wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 9

                     * Alice' POV *

Gdy wróciłam tego dnia do domu pierwsze co zrobiłam to otworzyłam lodówkę bo uświadomiłem sobie że jeszcze dzisiaj nic nie jadłam. Zrobiłam sobie trzy kanapki i do szklanki wlałam sok pomarańczowy.
- Gdzie byłaś? - Usłyszałam za sobą głos mamy. 
- U Niny.
- Czemu nic mi nie powiedziałaś?
- Bo… tak nagle zadzwoniła i… 
- Dobra. - Machnęła ręką i poszła do salonu. Uffff... Udało się...  Ale czy to nie było zbyt proste? Uniosłam brew biorąc łyk soku. To co mówił Zayn kilka godzin temu było dziwnie przerażające. O co mu chodziło z Louisem? Zna go? Byłam zbyt przestraszona jego osobą żeby o cokolwiek spytać. Odwiózł mnie do domu. Kiwałam tylko głową. Dalej nie mogę przestać być zadziwiona jego zachowaniem. Nie wiem co myśleć. Skończyły się kanapki. Poszłam na górę i położyłam się łóżku patrząc w sufit. Zamknęłam oczy. Co widzę? Liam. Kurwa. Liam. Popierdolony kutas myślący tylko o sobie. Kurwa. Mój najlepszy przyjaciel. Mój brat. Moje szczęście. Za co ja go winię? Za prawdę? Nie byłam na pogrzebie ojca ani  nie pojechałam nigdy odwiedzić jego grobu. W dalszym ciągu nie potrafię się z tym pogodzić. Codziennie żyję w nadziei że wróci z pracy witając się z nami tym swoim wesołym głosem. Przyjdzie, przytuli...

- Cześć córeczko! Gdzie mama? - Spytał uśmiechając się od ucha do ucha.
- Poszła do sklepu. Dopiero wróciłam ze szkoły. - Odparłam rzucając mu się na szyję i chichocząc. - Zawieziesz mnie dzisiaj na zajęcia?
- Nie ma sprawy skarbie. Kiedy się zaczynają?
- Za godzinę. - Mruknęłam prosto w jego ramię. - Idę do pokoju. - Odparłam wspinając się po schodach. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam zastanawiać nad sensem słów mojej siostry, Ellie. Tak naprawdę nie jest moją siostrą ale tak nazywamy siebie nawzajem. Powiedziała że kiedyś zostanę najlepszą tancerką na świecie. Bzdura. Ona tańczy lepiej. Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi.
- Tu jest moja księżniczka! Przyniosłem kakao.
- Tato! Mam już prawie czternaście lat. 
- No i co z tego? - Zaśmiał się głośno i wepchnął mi w dłoń kubek z ciemną cieczą i bitą śmietaną. - Co tam? Jak twój nowy układ?
- Świetnie! Patrz na to. - Gwałtownie wstałam i pokazałam mu nowy ruch z mojej choreografii który wymyśliłam razem z Ellie.
- Wow! Super!
- Co nie? - Usiadłam spowrotem na swoje miejsce i upiłam łyk gorącej czekolady. Zaczął mi się bardzo dokładnie przyglądać. - Co się tak patrzysz? - Zaśmiałam się.


- Jesteś już taka duża... Dlaczego czas tak szybko mija? - Pocałował mnie w czoło i pogładził po policzku - Dla mnie i tak zawsze będziesz moją małą córeczką.  - Oddałam mu pusty już, kubek i głośno westchnęłam. - Powiem ci pewny cytat… 
- Oj tato! Znowu… - Jęknęłam niezadowolona i przewróciłam oczami.
- Śpieszmy się kochać ludzi. Tak szybko odchodzą.

                           ***
- Jedziemy już tato?! - Krzyknęłam zbiegając po schodach i naciągając kurtkę na ramiona.
- Tak, tak. Już. - Mój rodziciel wyłonił się z kuchni z kluczami w dłoni. - Chodźmy. - Wyszedł z domu a ja zaraz za nim. Dojechaliśmy w dziesięć minut.
- O której cię odebrać?
- O dziewiętnastej. - Przytulił mnie mocno.
- Pa córeczko. Kocham cię.
- Ja ciebie też tato ale przecież widzimy się za dwie godziny. - Wywróciłam oczami.
- Nigdy nic nie wiadomo. - Pomachał mi i odjechał a ja poszłam na zajęcia taneczne.

                             ***
Wyszłam z budynku i czekałam na tatę. Nagle ktoś do mnie zadzwonił. Nie był to tata tylko mama. O co chodzi? Może nie ma czasu i to ona po mnie przyjedzie?
- Halo? Mamo? - Powiedziałam skonsternowanym głosem
- Alice… - Płakała. Ale dlaczego?
- Dlaczego płaczesz? I czemu nie ma taty, powinien już być. - Spytałam zaskoczona.
- Tata… on… on nie żyje. Jechał po ciebie. Zginął na miejscu. - Wyszlochała moja rodzicielka.
- Co?! - Wrzasnęłam. - To nie prawda. Przestań kłamać! - Upuściłam komórkę która roztrzaskała się na drobne części na twardym betonie. To nie możliwe. Upadłam na kolana a po moich policzkach spływały chektolitry łez. Zwinęłam się w kulkę na środku chodnika i płakałam. Poprostu. Zaczęło padać. Bardzo. Ale ja nie miałam zamiaru ruszać się z miejsca.

Potrząsnęłam głową i starłam pojedyńcze łzy wierzchem dłoni. Pamiętam że zamknęłam się w pokoju na dwa tygodnie. Miałam anoreksję. Nie chodziłam do szkoły. To było dla mnie dziwnie podejrzane. " Śpieszmy się kochać ludzi " a potem jeszcze " Nigdy nic nie wiadomo " Jakby wiedział, że umrze. Dziwne. W kieszeni zawibrował mi telefon. Liam. Nie ma mowy. Odrzuciłam połączenie i zadzwoniłam do Niny.
- Gdzie ty byłaś i czemu mam cię kryć?
- Na imprezie.
- Z kim? Z tego co wiem to ostro pokłóciłaś się z Liamem.
- To przez niego.
- Musiałaś go sprowokować. 
- Może i tak. Ale mimo wszystko to on powinien mnie przeprosić. Powiedział o kilka słów za dużo więc dostał w twarz.
- Auć. Aż tak?
- Niestety. 
- Dzwonił.
- Taa… nawet przed chwilą.
- Czemu nie odebrałaś? Może chce cię przeprosić i się spotkać a ty co…
- Dlaczego od razu zakładasz że nie odebrałam?
- Bo cię dobrze znam Alice. A co? Odebrałaś?
- Nie.
- No właśnie.
- Następnym razem odbiorę. To prawie mój brat. Jedna z najważniejszych osób w moim życiu.
- No ja myślę. No więc z kim byłaś?
- Z takim kolegą.
- Czemu go nie znam? Przystojny?
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Fajnie było?
- Nawet.
- Dobra. Ja już muszę kończyć. Kocham. Pa.
- Pa. - Westchnęłam i włożyłam telefon spowrotem do kieszeni. Wszystko jest takie pogmatwane... Życie jest dziwne.


___________________________________
___________________________________ 

;)


 

