środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 1

                 * Alice POV *

    Typowy pechowy dzień. Rozbicie firmowej szklanki, poślizgnięcie się na mokrej szmacie, spalenie żarówki i takie tam. Każdemu się zdarza. Dziwię się że jeszcze nie wywalili mnie z tej pracy. zwłaszcza że pracuję tu tylko na wakacje. Bez umowy. W dodatku po znajomości. Do tego dochodzi jeszcze ten upał na dworze. No po prostu mój wymarzony dzień. Oparłam się o najbliższy blat wycierając kropelki potu spływające po mojej twarzy. Pewnie się rozmazałam, no oczywiście. Spełniło się moje najskrytsze marzenie.
- Sally? Mam coś jeszcze zrobić? Proszę, powiedz że nie. 
- Ta stara jędza napisała że masz jeszcze umyć te rzygi. - Jęknęłam z niezadowoleniem.
- Muszę? Dzisiaj zrobiłam już wystarczająco dużo i… - Spytałam prawie że błagalnym głosem.
- i zniszczyłaś większość rzeczy w tym budynku. - Przerwała mi. Bez słowa wzięłam puste wiadro i poszłam napełnić je wodą.
- Fuuuu !! - Wydarłam się widząc dokładnie metr od kibla, jebane rzygi. Czy ci ludzie naprawdę nie umieją przejść pare kroków i wyrzygać się bez problemu po czym spłukać wodę, żebym ja potem nie miała dodatkowej pracy? Egoiści piepszeni. - Proszę ! Weź to zrób za mnie! Fuj! Widzę tu bułkę sezamową! -
Pisnęłam z obrzydzeniem przymykając oczy.
- Daj spokój, to tylko wymiociny! Ja nie mogę tego zrobić bo jestem zajęta! - Wrzasnęła z irytacją. Mogłabym przysiąc że teraz przewróciła oczami. Ta kobieta nie ma nawet pojęcia jaką dziurę wyryła w mojej psychice. No heloł! Ja przecież już nigdy w życiu nie tknę bułki sezamowej! Jęknęłam z niezadowolenia czując ten nieprzyjemny odór.
- Jezu! Ale to śmierdzi!
- To Zatkaj nos! - Krzyknęła śmiejąc się cicho.
- Nie śmiej się ze mnie! Jak jesteś taka pozytywnie do tego nastawiona to sama to umyj! - Warknęłam już trochę zdenerwowana.
- No weź się nie wkurzaj! Wystarczy że zamkniesz oczy i zatkasz nos!
- żeby to było takie proste… - Szepnęłam sama do siebie, chwytając za koniec drążka od mopa. 

                             ***
- Proszę cię …
- Nie. Ja i moje dwie lewe nogi na zajęcia taneczne? Nie rozśmieszaj mnie. Ja nie umiem tańczyć. 
- No ile razy mam ci powtarzać, że tam cię nauczą! - Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej opierając się o poręcz mojego łóżka.
- Idź z Liamem. 
- Co? Liam i taniec?! - Zachichotała.
- A ja to niby co? Prima Balerina?! - Wrzasnęłam dławiąc się śmiechem.
- Liam jest za stary. - Odparła poważnie.
- Ma dopiero dwadzieścia lat. Nie mieści się w grupie wiekowej? - Spytałam podejrzliwie.
- Yyyy… No ej! Już cię chciałam zbajerować! - Krzyknęła parskając śmiechem. Tak samo jak ja. - A Liam to gdzie? Nie zaprosiłaś go? - zadała mi pytanie a ja pokręciłam przecząco głową. - Czemu?
- Nie wiem. Zadzwonię do niego. - Zdjęłam mojego białego IPhona z szafki nocnej i wybrałam odpowiedni numer. - Nie odbiera. - Zmarszczyłam brwi.
- On zawsze odbiera - Powiedziała wolno z przerażeniem w głosie. - Zadzwoń jeszcze raz! - Zrobiłam to co mi kazała ale rezultat był taki sam jak wcześniej. - Może nie słyszy dzwonka albo ma wyciszony…
- Nie wiem ale to źle wygląda. Może ktoś mu ukradł telefon albo ktoś go zabił a jego zwłoki wyrzucił do lasu ! - Pisnęłam przerażona.
- Masz za bardzo wybujałą wyobraźnię Alice. Pewnie nic się nie stało. Może wyszedł gdzieś i zostawił telefon... Ale on przecież zawsze ma go przy sobie i zawsze odbiera… - Mówiła powoli a ja kiwnęłam energicznie głową w górę i w dół gdy usłyszałam ostatnie zdanie.
- No właśnie! Jejku… a co jeśli na prawdę coś mu się stało? 
- Dobra. Już nie dramatyzuj. To jak z tymi  zajęciami?

