brzmi nie wiem.

10. Jest jakiś kraj, który koniecznie chciałabyś odwiedzić?
Może to dziwne, ale chciałabym odwiedzić Anglię. Konkretnie stolicę, czyli Londyn.

11. Jakie jest twoje hobby?
Głównie pisanie. Czasem rysuję.



Druga nominacja:



1. Jak często wstawiasz nowy rozdział ?
Kiedyś wstawiałam codziennie, albo prawie codziennie. Teraz nie mam za bardzo czasu, dodatkowo prowadzę dwa blogi na raz, więc pojawiają się one nieregularnie. Raz na tydzień lub kilka tygodni.

2. czy masz więcej blogów ?
Posiadam dwa aktywne blogi.

3. Jakiego gatunku muzyki słuchasz ?
Odpowiedziałam na to pytanie w poprzedniej nominacji. Pop, czasami R&B i Trance.

4. Który z chłopców jest najprzystojniejszy ? 
Z 1D? To jest chyba najtrudniejsze pytanie ever. Wszyscy są mega przystojni i trudno jest wybrać jednego. Moim zdaniem najprzystojniejszy z całej piątki jest Zayn.

5. Zainteresowania ?
Jest ich baardzo dużo. Między innymi pisanie, rysowanie, jazda na rolkach, j.angielski, fotografia, gotowanie. To jest na prawdę kilka z takich największych w morzu moich zainteresowań.

6. Jak ma na imię twoja najbliższa osoba ? (przyjaciółka/przyjaciel) 
Daria <3

7. O czym jest twój blog ?
Dużo by to pisać... Tak ogólnie jest to Fanfiction (inaczej opowiadanie) z nieistniejącym One Direction. Dramat/Romans. Czasami wydaje mi się nawet że to jest Horror O.o

8. Czytasz inne blogi ? 
No pewnie. Kiedyś nałogowo. Teraz już trochę mniej.

9. Ulubiona książka ?
Nie wiem ;c Przepraszam że to nie książka, ale kocham "After" <3 xD

10. Ulubiony film  ?
"Igrzyska Śmierci" Obie części. Lubię też "Pamiętnik" i "Zielona Mila" ;)

11.Kto jest twoim autorytetem ? 
Liam Payne. Luke Hemmings.



Przepraszam, ale nie nominuję żadnego bloga. Po prostu nie wiem kogo ;D



Dziękuję za obie nominacje <33







piątek, 25 lipca 2014

Rodział 2



     
                        * Alice' POV *



Jedno uderzenie serca. Drugie. Na strychu zapanowała cisza, a ja obróciłam się gwałtownie do tyłu, z ulgą stwierdzając, że to tylko Zayn.
- Przestraszyłeś mnie. - Warknęłam, przykładając dłoń do serca.
- Co to? - Spytał, mijając mnie i wskazując na parapet.


- Nie wiem. Pozytywka, jak widać. Usłyszałam melodię, więc... - Nie zdążyłam dokończyć bo Zayn mi przerwał.
- Włączyła się sama? - Powiedział, rozszerzając oczy w szoku.
- Na to wychodzi. Myślałam że ty to zrobiłeś. - Odparłam cicho, przełykając ślinę.
- To nie możliwe. - Pokręcił głową, szybko przenosząc wzrok na drzwi, na które całkiem przypadkiem wpadłam idąc do tyłu i chcąc wyjść stąd jak najszybciej.


Wystraszył się? Przecież to nie duchy. Niedorzeczność. Prychnęłam pod nosem, przez chwilę zawieszając dłoń na klamce by zaraz potem zbiec po schodach w dół. Nie będę interesować się takimi błahostkami. I tak mam już mnóstwo problemów na głowie.


Fuknęłam cicho, łapiąc za kubek z nadal ciepłą kawą i przeszłam do salonu, siadając na kanapie, przykrywając się kocem. Usłyszałam skrzypienie schodów gdzieś z tyłu, więc zorientowałam się że Zayn tu idzie. 






Obejrzałam się do tyłu, czekając na pojawienie się jego osoby w drzwiach, ale nic takiego się nie stało.
- Zayn? - Spytałam trochę głośniejszym tonem niż zamierzałam.
- Tak kochanie? - Odpowiedział z góry, schodząc po schodach i wchodząc do pomieszczenia.
- Ty... Nie schodziłeś... - Zdziwiłam się, ledwo składając słowa w całość, nerwowo machając ręką i wskazując na drzwi za nim.