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 8

                     * Alice' POV *

Obudziłam się w jakimś pokoju z ciemnymi ścianami. Z pewnością nie był mój. Gdzie ja jestem do cholery?! Poderwałam się gwałtownie z łóżka które także nie było moje. What?! Miałam na sobie sukienkę. Tą z imprezy... Właśnie! Impreza! Byłam w klubie z … Zaynem. Tak! Jestem u niego. Na pewno. Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę łuku… no wiecie… takiego bez drzwi. Poziom mojej inteligencji mnie zadziwia. Przy blacie, na krześle siedział Zayn. Tyłem do mnie. Moje przypuszczenia się sprawdziły. Postanowiłam że będę miła. W końcu pozwolił mi u siebie przenocować. Przynajmniej się postaram... Nic nie obiecuję. Z uśmiechem na ustach podeszłam do niego od tyłu i zakryłam mu oczy dłońmi. Pewnie wyglądam jak potwór ale nie wiem gdzie jest łazienka. Przytuliłam się do jego pleców i jedną rękę wsunęłam pod jego sweter. Ten prawie zakrztusił się kawą.
- Gdzie jest kibel? - Szepnęłam prosto do jego ucha.
- Korytarzem w prawo. - Powiedział rozbawiony mulat.
- Dzięki. Lepiej się nie odwracaj. - Odparłam kierując się spowrotem na korytarz i w prawo. Rzeczywiście łazienka. Ale co ja mam ubrać? Ta sukienka jest kurewsko niewygodna. Opłukałam twarz wodą zmywając makijaż oczu, wytarłam ją ręcznikiem wiszącym obok i przeczesałam włosy dłonią. Chyba już nie jest tak źle, pomyślałam spoglądając w lustro. Wróciłam się do kuchni ale nie było tam Zayna. Poszłam więc do pokoju. Tego w którym się obudziłam. Leżał na łóżku pisząc coś na telefonie. Wzrokiem odszukałam moją torebkę i wyjęłam z niej "Awaryjne legginsy" Tak. Noszę coś takiego w torebce. Chyba jako jedyna na tej planecie jestem przygotowana na takie coś. W sumie to nigdy nie wiadomo co znajdziesz w damskiej torebce…
- Ymm… Zayn? - Oderwał wzrok od komórki i spojrzał na mnie tymi pięknymi oczami… co Kurwa?! Wyłupiaste… gały o kolorze gówna! Tak, Alice trzymaj się tego. 
- Tak? Potrzebujesz czegoś?
- Nie mam co ubrać… No wiesz… masz jakąś koszulkę albo coś? - Wyjąkałam wpatrując się w jego przecudowne… wyłupiaste gały o kolorze gówna. Tak. Nie daj się zwieść. Bez słowa wstał z gracją godną greckiego… leniwca na haju. Dokładnie. Potrząsnęłam głową i złapałam frunącą w moją stronę szarą koszulkę. - Dzięki. Bąknęłam odwracając się na pięcie i pognałam w stronę łazienki niczym struś pędziwiatr... I tak nie wiem co to jest. Wzięłam szybki prysznic z udziałem mydła… bo na półce były same męskie żele. Nie chcę pachnieć jak facet. Ubrałam legginsy i koszulkę. Dodam że była dużo za duża. Sięgała mi do połowy ud. Albo ja jestem taka niska albo on jest olbrzymem. Prawda jest jednak taka że… w sumie po środku bo i ja jestem niska i on jest wysoki. O czym ja pierdolę? Wróciłam do tego pokoju i nie wiedziałam co mam robić. Mam tu jeszcze zostać? Może wrócić do domu? Chciałabym mieć jeszcze jakieś awaryjne trampki… Usiadłam obok niego i zaczęłam bawić się końcem koszulki.
- Zrobiłam wczoraj coś głupiego? Bo połowy nie pamiętam. - Spytałam spokojnie.
- Nie bardzo. - Powiedział odkładając telefon i mi się przyglądając. Kurwa. Niezręczna sytuacja. Kiedy ja zaczęłam tak dużo przeklinać w myślach?! Grrrr… co to znaczy nie bardzo?! Analizowałam to co pamiętałam. Siedzieliśmy przy barze, potem poszliśmy tańczyć. Kanapa. Obmacywał mnie zboczeniec. Co? Czy ja właśnie nazwałam go zboczeńcem? No dobra… znowu bar. Już wracaliśmy. Sprawdzałam chyba coś w telefonie i… o ja pierdole. Czy to stało się naprawdę, czy to tylko moja wybujała wyobraźnia?
- Pocałowałeś mnie. - Najwyżej się zbłaźnię.
- Tak. To prawda. - Czyli kurwa jednak.
- Pamiętasz to? 
- Jasne. Doskonale to pamiętam. Zrobiłem to świadomie.
- Dlaczego?
- Bo… sam nie wiem. - Pokręcił głową. No brawo gościu. Znasz dziewczynę pół dnia i całujesz ją nie wiadomo czemu. - Tak jakoś...
- Dobra. Skończ. - Przerwałam mu machając rękami na wszystkie strony i wstałam z łóżka. - Ile ty masz lat w ogóle? - Spytałam z irytacją. Znam tylko jego imię.
- Dwadzieścia. - Dużo. - A ty?
- Siedemnaście.
- Wyglądasz na więcej.
- Mówisz jak Louis... - Szepnęłam.
- Louis? - Podniósł lewą brew do góry i podniósł się do pozycji siedzącej.
- Taa…? 
- Kto to?
- Mój przyjaciel.
- Przyjaciel… ile ma lat? - Spuścił wzrok i podrapał się po brodzie.
- dwadzieścia dwa. Czemu się tak o niego wypytujesz? - Warknęłam. Podniósł głowę. Jego oczy były czarne. Gwałtownie wstał.
- Nie ważne. Jak ma na nazwisko?
- Co jest? Czemu jesteś zły?
- Nie jestem. Powiedz to jebane nazwisko. - Podniósł głos. Co mu się dzieje?! 
- Co cię to obchodzi! Przecież…
- Powiedz! - Krzyknął kurwa. Jego oczy wyrażały tylko wściekłość i furię.
- Nie denerwuj się.
- Mów.
- Tomlinson. - Odwrócił się i popatrzył na mnie zaskoczony.
- Louis Tomlinson? - Spytał na co skinęłam głową. - Skąd go znasz?
- Nie ważne.
- Trzymaj się od niego z daleka.


________________________________________ 
 
Przepraszam że rozdziały są takie krótkie i w ogóle ;c pseplasam. No i tak. Chciałabym wiedzieć czy ktoś to w ogóle czyta. Widzę że jest dużo wyświetleń a komentarzy dwa, może trzy. Nie wymagam rozwiniętych wypowiedzi na temat rozdziałów, ale byłabym wdzięczna gdybyście dali znak że czytacie. Ploseeeeeee <3 

sobota, 26 kwietnia 2014

Liebster Award ;3

Nominacja do Liebstar Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonywaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (musisz ich o tym poinformować) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


______________________________________________________________________


                  Cześć ludzie!! ^^ 

Zostałam nominowana przez: slick-fanfiction.blogspot.com

Pytania: 
1.  Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Ulubiony członek z 1D?
4. Skąd pomysł na bloga?
5. Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości?
6. Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
7. Ulubiona piosenka 1D?
8. Do jakich fandomów należysz?
9. Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole.
10. Jakie było twoje pierwsze wrażenie o 1D?
11. -

Odpowiedzi:
1. Alicja
2. Rocznikowo 15 -,- omg.
3. Kocham wszystkich oczywiście <3 ale tak najbardziej to chyba Liam ^^
4. Z mojej chorej głowy ;o
5. Londyn!!!!!!! ;*
6. Tak na serio to nwm. ;c ale może… pisarką, kucharką albo aktorką ? ;D
7. Najtrudniejsze pytanie ever... Wszystkie są wspaniałe *u* ale jak już muszę wybierać to : Over again, Moments, Half a Heart i You & I ;>
8. Directioner, mixer <3
9. Angielski!!! 
10. OMG… co za cudne głosy *w*.


Baaaaaardzo dziękuję za nominację! ;) 

Ja nominuję:


Moje pytania:
1. Jaki jest twój ulubiony zespół?
2. Kogo najbardziej lubisz z 1D?
3. Ile masz lat?
4. Gdzie pierwszy raz usłyszałaś chłopaków z 1D?
5. Ile masz wzrostu?
6. Czy lubisz swoje imię?
7. Masz jakieś zwierzę?
8. Jak ma na imię twoja/twój najlepszy/a przyjaciółka/przyjaciel?
9. Twoja ulubiona piosenka?
10. Jaki masz kolor oczu?
11. Masz jeszcze jakiegoś bloga?

____________________________





czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 7

                      * Alice' POV *

Wkurwił mnie. Bardzo mnie wkurwił.
- Halo? - Usłyszałam zaspany głos po drugiej stronie.
- Umm... Cześć, tu Alice.
- Alice? Czemu dzwonisz tak późno? Nie żeby mi to przeszkadzało ale…
- Chcę żebyś poszedł ze mną na imprezę. - Powiedziałam stanowczo.
- Imprezę? Ale…
- Idziesz czy nie? - Warknęłam machając ręką i dmuchając na świeżo pomalowane, czarne paznokcie.
- Jasne. Pewnie. Podjechać czy coś?
- Masz samochód? Fajnie by było. Wyślę ci adres smsem. 
- Okej. Będę za pół godziny. - Rozłączyłam się, napisałam mu adres i zapięłam suwak czarnej spódnicy.


Pofalowałam włosy na lokówce i zadzwoniłam do Niny.
- Hej. Obudziłam cię?
- Ja pierdole… co? No. I zabiję cię za to przy najbliższej okazji.
- Kryj mnie. Jakby co to nocowałam u ciebie. 
- Ale… - Nie zdążyła nic więcej powiedzieć bo włączyłam czerwoną słuchawkę. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądam całkiem nieźle. Może nawet lepiej. Zawsze miałam niską samoocenę.
Pięć minut później dostałam sms.


Kurde. Szybki jest. Wzięłam do jednej ręki torebkę a do drugiej czarne szpilki. Otworzyłam niepewnie drzwi. Czysto. Wyszłam z pokoju i zbiegłam ze schodów. Otworzyłam wejściowe drzwi i… jest! Udało się! Założyłam masakrycznie wysokie szpilki na stopy i podeszłam bliżej chodnika. Nie czekałam zbyt długo bo około dwie minuty. Pod mój dom podjechał wyjechany w kosmos Samochód. Szczena mi opadła.


Szyba się zsunęła. 
- Wsiadasz czy będziesz tak stać z otwartą buzią? - Powiedział rozbawiony Zayn. Ruszyłam z miejsca powoli okrążając samochód. Wsiadłam do środka. Omg. Nigdy nie byłam w takim samochodzie.
- Wow.
- Wiem. Widzę że już cię poderwałem na samochód. - Zażartował.
- Taa… - Jeszcze nie przestałam być zszokowana. Zaśmiał się cicho z mojej odpowiedzi.
- To gdzie jedziemy?
- Nie wiem. Do jakiegoś klubu. Ty wybieraj. 
- Okej.