                             ***
Siedziałam na parapecie i patrzyłam w ciemne już, gwieździste niebo. Naprawdę martwiłam się o Liama. Po tym jak Nina poszła do domu, dzwoniłam do niego jeszcze kilka razy, ale za każdym razem słyszałam ten sam sygnał. Nie odrzucał połączenia. Albo nie ma przy sobie telefonu, albo na prawdę mu się coś stało. Ciekawe czy będzie jutro w szkole, jeśli tak to dostanie porządny opiernicz. Ponownie wcisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam. Ale doczekałam się znowu tego samego. Co jest grane? 
  
                            ***
Nie było go w szkole następnego dnia, i kolejnego też. Nie wiem co się z nim stało, ale bardzo się o niego martwiłam. Byłam nawet u niego w domu, ale nikt mi nie otwierał. Próbowałam go szukać. Byłam w każdym miejscu gdzie mógłby być. I nic. Zniknął. Nina też nie może się z nim skontaktować. Co się z nim stało do cholery?! Nie mogę przez niego spać w nocy! Gdzie jest Liam Payne i co się z nim dzieje?!

                            ***
- Może gdzieś wyjechał. Bądźmy dobrej myśli. - Powiedziała Nina idąc w stronę szkolnych szafek.
- Powinnyśmy zgłosić zaginięcie na policji. - Powiedziałam poważnym tonem bez ani krzty wesołości.
- Bez przesady. Gdyby wrócił byłby wściekły.
- Mamy do tego prawo. W ogóle nie daje znaku życia. - Przeszłyśmy kawałek po korytarzu i to co zobaczyłyśmy totalnie nas zszokowało. O parapet. Nasze stałe miejsce spotkań na przerwie, oparty stał Liam. Tak poprostu sobie stał z głową spuszczoną w dół, czapką z daszkiem i w okularach przeciwsłonecznych. Owszem, zgodzę się że słońce przeraźliwie świeci prosto w twarz, ale on nigdy przecież nie nosił okularów tego typu. Mówił że mu nie pasują. W dodatku jesteśmy w budynku.
- Liam? - Pierwsza odezwała się Nina. Nasza zguba podniosła lekko głowę wyciągając ręce z kieszeń spodni.
- Cześć wam - Powiedział spokojnie. Stałam kilka minut w bezruchu nie mogąc uwierzyć własnym oczom. 
- Jezu, gdzie ty byłeś! - Krzyknęłam po czym przytuliłam go najmocniej jak umiałam. - Tak bardzo tęskniłam… - Obiął mnie jeszcze mocniej, lewą rękę miał owiniętą wokół mojej talii a prawą lekko głaskał mnie po włosach.
- Już dobrze. Żyję. - Szepnął. Nina odchrząknęła znacząco. Puściłam go i odsunęłam się kawałek. Ona nie była wcale przyjaźnie nastawiona. Raczej wkurzona. Uwaga … Nina gryzie.
- Gdzieś ty był! My tu od zmysłów odchodziłyśmy! - Oho. Zaczyna się. - Nie odbierasz telefonu, nie ma cię w domu! Nie dajesz znaku życia! My już chciałyśmy zgłaszać zaginięcie na policji! 
- Uspokój się Nina. - W tym właśnie momencie zadzwonił dzwonek na lekcję.
- Ja już skończyłam lekcje. Idę do domu. Cześć. - Powiedziałam przytulając moją przyjaciółkę. 
- Ja mam jeszcze matmę. Pa - Popatrzyła na nas oboje i po chwilowym wachaniu lekko przytuliła Liama. Zazwyczaj rzucała mu się na szyję. To się porobiło… Stałam w tym samym miejscu do momentu w którym Nina całkowicie zniknęła z mojego pola widzenia.
- Ty nie idziesz na lekcje? - Spytałam przyjaciela.