- No teraz zszedłem. Potrzebujesz czegoś? - Spytał ze zdezorientowaną miną. Dziwne... 
- Nie. Nie ważne. - Bąknęłam, szybko odwracając się z powrotem. Byłam nieźle skonsternowana. O co tu chodzi? Czy on robi sobie ze mnie jaja? Przecież przed chwilą wyraźnie słyszałam że ktoś schodzi po schodach. Sądząc po jego minie to nie wydaje mi się żeby żartował. 



                               ***



- Masz wszystko? - Zayn przewrócił oczami, trzymając jedną dłoń na klamce od drzwi a drugą bawiąc się kluczami.
- Już, już. - Powiedziałam chyba setny raz, biegając tam i z powrotem w poszukiwaniu prostownicy, gdy nagle zauważyłam upragniony przedmiot na komodzie. 


Nie wiem skąd ona się tu wzięła, ale nie mam teraz czasu na rozmyślanie nad tym. Szybko wpakowałam urządzenie do torby, w głowie powtarzając przygotowany wcześniej plan.
- Uda się. Jak zwykle. - Pocieszył brunet, gładząc dłonią moje plecy, na co ja tylko lekko skinęłam głową zanim wyszłam z pomieszczenia a on zaraz za mną.


Rozejrzałam się wokoło nasuwając ciemne okulary na nos i w tym czasie gdy Zayn zamykał drzwi wejściowe, ja zaczęłam iść w stronę samochodu. Prawie w ogóle się nie denerwuję. Robiłam to już zbyt wiele razy, więc i teraz się nie zawaham. Ktoś pomyślałby że jestem nieludzka, zła, straszna, ale to wszystko jest prawdą, a ja przyznaję się do tego bez bicia.


Stałam się taka sama z siebie, więc nikt nie ma prawa osądzać o to Zayna. To nie jego wina. Po prostu diametralnie się zmieniłam. Bez niczyjego wpływu. Wiem, że to co robię nie jest dobre, ale już się przyzwyczaiłam. Do widoku zamglonych oczu, do zimnej skóry, do krwi na moich rękach.






Jeżeli nadal ktoś zastanawia się gdzie jadę, to od razu rozwieję wasze wątpliwości. Tak, idę zabić kolejną niczemu winną osobę. Taka jestem. Nie znam litości i nie wiem czy to się kiedykolwiek zmieni. Mimo że mam kasy jak lodu to dalej to robię. Spytacie dlaczego? Cóż, ja sama nie znam odpowiedzi. 


Może znów powtórzę to słowo? Przezwyczajenie. To chyba to, aczkolwiek nie mam pewności. Uwierzcie mi jednak. Nie jestem jedyną osobą na tym świecie, która robi takie straszne rzeczy. Aż chce mi się śmiać na te dwa ostatnie słowa. Otóż to. 


Allison. Mówi ci to coś? Nie? Jest jeszcze gorsza niż ja. Z powagą stwierdzam że to jest możliwe. Ja mam jeszcze coś z człowieka, natomiast ona nie bardzo. Już dawno przestała ufać komukolwiek. Nawet nam.  Nie zabija nas tylko dlatego, że jesteśmy po jej stronie i zna nasze umiejętności. Właśnie.


- O czym tak myślisz kochanie. - Zwrócił się do mnie mulat, siadając na miejscu kierowcy i jedną dłoń kładąc na moim kolanie.
- Nie ważne. Jedź już. - Mruknęłam, opierając czoło o szybę, a po chwili widząc zamazane obrazy za nią.



***






- Co ty tu robisz Allison? - Warknęłam, spoglądając na wysoką blondynkę stojącą przede mną.
- Pomagam ci. - Strzeliła mi fałszywy uśmieszek, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Prychnęłam cicho, stukając obcasem o nienagannie czyste kafelki.
- Nie potrzebuję w tym niczyjej pomocy. - Odpowiedziałam, coraz bardziej się niecierpliwiąc.


- Ładnie wyglądasz. - Zmieżyła mnie wzrokiem od góry do dołu, po chwili znowu wracając do moich oczu. Jak zwykle. Zmienia temat.
- Przestań. Powtarzam że nie potrzebuję pomocy. Dam sobie radę sama. Jak zwykle, z resztą.


- Pff.. Jasne. - Zaśmiała się cicho, po czym wyszła. Nie wiem o co chodzi, ale to nie jest w ogóle do niej podobne. Przecież ona nikomu nie pomaga. Pokręciłam głową ze zdezorientowaniem i skierowałam swoje kroki w stronę wyjścia z toalety. 


Duszno. Zbyt duszno. Za dużo jest tutaj tych grubych ryb oddychających potwornie drogim powietrzem. Wszędzie unosi się zapach kasy. Nie wiem czy znalazłabym tutaj gdzieś jeden gram kurzu. Wszystko jest idealnie wypolerowane i lśniące. 