                            ***

- Mógłbyś jechać troszeczkę wolniej. - Powiedziałam wychodząc z samochodu. Podeszliśmy do jakiejś latarni gdzie dopiero teraz tak naprawdę zobaczyłam jak wygląda. I kolejny szok. To był chyba najprzystojniejszy człowiek na ziemi. Czarne włosy zaczesane do góry, kilkudniowy zarost i te piękne kawowe tęczówki. Tak. Stwierdzam że chciałabym się teraz na niego rzucić. Seryjnie.
- Chodź do środka. - Podszedł do mnie i złapał mnie za rękę ciągnąc w stronę drzwi. Czy ja jeszcze wiem jak się oddycha? Chyba średnio. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku, usłyszałam wyraźnie o wiele za głośną muzykę raniącą moje uszy. - Pięknie wyglądasz. - Spuściłam wzrok rumieniąc się. 
- Dzięki. - Podszedł do baru a ja zaraz za nim. Bo co niby innego miałabym robić? Zamówił coś. Dla mnie też. 
- Skąd taka nagła zmiana zdania? - Spytał wpatrywając się prosto w moje oczy. 
- Co? 
- No wcześniej nie byłaś nawet jakoś specjalnie rozmowna a teraz dzwonisz do mnie w środku nocy bo chcesz iść ze mną na imprezę.
- Oh… Nie miałam z kim iść. - Bąknęłam.
- Serio? - Spytał z kpiącym uśmieszkiem.
- No tak. Mój przyjaciel mnie zdenerwował. - Czemu ja mu to mówię do cholery?!
- Ten co po ciebie przyjechał? - Kiwnęłam głową w górę i w dół. - Masz chłopaka? - Otworzyłam szeroko oczy. Zdziwiła mnie jego bezpośredność.
- Nie, a ty? - Udawałam obojętną.
- Czy mam chłopaka? - Zaśmiał się ironicznie.
- Dziewczynę. - Spaliłam buraka.
- Nie. - Powiedział spokojnie cały czas wpatrując się w moje oczy. Przed nosem wyrósł mi nagle jakiś kolorowy drink. Gdy już go wypiłam, postanowiłam iść na parkiet. Zatrzymał mnie jednak uścisk na nadgarstku. Odwróciłam się i ujrzałam ciemne oczy Zayna. - Idę z tobą. - Odparł. Zaciągnął mnie prawie na środek. Przetańczyliśmy dwie piosenki aż w końcu przyszedł czas na wolną. Ed Sheeran - Kiss me. Już chciałam wracać w poprzednie miejsce, ale poczułam ręce na mojej talii. Zayn. Przyciągnął mnie do siebie bardzo blisko. No chyba kurwa nie. Położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi a ręce owinęłam wokół karku. A co miałam niby zrobić? Wyszarpać się? Nie, dzięki. Kołysaliśmy się wolno w rytm muzyki. Ja pierniczę. Nie lubię tak "tańczyć". Zwłaszcza z nieprawdopodobne przystojnym facetem. Jego perfumy fajnie pachną. Jezus… o czym ty teraz myślisz Alice. Jest za blisko. Zdecydowanie. Piosenka się skończyła. Uffff… Odsunęłam się powoli. Uśmiechnął się. Miło. Dobrze że nie nadepnęłam mu na nogę albo coś... Chyba bym stąd uciekła ze wstydu. Do tego cała czerwona. A trudno byłoby biec na szpilkach. Prowadził mnie gdzieś za rękę jednocześnie piorunując wzrokiem porządliwe spojrzenia w moją stronę osobników płci męskiej. To było nawet zabawne. Usiadł na jakiejś kanapie i pociągnął mnie tak, że wylądowałam na jego kolanach. Uwaga! Moje policzki płoną! Objął mnie w pasie i zaczął całować moją szyję. Oh my god. Co się dzieje? Wierciłam się niespokojnie. 
- Możesz u mnie przenocować jeśli chcesz. - Wyszeptał mi prosto do ucha. Co?! O nie, nie, nie.
- To chyba nie jest dobry pomysł. - Przęknęłam ślinę.
- Ja uważam że to jest bardzo dobry pomysł. - Fuck. W sumie to nie mam gdzie spać. Mam nocować u Niny. Nie pomyślałam o tym. Chociaż mogłabym iść do niej. Ale jej rodzice… Nie wiem o co dokładnie mu chodzi mówiąc "Przenocować" zrozumiałam jednak gdy złapał mnie za udo. Zdecydowanie za wysoko. Sorry, nie jestem jakąś dziwką. Wstałam gwałtownie i poszłam w stronę baru. On za mną oczywiście. Zamówił mi drinka. Potem kolejnego. I następnego. I następnego. Chce mnie upić? W sumie to już jestem nieźle wstawiona. On o wiele mniej. Mam słabą głowę. Bardzo.
- Wracamy?
- Gdzie?
- Do domu.
- Nie mogę. Nocuję u przyjaciółki. - Zrobiłam nawias w powietrzu.
- Do mnie. - Przez chwilę się zastanawiałam.
- Mogę?
- Pewnie.
- Okej. - Zgodziłam się? Jestem aż tak pijana? Dobra. Ruszyliśmy w stronę drzwi  wyjściowych. - Czekaj. - Wyjęłam telefon z torebki i sprawdziłam godzinę. Trzecia trzydzieści pięć. No to nieźle. Gdy tylko schowałam telefon, zostałam przyparta do ściany. Przez Zayna oczywiście. Nagle… pocałował mnie. Brutalnie. Namiętnie. Ostatnie co widziałam to jego kawowe tęczówki.


___________________________________

środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 6

                        * Alice' POV *

Następnego dnia wszystko było w porządku. Dopóki Sally nie oznajmiła mi że dzisiaj zamykam. Co oznacza wracanie do domu po ciemku. Znowu. Postanowiłam zadzwonić do Liama.
- Halo?
- Hej. To ja, Alice.
- Tak, wiem. Wszystko dobrze?
- No tak jakby nie do końca. Dzisiaj zamykam i dalej jestem w barze.
- Nie ma mowy że będziesz wracać sama. Przyjadę po ciebie. Już skończyłaś?
- Tak. Właśnie miałam się zbierać. 
- Poczekaj tam na mnie. Będę za pół godziny najpóźniej. Do zobaczenia.
- Okej. Pa. - Włożyłam telefon do kieszeni i czekałam dziesięć minut. Postanowiłam ubrać buty, zamknąć bar i poczekać na niego na zewnątrz. Długo go nie było. Rozejrzałam się za boki ale nie dostrzegłam niczego ani nikogo podejrzanego. Było bardzo ciemno. Jedyne źródło światła dawał księżyc, który dzisiaj był wyjątkowo jasny. Nagle usłyszałam szept prosto do mojego ucha. Ktoś stał za mną.
- Cześć śliczna. - Aż gwałtownie odskoczyłam i się odwróciłam. Wystraszył mnie.
- Odwal się. - Bąknęłam cicho. Moim oczom ukazał się wysoki z pewnością mężczyzna z ciemnymi włosami zaczesanymi do góry. Więcej nie byłam w stanie zobaczyć. Przecież było ciemno. Wyglądał groźnie.
- Hej. Nie mam złych zamiarów. Zastanawiam się tylko dlaczego stoisz tu tak sama. Czekasz na kogoś?
- Na przyjaciela. Ma mnie odwieźć do domu.
- Pracujesz tu? - Kiwnął głową w stronę baru.
- Mhm.
- Jak masz na imię? - Cisza. Ten typ chyba sobie kpi.
- Ignorowanie kogoś jest niegrzeczne.
- Kto powiedział że jestem grzeczna. - Prychnęłam ale zaraz ugryzłam się w język. Co ja Kurwa powiedziałam?! On mógł to źle odebrać. Ja pierdole ale ja jestem głupia. To aż ociekało podtekstem wiecie jakim a wcale nie miało. 
- Czyżby? Ja jestem Zayn. Teraz mi powiesz?
- Alice. - Spojrzałam na niego kątem oka. Uśmiechał się. Może nie jest taki zły?
- Czemu jesteś taka oschła? 
- Wcale nie jestem. 
- Jesteś. - Gdzie ten Liam?! Bo nie mam zamiaru przeprowadzać dalej bezsensownej konwersacji z tym… Zaynem. - Alice. - Dotknął mojego ramienia ale szybko je wyszarpałam. - Boisz się mnie?
- Raczej nie ufam byle komu. - Liam. Wreszcie. Zanim jeszcze weszłam do samochodu Zayn wsunął mi jakąś kartkę do kieszeni.
- Do zobaczenia Alice. - Zamknęłam głośno drzwi.
- Kto to? - Spytał Liam. Wzruszyłam tylko ramionami. 

                             ***

- Haha przestań! - Zakryłam usta dłonią nie mogąc przestać się śmiać. - Liam! - Krzyknęłam ale on dalej nie przestawał robić tych głupich min. Ze śmiechu upadłam na podłogę i Uderzyłam się w kolano. Liam od razu przestał i podbiegł do mnie. 
- Wszystko w porządku?! - Odwróciłam się od niego i udawałam że płaczę gdy tak naprawdę pokładałam się ze śmiechu. - Alice. - Zaczął panikować. Gdy się odwróciłam dostałam poduszką w głowę. - To nie było śmieszne. - Dalej się śmiałam przytulając go. 
- Jakbyś zobaczył swoją minę… - Wyjąkałam powoli się uspokajając. - Nic nie odpowiedział tylko gładził mnie ręką po głowie.
- No weź. Myślałem że ci się coś stało. 
- Awww … jejku. Tak się o mnie troszczysz. - Powiedziałam wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- Wiadomo. O taki skarb trzeba się troszczyć. - Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go w policzek.
- Kocham cię bracie. - On tylko głośno westchnął.
- Bracie… - Szepnął.
- Co?
- Nic, nic siostro. - Ścisnął mnie mocniej i pocałował w czoło.
- Co robimy? - Spytałam cicho.
- Nie wiem. Ja mógłbym tu tak leżeć całą wieczność.
- A ja wolałabym coś porobić. - Zachichotałam wyrywając się z jego objęć i wstając. - Idziemy gdzieś?
- Co? Oszalałaś ?! Za pół godziny północ! - Spoważniał nagle.
- No i? Poszłabym do klubu. - Powiedziałam spokojnie a Liam patrzył się na mnie jakbym mu zabiła ojca chlebem. - Idziesz? Jak nie to zadzwonię do mojego nowego kolegi. - Zamachałam mu przed nosem kartką z numerem telefonu.
- Jakiego kolegi? - Spytał zaczynając się powoli denerwować.
- No normalnego. Tego sprzed baru.
- Nie idę na żadną imprezę. - Powiedział stanowczo zdenerwowany już maksymalnie.
- Okej. - Wzruszyłam ramionami i chwyciłam za telefon.
- I ty też nigdzie nie idziesz. - Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Nie będziesz mi rozkazywał. - Warknęłam patrząc na niego złowrogo.
- No sorry ale nie pozwolę na to żebyś chodziła po klubach z jakimś facetem którego nie znasz.
- To ja potrzebuję od ciebie jakiegoś pozwolenia?! - Oburzyłam się.
- Może!? Idź niech cię tatuś popilnuje! 
- Nie może. Jeszcze nie wrócił z pracy! - Powiedziałam ze łzami w oczach. 
- I nie wróci! On nie żyje i się z tym Kurwa pogódź! - Stałam przed nim zalana łzami. Jak on mógł. W jednej sekundzie go spoliczkowałam.
- Wynoś się! - Wrzasnęłam.
- Proszę bardzo. - Wyminął mnie i trzasnął za sobą drzwiami. Padłam na kolana i wpatrywałam się w podłogę. Łzy spływały mi po policzkach i spadały na podłogę. Otarłam je i pognałam do łazienki. Jak sobie chce to będzie sobie Kurwa miał. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i zrobiłam mocny makijaż.