- Ja też już idę do domu. Odprowadzę cię. 
- Nie musisz.
- Chcę. 
- Okej. - Wyszliśmy z budynku szkoły i powoli ruszyliśmy w stronę mojego domu. Po chwili krępującej ciszy w końcu się odezwałam. - Cieszę się że nic ci nie jest.
- Yhm… wiem że się o mnie martwiłaś. Tak samo jak Nina. Nie potrzebnie. Przepraszam że się nie odzywałem.
- Myślałam że coś ci się stało. - zerknęłam w jego stronę.
- Jestem cały. Jak widzisz.
- Wejdziesz? - Zapytałam gdy stanęliśmy przed moim domem.
- Okej, ale tylko na chwilę. - Otworzyłam drzwi i poszłam prosto do mojego pokoju  krzycząc do rodziców że wróciłam i będę w pokoju z Liamem. Usiedliśmy na łóżku.
- Po co ci te okulary? Nigdy ich nie nosiłeś. - Powiedziałam szybkim ruchem łapiąc za nie i ściągając. Pisnęłam z przerażenia i odskoczyłam upuszczając okulary na ziemię gdy zobaczyłam mocno podbite oko i rany wokół nich. Szybko zrzuciłam mu czapkę z głowy by ujrzeć rozcięty łuk brwiowy, siniaki na policzkach i ranę wyglądającą na podpalenie papierosem na skroni. Zakryłam usta dłonią i spojrzałam na rozciętą wargę oraz siniaki. Jak magłam ich wcześniej nie dostrzec?! Liam wyglądał na przerażonego. Podbiegłam do niego i złapałam jego twarz w obie dłonie. - Kto ci to zrobił? - Wyszeptałam ze łzami w oczach.
- Nie płacz. To nic takiego, na prawdę. - Złapał mnie za dłonie i wstał.
- Nic takiego?! Masz coś jeszcze?!
- Nie ważne. Nie mów o tym Ninie. Proszę.
- Liam… - Westchnął cicho i powoli z wachaniem podniósł koszulkę a mi ukazały się trzy ogromne siniaki na brzuchu i wielka rana ciągnąca się od mostka do biodra. Nie mogąc na to patrzeć odwróciłam się chowając twarz w dłoniach. Po moich rękach i policzkach płynęły słone łzy. Poprostu nie mogłam ich kontrolować. Po chwili poczułam ciepłe dłonie na ramionach. 
- Alice… proszę nie płacz. - Usłyszałam smutny i troskliwy głos Liama. Gwałtownie się odwróciłam.
- Jak ktoś mógł ci to zrobić!!? Nie zasługujesz na to!! - Przyciągnął mnie do siebie i zaczął powoli gładzić moje plecy. - Dlaczego? - Szepnęłam w jego ramię dławiąc się własnymi łzami. Każdy może o mnie powiedzieć że histeryzuję, panikuję. Ale ja poprostu nie mogę patrzeć jak mój najlepszy przyjaciel cierpi.
- Spokojnie… wszystko w porządku. - Szepnął prosto do mojego ucha.
- Kto ci to zrobił i gdzie byłeś przez te kilka dni? Proszę powiedz mi… - Ścisnęłam mocno w dłoniach jego koszulkę z tylu.
- Nie mogę.
- Błagam… - Pociągnęłam smutno nosem.
- Przepraszam… nie mogę ci powiedzieć. - Nagle coś mi zaświtało w głowie. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Czy to możliwe? Liam mówił mi że kiedyś przyjaźnił się ze złymi ludźmi. Że był taki jak oni.
- To oni? Ci ludzie… źli… - Wyjąkałam.
- Co?
- Mówiłeś kiedyś…
- tak, wiem o co ci chodzi. Nie sądziłem że o tym pamiętasz - Przerwał mi wyraźnie zaskoczony.
- To oni?
- Nie mogę ci…
- Oni. - Warknęłam - Czego od ciebie chcą?! Gdzie byłeś przez ten czas?!

___________________________________

1 komentarz:

Przeczytałeś? To skomentuj, albo zostaniesz zadźgany przeze mnie widelcem <3