Jeszcze kilka lat temu pomyślałabym że tu nie pasuję ale nie teraz. Nie jestem taka sama jak oni. Co do tego jestem pewna, ale mój portfel zdecydowanie nie jest pusty. Mam nadzieję że domyślacie cię dlaczego. 


Przechodziłam z gracją pomiędzy stolikami, słysząc stukot moich obcasów uderzających o posadzkę. Spiorunowałam wzrokiem faceta, śliniącego się na mój widok, po czym usiadłam przy stoliku wyznaczonym specjalnie dla mnie. Przedstawienie czas zacząć.



_________________________________________________________________________________
















poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 1




* Alice' POV *



- Alice? - Usłyszałam szept, gdzieś w oddali. - Alice. - Rozejrzałam się wokoło, ale jedyne co mogłam dostrzec to ciemność. - Potrzebują cię. - Powiedział głos, którego z niewiadomych powodów nie mogłam rozpoznać.


- Kto? - Spytałam równie cicho.
- Wszyscy. Dlaczego nikomu nie ufasz? - Głos stawał się coraz głośniejszy, jakby się do mnie zbliżał.


- Ufam. - Odparłam pewnie, a przed oczami mignął mi obraz Zayna.
- Wcale nie. Nie możesz ufać tylko jemu. Co się z tobą stało? Kiedyś byłaś inna. - Mówił głos, teraz już prosto do mojego ucha, na co zamknęłam oczy, mocno ściskając powieki.


- Kim ty jesteś, żeby tak o mnie mówić? - Wysyczałam przez zęby. Nagle usłyszałam głośny huk. Słyszałam głos, tóż nad moim uchem, ale nie czułam oddechu. Czy to sen? 
- Kimś, na kim kiedyś ci zależało. Komu ufałaś. - Poczułam lodowatą dłoń, gładzącą mnie po ramieniu.


 Przede mną wyrył się zamazany obraz. Widziałam to wszystko jakby przez mgłę, ale słyszałam wyraźnie każde słowo.
- Jesteś niesamowita. Jak ty to wymyśliłaś? - Spytała mała dziewczynka, a mi serce podskoczyło do gardła.
- Te ruchy przychodzą same. Możemy je jakoś wykorzystać! - Wykrzyknęła druga. Czy to... Ja? 


Przełknęłam ślinę, kręcąc z niedowierzaniem głową. 
- Pewnie! Wiesz co? - Blondynka złapała małą brunetkę za ręce i popatrzyła jej prosto w oczy. - Kiedyś będziesz najlepszą tancerką na świecie. Zobaczysz. Gdy już nie będziemy razem, pamiętaj o bransoletce. Chce żebyś wiedziała że zawsze będziesz moją siostrą. - Uśmiechnęła się szeroko, wtulając w ciało dziewczynki.
- Pamiętam siostro. - Powiedziała druga przez łzy.


Obraz przestał być jakkolwiek widoczny, a ja znowu widziałam tylko ciemność. Przełknęłam ślinę, obracaląc się gwałtownie do tyłu. Nie czułam już niczyjej obecności. 


Moje ciało ogarnęła gęsia skórka z powodu nagłego zimna. Okręcałam się dookoła, szukając jakiegokolwiek światła. Słyszałam tylko głośne bicie mojego serca i nierównomierny oddech.


- Ellie!





~*~



Zerwałam się nagle z łóżka z głośnym krzykiem. Ogarnęłam wzrokiem pomieszczenie, w którym byłam i złapałam się za głowę, klęcząc na podłodze, okrytej miękkim dywanem.


 Byłam cała oblana potem, więc szybko wytarłam twarz o ogromną koszulkę Zayna, którą miałam na sobie. Był już prawie ranek. Za oknem widać już wschód słońca, a elektroniczny zegarek,  stojący na komodzie wskazywał godzinę czwartą.


Z trudem wstałam z podłogi i usiadłam na łóżku. Właśnie, jak ja znalazłam się na podłodze? Mniejsza z tym. Przełknęłam głośno ślinę, gładząc po policzku Zayna, leżącego obok mnie. Nigdy nie miałam takiego snu. Dawno nawet nie myślałam o mojej 'siostrze'. 


Tylko że... skąd mam mieć pewność, że to ona? Ta postać nie chciała mi się pokazać, ona... nie oddychała. Dużo czasu minęło, ale dlaczego miałaby nie żyć? 


Pokręciłam głową, widząc otwierające się, zaspane oczy. Te piękne, magiczne oczy. Uśmiechnęłam się pod nosem, co on oczywiście odwzajemnił, podnosząc się na łokciach.