___________________________________

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 5

                       * Alice' POV *

Bardzo dobrze rozmawiało mi się z Louisem. Mimo że jest ode mnie starszy o pięć lat. Nina chyba miała rację. Nawet spotkałam się z nim dwa razy. Pewnego dnia wysłał mi sms z pytaniem czy może do mnie wpaść bo mu się nudzi. Zgodziłam się od razu. Wie gdzie mieszkam bo raz mnie odprowadził pod same drzwi. Moja mama zapewne się zdziwi bo jeszcze nie przedstawiłam jej Louisa, ale mu zaufałam i teraz jest moim przyjacielem. Z niecierpliwością siedziałam na kanapie obok mamy i bawiłam się moją gumką do włosów, którą przed chwilą zdjęłam. 
- Spodziewasz się kogoś? - Spytała podejrzliwie moja rodzicielka. Kiwnęłam tylko głową w górę i w dół. - Liam czy Nina? - Uśmiechnęłam się lekko na pewność jej słów.
- Tym razem ktoś inny. - Burknęłam. Spojrzała na mnie z ciekawością. 
- Kto to?
- Zobaczysz. Mój nowy przyjaciel. - W tym właśnie momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Zerwałam się z kanapy i z prędkością światła pognałam do drzwi a moja mama miała ze mnie niezły ubaw. Otworzyłam dwi i ujrzałam dobrze mi znaną, uśmiechniętą twarz Tomlinsona. 


- Hej Alice! Jestem!
- Widzę. Chodź! - Z wyszczerzonymi zębami zrobiłam mu miejsce w drzwiach. Wszedł niepewnie a ja zamknęłam drzwi dość głośno i zaciągnęłam go za rękę do salonu. 
- To jest właśnie mój przyjaciel Louis mamo. - Wskazałam rękami na mojego towarzysza.
- Dzień Dobry.
- No to ten. My idziemy do pokoju. - Nie dałam jej nawet szansy się odezwać bo już zniknęliśmy w górze schodów. Louis się ze mnie śmiał. - No weź się ze mnie nie śmiej. Nie lubię przedstawiać ludzi. - Powiedziałam udając oburzoną i rozwalając się na łóżku. - Siadaj. Aż tak ci się nudziło że przyszedłeś do mnie?
- Nie. Po prostu lubię spędzać z tobą czas. - Uśmiechnął się do mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów na ziemi a ja mało co nie zemdlałam. Dosłownie. 
- Ja z tobą też. - Spuściłam głowę w dół i oblałam się rumieńcem. Z tej niezręcznej sytuacji wyrwał mnie wibrujący na łóżku, telefon. Dzwoniła Nina.
- Kto to? - Spytał Lou.
- Moja przyjaciółka, Nina.
- To całkiem zabawne bo… No ten… aaa nie ważne. - Popatrzyłam na niego z uniesioną brwią.
- Okeeeej… - Odebrałam połączenie. 
- Hej Alice! Co u ciebie? 
- Cześć! Wszystko dobrze.
- To super. Właśnie wracam z supermarketu. Może do ciebie wpadnę? - Popatrzyłam niepewnie na Louisa.
- Okej. Tylko że… już u mnie ktoś jest
- Kto? - Spytała zaskoczona. - No bo wiesz, jak chcesz to nie będę przychodzić. Nie chcę przeszkadzać…
- Nie! Przyjdź! Louis chyba nie będzie miał nic przeciwko. - Pytająco spojrzałam na Tomlinsona który machał głową w górę i w dół.
- Louis?… - Kilka sekund ciszy. Odchrząknęła lekko - No dobra.. Za parę minut będę.
- Spoko. To do zobaczenia!
- Tak. Pa! - Rozłączyła się a ja odłożyłam telefon na stolik.
- Dwie na jednego ? - Louis zaczął udawać przerażonego.
- Tak. - Uderzyłam go lekko poduszką. - Ej noo! Znowu będę musiała cię komuś przedstawiać ! - Jęknęłam niezadowolona a Lou się zaśmiał.
- Takie uroki nowej przyjaźni. - Przytulił mnie do siebie.
- Taaa… - Warknęłam.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę rozmawiając. Louis rozwalony na prawie całym łóżku a ja siedziałam po turecku w rogu, śmiejąc się co chwile z jego min i czynów. W końcu usłyszałam głos mojej mamy. 
- Nina przyszła! 
- Chodź tu lamo! - Krzyknęłam głośno.
- Tak się witają przyjaciółki?
- Tak. - Po chwili słyszeliśmy kroki na schodach i dźwięk otwieranych drzwi. Wstałam szybko i mocno ją przytuliłam.
- Dostaniesz kiedyś za tą lamę, alpaku. - Szepnęła. I odwróciła się w stronę Tomlinsona.
- Nina?! - Zszokowany brunet prawie spadł z łóżka.
- Louis?! - Chwilę stała z otwartymi szeroko oczami aż w końcu zaczęła się głośno śmiać.
- Znacie się czy jak?
- Jak.
- No to… je… hahaha…  właśnie hahah ten hahaha z kim haha pi.. hahaha..sałam! - Pomiędzy salwami śmiechu wyjąkała do mnie Nina. 
- Co? Serio?! Hahaha - Zaczęłam śmiać się razem z nią.
- To na prawdę ty Nina? Hahaha - Spytał Lou śmiejąc się jeszcze głośniej. 
- Dobra! STOP! - To zaczyna się robić dziwne i zapewne gdybyśmy nie skończyli śmiać się właśnie teraz, moja matka zadzwoniłaby do psychiatryka na nagłe wypadki. 
- Nie wierzę. - Powiedziała Nina przyglądając się Louisowi z otwartą buzią.
- To uwierz. - Odparłam przewracając oczami. Dziwnie się czułam. Zbędna? Może nie aż tak. Poirytowana? Trochę jak w tych dennych komediach romantycznych. Prychnęłam rzucając się na łóżko obok Lou. Zazdrosna? Kurwa nie. - Zamknij buzię bo ci mucha wleci - Zachichotałam pod nosem.
- Zamknij się Hanning. - Przyjaciółka szturchnęła mnie w ramię a Tomlinson odchrząknął próbując zwrócić na siebie uwagę. - Cieszę się że tu jesteś ale w ogóle się tego nie spodziewałam - Nina rzuciła mu się na szyję. Kurwa tak. Potrząsnęłam głową próbując wybić to sobie z głowy.


___________________________________

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 4

             
                      * Liam's POV *

Czekałem na Alice już od czterdziestu minut. Miałem przygotowane filmy i jedzenie. Może rodzice jej nie pozwolili? Zawsze jest przed czasem. Zadzwonię. Pierwszy sygnał, drugi. Nic. Co się dzieje? Minęła kolejna godzina a jej jak nie było tak nie ma. Dzwoniłem już chyba z milion razy ale cały czas jest ta sama reakcja. Kurwa. Może oni jej coś zrobili?! Nie! To nie możliwe. Szybko ubrałem buty i wybiegłem z domu. Biegłem prosto do domu Alice. Tą drogą którą zawsze chodzi. Oglądałem się co chwilę do tyłu i na boki. Nagle w oddali zobaczyłem chyba jakąś torbę. Podbiegłem bliżej. To torba Alice! Na pewno! Nie! To nie możliwe! Złapałem się za głowę i zaczęłem panikować. Co oni ode mnie chcą?! Zemsty?! Ale co to ma wspólnego z nią?! Zabrałem torbę ze środka chodnika i wróciłem do domu. Oparłem się o ścianę. Co teraz? Co mam zrobić? Szukać jej? To nie ma sensu! Moja komórka zaczęła wibrować. Kto to? O tej godzinie? Wyjąłem telefon z kieszeni a na wyświetlaczu zobaczyłem nieznany numer. Kto to może być? Wcisnęłem zieloną słuchawkę.
- Halo? - Powiedziałem zmartwionym głosem. 
- Cześć. To ja, Louis. - Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. - Wiem że jesteś zdziwiony że ci pomagam. Oni o tym nie wiedzą. Dziewczyna jest u nas. - Gdy to usłyszałem, zamarłem w bezruchu. Czyli jednak...
- Dlaczego dzwonisz? - Odezwałem się w końcu.
- Chcę pomóc ci ją wydostać.

