czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 2

                 * Liam's POV *

- Do widzenia - Powiedziałem zanim wyszłem z mojej ulubionej kawiarni. Było już ciemno, a jasne światło latarni rozjaśniało ulice. Zerknąłem w stronę parku gdzie ujrzałem cztery zakapturzone postacie. Zignorowałem je i ruszyłem przed siebie prosto do mojego domu, który znajdował się około dwieście metrów od kawiarni. Czułem się dziwnie. Jakby ktoś mnie obserwował. Z niepokojem obejrzałem się za siebie i zobaczyłem te same cztery postacie idące zaraz za mną. 
- Payne. - Usłyszałem za sobą głos, który rozpoznałbym wszędzie. Zayn. Cholera. Przyspieszyłem kroku ale to nic nie dało bo zaraz znaleźli się przede mną zatrzymując mnie. - Gdzie ci się tak spieszy? - Spytał Harry. Mam przejebane. Skąd oni się tu wzięli?! Niall patrzył na mnie złowrogo a Louis poprostu stał. Co teraz zrobić?! Kurwa.
- Do domciu? Pooglądać bajeczki? - Drwiąco warknął Zayn na co reszta wybuchnęła śmiechem. - Patrzcie, zaraz się popłacze.
- Odpierdolcie się.
- Uu… spokojnie … bo zaraz się zacznę bać. - Ironicznie załkał Harry wymachując rękami. Nie wytrzymałem i dostał prosto w ryj. - Ty skurwielu!! - Wrzasnął rzucając się na mnie. Trzy razy trafił mi w szczękę. Zawyłem z bólu i padłem na ziemię.
- I co? Fajnie? - Zapytał kopiąc mnie w brzuch. Zgięłem się w pól, łapiąc za to miejsce. 
- Zabieramy go chłopaki. - Powiedział Malik. Ktoś pociągnął mnie za ramiona i wciągnął do jakiegoś samochodu.
- Dalej nie pamiętam, chyba coś mi dali. - Powiedziałem, mocniej ściskając płaczącą Alice.
- Obudziłem się w jakimś ciemnym pokoju.
Otworzyłem oczy i ujrzałem ciemność. Przez malutkie okienko z kratkami, do pomieszczenia wpadało śwatło księżyca. Rozejrzałem się wokół. Mały stolik, krzesło, mnóstwo jakichś pudeł, no i drzwi. Gdzie ja jestem? Poczułem lekki ucisk na nadgarstkach. Szarpnąłem nimi. Lina. Na nogach też. Czuję się jak pierdolony kokon. Wszystko mnie boli. W tym momencie usłyszałem okropne skrzypienie i szuranie. Popatrzyłem na drzwi. Stał w nich Niall i Harry. Już pamiętam! Wciągnęli mnie do samochodu. Jest źle, bardzo źle. 
- Nasza królewna śnieżka się obudziła - Niall złapał mnie za koszulkę i pociągnął w górę zmuszając do wstania. Jęknęłem z bólu i oparłem się o ścianę. Styles palił papierosa. Nagle papatrzył raz na niego, raz na mnie, podniósł go w górę i zgasił n a mojej skroni. Tak poprostu. Krzyknęłem i szarpnęłem rękami zwiazanymi w linę. -zabieramy go. - Warknął odwiązując mi linę z kostek. Rozprostowałem nogi, ale byłem zbyt słaby by iść. Ciągnęli mnie za sobą. Nagle po prawej stronie zobaczyłem drzwi. Otwarte. Horan zostawił mnie ze Stylesem. Musiał powiedzieć coś komuś. Wykorzystując okazję, kopnęłem go prosto w brzuch. Zgiął się łapiąc za to miejsce. Chciałem zacząć biec ale on był szybszy. Dźgnął mnie nożem robiąc długą , głęboką ranę. Krzyknęłem głośno i popchnąłem Stylesa, a on upadł głową na jakiś ostry kant. Zacząłem iść jak najszybciej umiałem. Myślałem że to już koniec. Wykrwawię się. Gdy nagle zobaczyłem Louisa biegnącego za mną. Cholera. Już po mnie. Moje zaskoczenie było ogromne gdy rozwiązał mi ręce i złapał pod ramię.
- Chodź do mojego auta. Zabiorę cię do szpitala Liam. - Powiedział ciągnąc mnie w stronę samochodu. - Dasz radę? - Pokiwałem głową. Nie wiem czy mogę mu ufać, ale to już nie ma znaczenia gdy mogę wykrwawić się na śmierć. Bolało. Cholernie. Potem widziałem już ciemność. Gdy otworzyłem oczy, byłem już w zupełnie innym miejscu. Białe ściany. Białe wszystko. Leżałem w łóżku. Szpital. Czyli jednak mówił prawdę. Dlaczego to zrobił? Dlaczego mi pomógł? Przecież jest z nimi.
- Jezu!! Prawie cię straciłam! Mogłeś umrzeć! - Mówiła roztrzęsiona Alice.
- Ale żyję. Dzięki Louisowi. - Chodziła tam i spowrotem kręcąc głową. Chwyciła za sok z czarnej marchwii i upiła duży łyk.
- Ale dlaczego on ci pomógł? - spytała skonsternowana.
- Nie wiem.
- Ale ty przecież uciekłeś. Nie będą cię szukać?
- Napewno będą. - Pustym wzrokiem patrzyłem w ścianę.
- Jak to?! Dlaczego?! Co im zrobiłeś!?
- No właśnie nic! Może ktoś im coś powiedział! Może to dlatego że odeszłem?! Nie wiem. - Złapałem się za głowę.
- Co było dalej ? - Szepnęła.
- Nic. Wróciłem do domu i tyle. - Usiadła na łóżku obok mnie, po czym mocno mnie przytuliła. - Jestem głodny - powiedziałem śmiertelnie poważnie, a Alice parsknęła głośnym śmiechem. - No co? - Spytałem udając oburzenie.
- Jak możesz… hahaha 
- Nie wiem o co ci chodzi. - Wyprostawalęm się i podniosłem prawą brew do góry. Po jakimś czasie jednak nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać


___________________________________

Kursywa to retrospekcja! ;)

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. TO JEST GÓWNO?!?! Z KTÓREJ STRONY?!?! UŁOMNA JESTEŚ JEŚLI TO JE GÓWNO!! -_- xd tez cie kocham ;333

      Usuń
    2. Hahah xD i tak nie będzie ci się chciało przyjść ;D

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczyna mi sie coraz bardziej podobać :)

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? To skomentuj, albo zostaniesz zadźgany przeze mnie widelcem <3