- Czemu nie śpisz? - Spytał cicho. Ta chrypa zabija. W przenośni i dosłownie.
- Miałam sen, obudziłam się przed chwilą. - Mruknęłam, odsuwając się na swoje miejsce, ale on mi na to nie pozwolił, owijając silne ramię wokół mojej talii.


- Koszmar? 
- Nie koniecznie. Śnił mi się... ktoś. - Przymknęłam oczy, opierając głowę o jego klatkę piersiową.
- Kto? - Zapytał, z wyczuwalną niecierpliwością w głosie.
- Pamiętasz jak mówiłam ci o Ellie? - Jąkałam się, ale nic nie mogłam na to poradzić.


Mruknął coś w rodzaju odpowiedzi i zmarszczył brwi.
- Tylko... dlaczego ona niby miałaby ci się śnić? - Odparł zaciekawiony.
- Mówiła, że nie ufam ludziom, a potem zobaczyłam wspomnienia z mojego dzieciństwa. - Powiedziałam szeptem, kreśląc palcem po jego tatuażach.


- Jest taka możliwość, że ona nie żyje? - Przeniósł na mnie swój wzrok, mrużąc oczy. 
- Nie... wiem. Minęło już sześć lat odkąd ostatni raz ją widziałam. Wiele mogło się zmienić. - Odparłam, próbując ogarnąć moje rozproszone myśli. - Możliwość zawsze jest.


- Mogła być chora. - Ścisnęłam mocno powieki. Nie chcę tego słuchać.
- Przestańmy o tym gadać. - Wstałam gwałtownie z łóżka, tym samym wyrywając się z jego uścisku i skierowałam kroki w stronę kuchni. Kawa. To jedyna rzecz, której teraz potrzebuję. Włączyłam ekspres i usiadłam na blacie, patrząc przez ogromne okno.


Czy ona na prawdę może nie żyć? Wszystko na to wskazuje. Tylko dlaczego to znowu spotyka właśnie mnie? Giną ludzie, na których najbardziej mi zależy. Czasem nawet sami próbują się zabić. Tak, pamiętam to jak Liam napisał mi w liście że Nina próbowała popełnić samobójstwo, bo nie mogła poradzić sobie psychicznie z utratą Louisa. Napisałam do niego pierwsza, oczywiście. 


To była i jest jedyna możliwość kontaktu. Nie pamiętam nawet jak oni wszyscy wyglądają. Liam, Nina... moja mama. Z nią też utrzymuję właśnie taki kontakt. Nie wie wszystkiego, na szczęście. W sumie, nawet wy nie wiecie... Zayn oddał pieniądze temu, który nas ścigał, ale teraz musimy ukrywać się przed policją. Te wszystkie morderstwa... tak, było ich o wiele więcej niż jedno. 


Aż nie mogę uwierzyć w to, jak dużej ilości niewinnych  ludzi odebrałam życie. Mniejsza z tym, dziwię się że jeszcze nas nie złapali. Pewnie prędko tego nie dokonają. Prychnęłam lekceważąco, zakładając ręce na piersiach. Nigdy im się to nie uda. No chyba że ktoś by nas wkopał, co jest bardzo mało prawdopodobne.


Potrząsnęłam głową, wracając do rzeczywistości. Na dworze jest już prawie jasno, a ja w głowie słyszę nieznaną mi melodię. Jakby z pozytywki. Westchnęłam głośno i wlałam gorącą kawę do mojego ulubionego kubka. To tylko w mojej głowie czy na prawdę? Zmarszczyłam brwi, biorąc duży łyk cieczy, parzącej mój język. Melodia nie ustępowała.


Odłorzyłam kubek na stolik, zmierzając za dźwiękiem z niemałym zaciekawieniem. Powoli stawiałam kroki w stronę, jak się okazało strychu. Słyszałam tylko podłogę, skrzypiącą pod moim ciężarem. Melodia była coraz głośniejsza, jakbym się do niej zbliżała. Powoli otworzyłam drzwi i wsunęłam się do środka, zostawiając je otwarte. 





Rozejrzałam się dookoła i spojrzałam na małe okno, a dokładniej jego parapet, na którym stała pozytywka. Włączona. Otworzyłam szeroko oczy, podchodząc bliżej. Z każdym krokiem wydawała się piękniejsza. Była wysadzana jakimiś kamieniami szlachetnymi, a w środku były dwie postacie i ... wisiorek? Tak sądzę. Aż błyszczała, rażąc oczy swoim pięknem.


- Co ty tu robisz?


_________________________________________________________________________________