                     * Alice POV *

Twardo. Leniwie otworzyłam zaspane oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Gdzie ja jestem?! Rozejrzałam się w okół siebie. Co?! Jestem w zupełnie identycznym miejscu o którym opowiadał mi Liam! Czego oni ode mnie chcą? Gdzie jest moja torba? Nie byłam związana. Wstałam i zrobiłam kilka kroków. Jest już jasno. Spróbowałam otworzyć drzwi ale były zamknięte. Popatrzyłam na malutkie okienko u góry ściany. Nie ma szans na ucieczkę. Nagle w mojej kieszeni coś zawibrowało. Telefon?! Są aż tak głupi że zostawili mi telefon?! Może myśleli że jest w torbie? Wyjęłam go z kieszeni moich obcisłych szortów. Na ekranie wyświetliy mi się numer i zdjęcie uśmiechniętego Liama. 
- Halo? Liam? - Szepnęłam żeby nikt mnie nie usłyszał.
- Alice?! To naprawdę ty?! Masz telefon?!
- Tak. Miałam go w kieszeni. Nie krzycz tak bo usłyszą. Gdzie ja jestem?
- Pewnie tam gdzie ja byłem. Nic ci nie jest? Nie jesteś związana?
- Sama się zdziwiłam ale nie.
- Słuchaj Alice. Nie ruszaj się z tamtąd. Louis chce na… poo… óc
- Co? Znowu?
- Ta.... Dz… - Co?! Nie! Proszę, tylko nie to!!! 
- Liam?! Nie słyszę cię. Przerywa. Halo? - Odsunęłam urządzenie od ucha i spojrzałam na wyświetlacz. Cholera! Jebany zasięg! Jestem na aż takim zadupiu?! Która w ogóle jest godzina?! Dwunasta trzydzieści?! 

                      * Nina's POV * 

Równo o trzynastej stanęłam przed drzwiami domu państwa Hanning i zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła mi mama Alice.
- Dzień Dobry. Jest Alice?
- Nina? Umawiałyście się? Nocowała u Liama i jeszcze nie wróciła. - Powiedziała zaskoczona pani Hanning. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Przecież umawiałyśmy się wczoraj na trzynastą. - Wszystko w porządku?
- Tak, tak. Dziękuję. Do widzenia. - Oddaliłam się od drzwi i od razu zadzwoniłam do Alice idąc w stronę domu Liama. Nie odbiera. Może zaspali? Po jakichś piętnastu minutach byłam przed domem Liama. Zapukałam głośno. Otworzył mi sam właściciel. 
- Nina? Co ty tu robisz?
- Umm… Cześć Liam. Nie ma u ciebie Alice? Jej mama mówiła mi że nocowała u ciebie.
- Cholera… 
- Co?
- Wejdź. Muszę opowiedzieć ci o czymś ważnym. - Weszłam do środka i udałam się za nim prosto do salonu.
- Czyli że nie ma u ciebie Alice?
- Nie zupełnie.
- A gdzie jest? Na jakiejś imprezie? U chłopaka? - Zaśmiałam się cicho. Ale jemu wcale nie było do śmiechu. Opowiedział mi wszystko. Od dni jego nieobecności do teraz. Siedziałam zszokowana z otwartą buzią patrząc na niego jak na kosmitę. - Jadę z tobą. -Powiedziałam stanowczo.
- Nie Nina. Nie możesz. To jest zbyt niebezpieczne.
- Proszę Liam...
- Nie. Idziesz do domu i jakby co to Alice jest u ciebie bo się minęłyście a ona już tam była. Okej? - Pomyślałam chwilę. W sumie to ktoś musi ją kryć a ja gdy pojadę tam z nimi to będę tylko przeszkadzać.
- Okej.

                     * Louis POV *

Nie jestem taki jak oni. Pomagam Liamowi bo wiem że nie załuguje na nic złego. Tylko odszedł. Jego sprawa. Tak samo jak ta dziewczyna… Chyba Alice? Wszedłem do pokoju gdzie byli już wszyscy. Harry ciągnął za sobą jakąś piękną, drobną istotę. To Alice?
- Jak mogłeś ją w to wplątać?! Zwariowałeś?! - Krzyknął Niall, a ja zaciągnęłem go na korytarz.
- Kim ona jest? To istny anioł. Nie pasuje tu. - Spytałem blondwłosego.
- Wiem. Powiedz to Zaynowi i Harremu. To przyjaciółka Liama, Alice. - Czyli to jednak ona. Niall wrócił do pokoju ale ja nie miałem takiego zamiaru. Weszłem do tego w którym są zapasowe klucze. Przeszukałem każdą szufladę aż w końcu znalazłem odpowiedni. Drugi ma pewnie Harry albo Zayn. Właśnie. Gdzie jest Zayn? Nie widziałem go jeszcze dzisiaj. Zamknęłem szufladę i zadzwoniłem do Liama.
- Mam klucz. Przyjedź za jekieś dziesięć minut bo narazie jest w innym pokoju. - Powiedziałem od razu.
- Okej. Dzięki że nam pomagasz.
- Nie ma sprawy. - Uśmiechnęłem się lekko i rozłączyłem. Weszłem spowrotem do pokoju w którym była reszta łącznie z dziewczyną. Patrzyła na mnie dziwnie.

                      * Alice POV * 

Byłam z nimi w jakimś pokoju. Potem któryś z nich znowu wepchnął mnie do tego w którym się obudziłam i zamknął na klucz. Co ja mam tutaj robić? Akurat w tym pokoju nie ma zasięgu. Mam takie szczęście że aż żadne. Usiadłam na podłodze pod ścianą i podciągnęłam nogi pod brodę. Ci ludzie nie wyglądali przyjaźnie ani tacy nie byli. A co jak mi coś zrobią? Boje się. Po moim policzku popłynęła samotna łza. Nawet nie dają mi niczego do jedzenia. Jestem głodna. Przypomniała mi się sytuacja z Liamem w moim pokoju. Zaśmiałam się cicho aby po chwili znów mieć smutną minę. Tęsknię za nim i za Niną. A co jeżeli przewiozą mnie gdzieś indziej, Liam i Louis mnie nie uratują, i nigdy więcej ich nie zobaczę? Ich, mojej rodziny, nawet Sally? Teraz już rozpłakałam się na dobre. Miałam obdarte nogi i ręce, gdzieniegdzie siniaki. Ten chłopak który mnie zaciągnął do drugiego pokoju nie był ani trochę delikatny. Złapał mnie za przedramię i zaczął iść. Nie dał mi nawet chwili na wstanie. Zrobiłam to dopiero w trakcie, dlatego mam obdarte nogi. Zauważyłam że z kolana po łydce cieknie mi strużka krwi. Musiałam zachaczyć o jakiś gwóźdź gdy mnie tak ciągnął. Nagle usłyszałem dźwięk zgrzytającego zamka. Ktoś otworzył drzwi. Podbiegł do mnie i wystawił rękę w moją stronę.
- Wstawaj. Musisz uciekać. To ja, Louis. Liam już na ciebie czeka. - Wyszeptał szybko. Z wachaniem złapałam za jego rękę i wstałam. - Gdy tylko zamknę drzwi, zaczynamy biec Okej? - Przytaknęłam lekko głową. Zegar wiszący na ścianie w korytarzu wskazywał prawie osiemnastą. Louis przekręcił klucz w zamku i zaczęliśmy biec. Ledwo za nim nadążałam ale cały czas trzymał mnie za rękę. W oddali, przy drodze zobaczyłam jakiś samochód a obok niego stał Liam i jak widać na nas czekał. Gdy tylko dobiegliśmy, mocno się do niego przytuliłam. Louis usiadł z przodu, Liam za kierownicą a ja z tyłu. To on jedzie z nami?! Zdziwiłam się trochę ale nic nie mówiłam. Po jakichś dziesięciu minutach znaleźliśmy się pod domem Liama. Weszliśmy do środka.
- Jak się czujesz Alice? Wszystko w porządku? - Pytał mnie przyjaciel.
- Tak. Jest dobrze.
- Co ci się stało w kolano?
- A nie, to nic. Zachaczyłam o jakiś gwóźdź. Jestem tylko trochę głodna. Nie jadłam nic od wczoraj.
- To prawda, nie dawali jej nic do jedzenia. - Powiedział Louis.
- Co?! Zaraz ci coś dam! Czekaj! - Spanikowany Liam pobiegł do kuchni a ja zaczęłam się z niego śmiać. W pokoju panowała niezręczna cisza. Może dlatego że prawie nie znam Louisa?
- Dziękuję - Powiedziałam w pewnym momencie, przerywając ciszę. 
- Za co?
- Za to że nam pomagasz.
- Nie ma sprawy.
- Ile masz lat? - Spytałam z ciekawości. Wyglądał na trochę starszego zarówno ode mnie jak od Liama.
- A co? Wyglądam aż tak staro? - Zaśmiał się a ja razem z nim.
- Nie.
- Dwadzieścia dwa a ty? - Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Siedemnaście.
- Serio? Wyglądasz na młodą ale nie sądziłem że aż tak. - W tym właśnie momencie wszedł Liam z talerzem pełnym kanapek i trzema kubkami cherbaty.
- O czym gadacie? - Spytał.
- O tym jak bardzo Louis jest stary a ja młoda - Odparłam śmiejąc się.


__________________________________\\

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 3

                    * Alice POV *

Minęło zaledwie kilka dni od momentu, w którym Liam opowiedział mi co się z nim działo przez dni jego nieobecności. Nie mam do niego żalu o to że nie odbierał telefonu ani nie dawał znaku życia. Bo niby jak? Nina o niczym nie wie. Liam albo jej unikał, albo ukrywał twarz w cieniu czapki a podbite oko za szkłami okularów przeciwsłonecznych. Dotrzymałam słowa i nie powiedziałam nikomu. Z tego co mi mówił to wiem, że jestem jedyną osobą, której powiedział o tym feralnym zdarzeniu. Między nami jest tak jak było. Bardziej jednak staram się żeby nie wracał sam do domu. Czasem zostaje u mnie na noc, albo ja u niego. Żeby tylko nie dopadli go ci kryminaliści. Dalej nie mogę jednak pojąć dlaczego jeden z nich mu pomógł. Może też chce odejść?
- Ziemia do Alice! Żyjesz ty?! - Z zamyśleń wyrwała mnie rozbawiona Nina. Machała mi dłonią prosto przed twarzą. - Nad czym tak myślałaś? 
- Yyyy… niczym. Trochę o tej klasówce z historii. Napisałam wszystko, ale nie jestem pewna co do jednej rzeczy. - Skłamałam.
- Mogłam się tego po tobie spodziewać! Weź się dziewczyno ogarnij. Myślisz tylko o tej głupiej szkole. - Wywróciła oczami i usiadła po turecku na przeciwko mnie. - Muszę ci coś powiedzieć.
- Mów - Z zainteresowaniem przechyliłam głowę w lewo i lekko przysunęłam się do przyjaciółki.
- Chodzi o ten portal randkowy… No ten co kiedyś założyłyśmy sobie dla jaj - Wyjaśniła widząc moją skonsternowaną minę.
- Co z nim?
- Napisał do mnie taki chłopak. Ma dwadzieścia dwa lata. Piszemy ze sobą już jakiś czas… - Uniosłam brwi z zaskoczenia.
- Daj sobie spokój Nina! Jest dla ciebie za stary! 
- To tylko pięć lat różnicy!
- Tylko?! 
- No nie bądź już taka drętwa. To wcale nie jest tak dużo. Poza tym, wysłał mi swoje zdjęcie.
- Nie gadaj że dałaś mu swoje bo dostaniesz.
- No tak się składa że … no ten, tego. Dałamniebij. - Powiedziała szeptem, ledwo słyszalnie.
- Co?! - Wstałam z miejsca i zaczęłam bić ją poduszką po głowie - Jesteś. Aż. Taka. Głupia?!
- No dobra! Przepraszam! - Krzyknęła zasłaniając się rękami a ja odrzuciłam moje narzędzie zbrodni na bok. - Ale wiesz jakie ciacho?!
- No i co z tego? Pamiętasz jak mówiłaś że o cztery lata starsi to już przesada?
- No wiem, wiem mamusiu. Zmieniłam zdanie. Jesteśmy narazie tylko przyjaciółmi.
- To chyba jasne. Nie jest się z kimś kogo się nie widziało na oczy i z kim się nie zamieniło ani jednego słowa.
- Ej! Widziałam go, na zdjęciu. - Wystawiła mi język.
- To się nie liczy.
- Pisałam mu o tobie…
- Nawet mnie nie denerwuj! - Znowu dostała z poduszki. - Co pisałaś?
- Nie ważne. Oczywiście o tym jaką jesteś wspaniałą przyjaciółką… - Mówiła powoli a ja prychnęłam pod nosem.
- Daruj sobie.
- Mówię tylko co pisałam - Podniosła ręce w geście obronnym.
- Mało mnie obchodzi o czym pisałaś z tym staruchem. - Powiedziałam specjalnie robiąc jej na złość.
- Ej! Nie mów tak o nim! Wcale nie jest staruchem! - Oburzyła się szatynka. Mało co mi oczu nie wydrapała. A ja cały czas chichotałam nie mogąc się opanować i zasłaniając się jedną ręką a drugą trzymając za usta. - to wcale nie jest śmieszne!
- Właśnie że jest! Dobra przestań już. - Odepchnęłam ją lekko.
- Zapomniałabym! Co z tymi zajęciami? Zapisy są jutro. - Weschnęłam z rezygnacją widząc jej błagającą minę. Dobra jest. Niczym kot ze Shreka.
- Po co w ogóle się mnie pytasz? Mam jakiś wybór?
- Czyli się zgadzasz?! - Pisnęła z radości. Przytaknęłam lekko głową uśmiechając się.
- Jejku! Będzie fajnie, zobaczysz! - Zaczęła mnie ściskać w swoich ramionach dopóki nie pisnęłam cicho słowa "dusisz". - Sorka ale jestem strasznie podekscytowana! 
- Właśnie widzę. Na jakie style chcesz się zapisać?
- Napewno na dwa. Jeden wybiorę ja a drugi ty, okej? - Przytaknęłam głową. - No to ja wybieram hip-hop! A ty?
- Nie wiem. Pomożesz?
- Pewnie! Myślałam nad Danceholl'em albo Jazz'em! - Pomyślałam przez chwilę. Danceholl'u Nie dam rady się nauczyć. A Jazz od zawsze był moim ulubinym tańcem. Też będzie ciężko.
- Chyba wolę Jazz. - Powiedziałam nieśmiało drapiąc się po głowie.
- Spoko. Więc ustalone. Hip-hop i Jazz?
- Tak. Tylko potem się ze mnie nie śmiej! No wiesz… z tego jak " tańczę " - Zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
- To raczej ty będziesz się ze mnie śmiać. Nie zapominaj że jestem na tym samym poziomie jeśli chodzi o taniec. - Zaśmiałam się głośno a ona razem ze mną.
- Nie wiesz co jest z Liamem?
- Możesz jaśniej?
- Dziwnie się zachowuje. Tak jakby mnie unika.
- Wydaje ci się. Może to dlatego że tak na niego wtedy naskoczyłaś?
- Możliwe. Chyba trochę przesadziłam. - Nagle po całym pomieszczeniu rozdzwoniły się pierwsze słowa piosenki Michaela Jacksona - Man in the mirror. Mówiłam już że Boston jest jego ogromną fanką? Nie? No to właśnie mówię. Też kocham tą piosenkę. Zaczęłam śmiesznie podrygiwać i naśladować głos Michaela. A raczej piszczeć. Nina miała ze mnie niezły ubaw. Zamknęłam oczy i kiwałam głową na wszystkie strony. Piosenka ucichła bo brązowowłosa odebrała telefon. Jęknęłam z niezadowolenia i opadłam na łóżko.
- Już?… Jest dopiero… Dobra… no… - Skończyła z kimś rozmawiać i zwróciła się do mnie. - To moja mama. Każe mi wracać do domu. - Powiedziała smutno. - Odprowadzę cię do drzwi. - Ubrała tylko buty. Na dworze było gorąco, w końcu to już czerwiec. - Widzimy się jutro? - Odparła.
- Dokładnie. O której są zapisy?
- O drugiej. Wpadnę po ciebie o pierwszej. Pójdziemy jeszcze na lody.
- Dobra. - Odpowiedziałam z uśmiechem i mocno ją przytuliłam. - Pa.
- Pa. - Pomachała mi jeszcze ręką i wyszła.

                            ***

Wzięłam w dłonie telefon i wybrałam numer Liama. Odebrał od razu.
- Hej Alice!
- Cześć! Dzwonię żeby spytać czy wszystko w porządku. No wiesz...
- Oh … No tak, wszystko jest okej. - Uśmiechnęłam się szeroko.
- To dobrze. Co robisz?
- Zamierzałem właśnie oglądać film. Może wpadniesz na nocowanie? 
- No nie wiem. - Spojrzałam na zegar ścienny wiszący na przeciwko mnie. Wskazywał dwudziestą pierwszą. Na dworze powoli się ściemniało.
- Proszę. Zanudzę się zaraz na śmierć. - Powiedział a ja zachichotałam pod nosem.
- Okej. Będę za jakieś pół godziny. 
- Dzięki wielkie! Czekam. - Wcisnęłam czerwoną słuchawkę po czym zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby i wyszłam mówiąc jeszcze mamie że nocuję u Liama. Na dworze panował półmrok. Bałam się trochę iść sama ale na moje szczęście jego dom nie był daleko. Szłam powoli, nie spiesząc się i rozkoszyjąc chłodnym powietrzem rozwiewającym moje włosy. Aż nagle poczułam szarpnięcie za ramię. Uderzenie w skroń. Ból. Ciemność.


_______________________________________




czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 2

                 * Liam's POV *

- Do widzenia - Powiedziałem zanim wyszłem z mojej ulubionej kawiarni. Było już ciemno, a jasne światło latarni rozjaśniało ulice. Zerknąłem w stronę parku gdzie ujrzałem cztery zakapturzone postacie. Zignorowałem je i ruszyłem przed siebie prosto do mojego domu, który znajdował się około dwieście metrów od kawiarni. Czułem się dziwnie. Jakby ktoś mnie obserwował. Z niepokojem obejrzałem się za siebie i zobaczyłem te same cztery postacie idące zaraz za mną. 
- Payne. - Usłyszałem za sobą głos, który rozpoznałbym wszędzie. Zayn. Cholera. Przyspieszyłem kroku ale to nic nie dało bo zaraz znaleźli się przede mną zatrzymując mnie. - Gdzie ci się tak spieszy? - Spytał Harry. Mam przejebane. Skąd oni się tu wzięli?! Niall patrzył na mnie złowrogo a Louis poprostu stał. Co teraz zrobić?! Kurwa.
- Do domciu? Pooglądać bajeczki? - Drwiąco warknął Zayn na co reszta wybuchnęła śmiechem. - Patrzcie, zaraz się popłacze.
- Odpierdolcie się.
- Uu… spokojnie … bo zaraz się zacznę bać. - Ironicznie załkał Harry wymachując rękami. Nie wytrzymałem i dostał prosto w ryj. - Ty skurwielu!! - Wrzasnął rzucając się na mnie. Trzy razy trafił mi w szczękę. Zawyłem z bólu i padłem na ziemię.
- I co? Fajnie? - Zapytał kopiąc mnie w brzuch. Zgięłem się w pól, łapiąc za to miejsce. 
- Zabieramy go chłopaki. - Powiedział Malik. Ktoś pociągnął mnie za ramiona i wciągnął do jakiegoś samochodu.
- Dalej nie pamiętam, chyba coś mi dali. - Powiedziałem, mocniej ściskając płaczącą Alice.
- Obudziłem się w jakimś ciemnym pokoju.
Otworzyłem oczy i ujrzałem ciemność. Przez malutkie okienko z kratkami, do pomieszczenia wpadało śwatło księżyca. Rozejrzałem się wokół. Mały stolik, krzesło, mnóstwo jakichś pudeł, no i drzwi. Gdzie ja jestem? Poczułem lekki ucisk na nadgarstkach. Szarpnąłem nimi. Lina. Na nogach też. Czuję się jak pierdolony kokon. Wszystko mnie boli. W tym momencie usłyszałem okropne skrzypienie i szuranie. Popatrzyłem na drzwi. Stał w nich Niall i Harry. Już pamiętam! Wciągnęli mnie do samochodu. Jest źle, bardzo źle. 
- Nasza królewna śnieżka się obudziła - Niall złapał mnie za koszulkę i pociągnął w górę zmuszając do wstania. Jęknęłem z bólu i oparłem się o ścianę. Styles palił papierosa. Nagle papatrzył raz na niego, raz na mnie, podniósł go w górę i zgasił n a mojej skroni. Tak poprostu. Krzyknęłem i szarpnęłem rękami zwiazanymi w linę. -zabieramy go. - Warknął odwiązując mi linę z kostek. Rozprostowałem nogi, ale byłem zbyt słaby by iść. Ciągnęli mnie za sobą. Nagle po prawej stronie zobaczyłem drzwi. Otwarte. Horan zostawił mnie ze Stylesem. Musiał powiedzieć coś komuś. Wykorzystując okazję, kopnęłem go prosto w brzuch. Zgiął się łapiąc za to miejsce. Chciałem zacząć biec ale on był szybszy. Dźgnął mnie nożem robiąc długą , głęboką ranę. Krzyknęłem głośno i popchnąłem Stylesa, a on upadł głową na jakiś ostry kant. Zacząłem iść jak najszybciej umiałem. Myślałem że to już koniec. Wykrwawię się. Gdy nagle zobaczyłem Louisa biegnącego za mną. Cholera. Już po mnie. Moje zaskoczenie było ogromne gdy rozwiązał mi ręce i złapał pod ramię.
- Chodź do mojego auta. Zabiorę cię do szpitala Liam. - Powiedział ciągnąc mnie w stronę samochodu. - Dasz radę? - Pokiwałem głową. Nie wiem czy mogę mu ufać, ale to już nie ma znaczenia gdy mogę wykrwawić się na śmierć. Bolało. Cholernie. Potem widziałem już ciemność. Gdy otworzyłem oczy, byłem już w zupełnie innym miejscu. Białe ściany. Białe wszystko. Leżałem w łóżku. Szpital. Czyli jednak mówił prawdę. Dlaczego to zrobił? Dlaczego mi pomógł? Przecież jest z nimi.
- Jezu!! Prawie cię straciłam! Mogłeś umrzeć! - Mówiła roztrzęsiona Alice.
- Ale żyję. Dzięki Louisowi. - Chodziła tam i spowrotem kręcąc głową. Chwyciła za sok z czarnej marchwii i upiła duży łyk.
- Ale dlaczego on ci pomógł? - spytała skonsternowana.
- Nie wiem.
- Ale ty przecież uciekłeś. Nie będą cię szukać?
- Napewno będą. - Pustym wzrokiem patrzyłem w ścianę.
- Jak to?! Dlaczego?! Co im zrobiłeś!?
- No właśnie nic! Może ktoś im coś powiedział! Może to dlatego że odeszłem?! Nie wiem. - Złapałem się za głowę.
- Co było dalej ? - Szepnęła.
- Nic. Wróciłem do domu i tyle. - Usiadła na łóżku obok mnie, po czym mocno mnie przytuliła. - Jestem głodny - powiedziałem śmiertelnie poważnie, a Alice parsknęła głośnym śmiechem. - No co? - Spytałem udając oburzenie.
- Jak możesz… hahaha 
- Nie wiem o co ci chodzi. - Wyprostawalęm się i podniosłem prawą brew do góry. Po jakimś czasie jednak nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać


___________________________________

Kursywa to retrospekcja! ;)

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 1

                 * Alice POV *

    Typowy pechowy dzień. Rozbicie firmowej szklanki, poślizgnięcie się na mokrej szmacie, spalenie żarówki i takie tam. Każdemu się zdarza. Dziwię się że jeszcze nie wywalili mnie z tej pracy. zwłaszcza że pracuję tu tylko na wakacje. Bez umowy. W dodatku po znajomości. Do tego dochodzi jeszcze ten upał na dworze. No po prostu mój wymarzony dzień. Oparłam się o najbliższy blat wycierając kropelki potu spływające po mojej twarzy. Pewnie się rozmazałam, no oczywiście. Spełniło się moje najskrytsze marzenie.
- Sally? Mam coś jeszcze zrobić? Proszę, powiedz że nie. 
- Ta stara jędza napisała że masz jeszcze umyć te rzygi. - Jęknęłam z niezadowoleniem.
- Muszę? Dzisiaj zrobiłam już wystarczająco dużo i… - Spytałam prawie że błagalnym głosem.
- i zniszczyłaś większość rzeczy w tym budynku. - Przerwała mi. Bez słowa wzięłam puste wiadro i poszłam napełnić je wodą.
- Fuuuu !! - Wydarłam się widząc dokładnie metr od kibla, jebane rzygi. Czy ci ludzie naprawdę nie umieją przejść pare kroków i wyrzygać się bez problemu po czym spłukać wodę, żebym ja potem nie miała dodatkowej pracy? Egoiści piepszeni. - Proszę ! Weź to zrób za mnie! Fuj! Widzę tu bułkę sezamową! -
Pisnęłam z obrzydzeniem przymykając oczy.
- Daj spokój, to tylko wymiociny! Ja nie mogę tego zrobić bo jestem zajęta! - Wrzasnęła z irytacją. Mogłabym przysiąc że teraz przewróciła oczami. Ta kobieta nie ma nawet pojęcia jaką dziurę wyryła w mojej psychice. No heloł! Ja przecież już nigdy w życiu nie tknę bułki sezamowej! Jęknęłam z niezadowolenia czując ten nieprzyjemny odór.
- Jezu! Ale to śmierdzi!
- To Zatkaj nos! - Krzyknęła śmiejąc się cicho.
- Nie śmiej się ze mnie! Jak jesteś taka pozytywnie do tego nastawiona to sama to umyj! - Warknęłam już trochę zdenerwowana.
- No weź się nie wkurzaj! Wystarczy że zamkniesz oczy i zatkasz nos!
- żeby to było takie proste… - Szepnęłam sama do siebie, chwytając za koniec drążka od mopa. 

                             ***
- Proszę cię …
- Nie. Ja i moje dwie lewe nogi na zajęcia taneczne? Nie rozśmieszaj mnie. Ja nie umiem tańczyć. 
- No ile razy mam ci powtarzać, że tam cię nauczą! - Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej opierając się o poręcz mojego łóżka.
- Idź z Liamem. 
- Co? Liam i taniec?! - Zachichotała.
- A ja to niby co? Prima Balerina?! - Wrzasnęłam dławiąc się śmiechem.
- Liam jest za stary. - Odparła poważnie.
- Ma dopiero dwadzieścia lat. Nie mieści się w grupie wiekowej? - Spytałam podejrzliwie.
- Yyyy… No ej! Już cię chciałam zbajerować! - Krzyknęła parskając śmiechem. Tak samo jak ja. - A Liam to gdzie? Nie zaprosiłaś go? - zadała mi pytanie a ja pokręciłam przecząco głową. - Czemu?
- Nie wiem. Zadzwonię do niego. - Zdjęłam mojego białego IPhona z szafki nocnej i wybrałam odpowiedni numer. - Nie odbiera. - Zmarszczyłam brwi.
- On zawsze odbiera - Powiedziała wolno z przerażeniem w głosie. - Zadzwoń jeszcze raz! - Zrobiłam to co mi kazała ale rezultat był taki sam jak wcześniej. - Może nie słyszy dzwonka albo ma wyciszony…
- Nie wiem ale to źle wygląda. Może ktoś mu ukradł telefon albo ktoś go zabił a jego zwłoki wyrzucił do lasu ! - Pisnęłam przerażona.
- Masz za bardzo wybujałą wyobraźnię Alice. Pewnie nic się nie stało. Może wyszedł gdzieś i zostawił telefon... Ale on przecież zawsze ma go przy sobie i zawsze odbiera… - Mówiła powoli a ja kiwnęłam energicznie głową w górę i w dół gdy usłyszałam ostatnie zdanie.
- No właśnie! Jejku… a co jeśli na prawdę coś mu się stało? 
- Dobra. Już nie dramatyzuj. To jak z tymi  zajęciami?

                             ***
Siedziałam na parapecie i patrzyłam w ciemne już, gwieździste niebo. Naprawdę martwiłam się o Liama. Po tym jak Nina poszła do domu, dzwoniłam do niego jeszcze kilka razy, ale za każdym razem słyszałam ten sam sygnał. Nie odrzucał połączenia. Albo nie ma przy sobie telefonu, albo na prawdę mu się coś stało. Ciekawe czy będzie jutro w szkole, jeśli tak to dostanie porządny opiernicz. Ponownie wcisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam. Ale doczekałam się znowu tego samego. Co jest grane? 
  
                            ***
Nie było go w szkole następnego dnia, i kolejnego też. Nie wiem co się z nim stało, ale bardzo się o niego martwiłam. Byłam nawet u niego w domu, ale nikt mi nie otwierał. Próbowałam go szukać. Byłam w każdym miejscu gdzie mógłby być. I nic. Zniknął. Nina też nie może się z nim skontaktować. Co się z nim stało do cholery?! Nie mogę przez niego spać w nocy! Gdzie jest Liam Payne i co się z nim dzieje?!

                            ***
- Może gdzieś wyjechał. Bądźmy dobrej myśli. - Powiedziała Nina idąc w stronę szkolnych szafek.
- Powinnyśmy zgłosić zaginięcie na policji. - Powiedziałam poważnym tonem bez ani krzty wesołości.
- Bez przesady. Gdyby wrócił byłby wściekły.
- Mamy do tego prawo. W ogóle nie daje znaku życia. - Przeszłyśmy kawałek po korytarzu i to co zobaczyłyśmy totalnie nas zszokowało. O parapet. Nasze stałe miejsce spotkań na przerwie, oparty stał Liam. Tak poprostu sobie stał z głową spuszczoną w dół, czapką z daszkiem i w okularach przeciwsłonecznych. Owszem, zgodzę się że słońce przeraźliwie świeci prosto w twarz, ale on nigdy przecież nie nosił okularów tego typu. Mówił że mu nie pasują. W dodatku jesteśmy w budynku.
- Liam? - Pierwsza odezwała się Nina. Nasza zguba podniosła lekko głowę wyciągając ręce z kieszeń spodni.
- Cześć wam - Powiedział spokojnie. Stałam kilka minut w bezruchu nie mogąc uwierzyć własnym oczom. 
- Jezu, gdzie ty byłeś! - Krzyknęłam po czym przytuliłam go najmocniej jak umiałam. - Tak bardzo tęskniłam… - Obiął mnie jeszcze mocniej, lewą rękę miał owiniętą wokół mojej talii a prawą lekko głaskał mnie po włosach.
- Już dobrze. Żyję. - Szepnął. Nina odchrząknęła znacząco. Puściłam go i odsunęłam się kawałek. Ona nie była wcale przyjaźnie nastawiona. Raczej wkurzona. Uwaga … Nina gryzie.
- Gdzieś ty był! My tu od zmysłów odchodziłyśmy! - Oho. Zaczyna się. - Nie odbierasz telefonu, nie ma cię w domu! Nie dajesz znaku życia! My już chciałyśmy zgłaszać zaginięcie na policji! 
- Uspokój się Nina. - W tym właśnie momencie zadzwonił dzwonek na lekcję.
- Ja już skończyłam lekcje. Idę do domu. Cześć. - Powiedziałam przytulając moją przyjaciółkę. 
- Ja mam jeszcze matmę. Pa - Popatrzyła na nas oboje i po chwilowym wachaniu lekko przytuliła Liama. Zazwyczaj rzucała mu się na szyję. To się porobiło… Stałam w tym samym miejscu do momentu w którym Nina całkowicie zniknęła z mojego pola widzenia.
- Ty nie idziesz na lekcje? - Spytałam przyjaciela.
- Ja też już idę do domu. Odprowadzę cię. 
- Nie musisz.
- Chcę. 
- Okej. - Wyszliśmy z budynku szkoły i powoli ruszyliśmy w stronę mojego domu. Po chwili krępującej ciszy w końcu się odezwałam. - Cieszę się że nic ci nie jest.
- Yhm… wiem że się o mnie martwiłaś. Tak samo jak Nina. Nie potrzebnie. Przepraszam że się nie odzywałem.
- Myślałam że coś ci się stało. - zerknęłam w jego stronę.
- Jestem cały. Jak widzisz.
- Wejdziesz? - Zapytałam gdy stanęliśmy przed moim domem.
- Okej, ale tylko na chwilę. - Otworzyłam drzwi i poszłam prosto do mojego pokoju  krzycząc do rodziców że wróciłam i będę w pokoju z Liamem. Usiedliśmy na łóżku.
- Po co ci te okulary? Nigdy ich nie nosiłeś. - Powiedziałam szybkim ruchem łapiąc za nie i ściągając. Pisnęłam z przerażenia i odskoczyłam upuszczając okulary na ziemię gdy zobaczyłam mocno podbite oko i rany wokół nich. Szybko zrzuciłam mu czapkę z głowy by ujrzeć rozcięty łuk brwiowy, siniaki na policzkach i ranę wyglądającą na podpalenie papierosem na skroni. Zakryłam usta dłonią i spojrzałam na rozciętą wargę oraz siniaki. Jak magłam ich wcześniej nie dostrzec?! Liam wyglądał na przerażonego. Podbiegłam do niego i złapałam jego twarz w obie dłonie. - Kto ci to zrobił? - Wyszeptałam ze łzami w oczach.
- Nie płacz. To nic takiego, na prawdę. - Złapał mnie za dłonie i wstał.
- Nic takiego?! Masz coś jeszcze?!
- Nie ważne. Nie mów o tym Ninie. Proszę.
- Liam… - Westchnął cicho i powoli z wachaniem podniósł koszulkę a mi ukazały się trzy ogromne siniaki na brzuchu i wielka rana ciągnąca się od mostka do biodra. Nie mogąc na to patrzeć odwróciłam się chowając twarz w dłoniach. Po moich rękach i policzkach płynęły słone łzy. Poprostu nie mogłam ich kontrolować. Po chwili poczułam ciepłe dłonie na ramionach. 
- Alice… proszę nie płacz. - Usłyszałam smutny i troskliwy głos Liama. Gwałtownie się odwróciłam.
- Jak ktoś mógł ci to zrobić!!? Nie zasługujesz na to!! - Przyciągnął mnie do siebie i zaczął powoli gładzić moje plecy. - Dlaczego? - Szepnęłam w jego ramię dławiąc się własnymi łzami. Każdy może o mnie powiedzieć że histeryzuję, panikuję. Ale ja poprostu nie mogę patrzeć jak mój najlepszy przyjaciel cierpi.
- Spokojnie… wszystko w porządku. - Szepnął prosto do mojego ucha.
- Kto ci to zrobił i gdzie byłeś przez te kilka dni? Proszę powiedz mi… - Ścisnęłam mocno w dłoniach jego koszulkę z tylu.
- Nie mogę.
- Błagam… - Pociągnęłam smutno nosem.
- Przepraszam… nie mogę ci powiedzieć. - Nagle coś mi zaświtało w głowie. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Czy to możliwe? Liam mówił mi że kiedyś przyjaźnił się ze złymi ludźmi. Że był taki jak oni.
- To oni? Ci ludzie… źli… - Wyjąkałam.
- Co?
- Mówiłeś kiedyś…
- tak, wiem o co ci chodzi. Nie sądziłem że o tym pamiętasz - Przerwał mi wyraźnie zaskoczony.
- To oni?
- Nie mogę ci…
- Oni. - Warknęłam - Czego od ciebie chcą?! Gdzie byłeś przez ten czas?!

___________________________________

Bohaterowie


.                   Alice Hanning                        
Wiek: 17 lat
Dobra uczennica. Nie przepada za imprezowaniem. Uwielbia spędzać czas ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi Niną i Liamem.
"Oddałabym wszystko żeby tylko móc znów go zobaczyć"


.                     Zayn Malik
Wiek: 20 lat
Niekiedy bardzo agresywny. Lepiej z nim nie zadzierać i nie wchodzić w drogę.
"Zapomnij o mnie a ja postaram się zapomnieć o tobie"


                         Niall Horan
Wiek: 20 lat
Miły tylko dla niektórych. Przyjaciel Zayna
"Zwariowałeś?! Jak mogłeś ją w to wplątać?!"


                   Harry Styles
Wiek: 19 lat
Nie jest typem 'grzecznego chłopca' czy 'aniołka'. Porywczy, łatwo go zdenerwować. Przyjaciel Zayna
"Co ty się tak tej cnotki uczepiłeś?"


                   Louis Tomlinson
Wiek: 21 lat
Jest najbardziej opanowany i odpowiedzialny z całej 'paczki' Zayna. Uprzejmy i miły dla innych, ale kiedy trzeba potrafi też pokazać swoją drugą stronę.
"Kim ona jest? To istny anioł. Nie pasuje tu"


                    Liam Payne
Wiek: 20 lat
Przyjazny i poukładany. Nie przepada za Zaynem i jego kolegami. Sam kiedyś należał do ich 'paczki' ale w którymś momencie stwierdził że to co robią jest przesadą. Przyjaźni się z Alice i Niną.
"Nie zasługujesz na nią"


                       Nina Boston
Wiek: 17 lat
Kocha swoją przyjaciółkę, Alice i przyjaciela, Liama. Bardzo podoba jej się Louis ale się do tego nie przyznaje. Liam nie byłby zadowolony. Miła i przyjazna. Rozśmiesza swoich przyjaciół gdy są smutni.


___________________________________