niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 29



                        * Zayn' POV *


Nie było tak źle. Myślałam że będzie gorzej, ale Liam jakoś nie kipiał złością przez moją obecność w jego domu. Może nie był zbytnio zadowolony, bardziej zszokowany. 





Myślałem że będzie gorzej. Spodziewałem się wywalenia za drzwi, a tu taka niespodzianka. Nie mogę go tknąć, odkąd jestem z Alice, więc staram się być miły. W miarę. Prychnęłem pod nosem, ciągnąc Alice za rękę. 


Westchnęła cicho i wlokła się za mną, nic nie mówiąc. Szliśmy do mojego domu, bo wybłagałem razem z Alice, jej matkę o zostanie u mnie na noc, co nie było jakoś szczególnie proste. 


Mógłbym nawet powiedzieć, że trudniejsze od uczenia kota skakania na jednej nodze, ale w końcu się udało, a to tylko dlatego, że jej mama mnie lubi i ma do mnie zaufanie po tym jak przyniosłem ją do domu całą i zdrową. 


Przekręciłem klucz w zamku, aby po chwili znaleźć się w czterech kątach mojego niewielkiego korytarza. 
- Jesteś głodna? - Spytałem, idąc do salonu, po drodze ściągając buty i rzucając je byle gdzie.
- Chyba cię pogrzało. Jest dwudziesta pierwsza. Będę gruba. - Warknęła, zbierając moje buty i układając je równo przy wieszakach na kurtki.


Parsknęłem pod nosem z tego, jaką jest perfekcjonistką i wszystko musi mieć poukładane. Ja tego nie ogarniam. Po co mieć wszystko zaplanowane i podporządkowane? Przecież to jest do cholery bez sensu.


- Ty nigdy nie będziesz gruba. - Przewróciłem oczami, niedbale rozkładając się na kanapie.
- Racja, nie będę, bo już jestem. Dzięki. - Odwróciła się do mnie plecami, zmierzając w kierunku mojego pokoju. Odbruciłem się w jej stronę z podniesioną brwią. 


Że co? Pokręciłem na nią głową, parskając śmiechem. Kobiety są na prawdę dziwne. 
- Ej no.. Nie chciałem cię obrazić.. - Mruknąłem przeciągle, zrywając się z kanapy i doganiając ją.
- Nie, spoko. Przecież to nic, już wcześniej wiedziałam. - Popatrzyłem na nią jak na obcego z kosmosu.
- Oszalałaś? Przecież ty jesteś chuda jak patyk! - Złapałem się za głowę podchodząc do niej bliżej i zagradzając jej drogę.
- Noo.. Teraz już nagle jestem, a wcześniej to co? - Spytała z pretensją w głosie, odpychając mnie na bok. 


Podszedłem do niej spowrotem i przyparłem do ściany, na co popatrzyła na mnie jak na debila, prychając pod nosem. Tak słodko wygląda gdy się gniewa.. Zbliżyłem swoją twarz do jej i po prostu ją pocałowałem.




Szybko mnie odepchnęła, podąrzając do wyznaczonego przez nią wcześniej celu.
- Ale, przecież ja nawet nic nie powiedziałem. - Zdziwiłem się, podąrzając za nią do pokoju.
- Taa. - Warknęła, łapiąc za moją czarną koszulkę i kierując swoje kroki do łazienki.


- Obraziłaś się, czy co? - Jęknąłem, nie rozumiejąc jej. Nie odpowiedziała nic. Zamiast tego zamknęła mi drzwi przed nosem. Szarpnęłem za klamkę. Zamknięte. Ghh. Ja na prawdę nie wiem o co jej chodzi. Jezu. Odszedłem od drzwi i położyłem się na łóżku.


                    * Alice' POV *


Pojebany debil nazwał mnie grubą. No dobra.. nie dosłownie, ale.. Ja nie wiem jak on może znosić te moje humorki. Wkurwiam sama siebie. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam go leżącego na łóżku, słodko śpiącego. 





Nie rób mi tego. Warknęłam, przewracając oczami i podbiegłam do niego, owijając ręce wokół jego pasa, wtulając się. Ymm..
Tak. Idealnie.


                              ***


- Alice.. - Co? Kto to? - Alice?
- T-tak? - Spytałam niepewnie, obracając się naokoło ze strachem w oczach.
- To ja. Nie bój się. - Usłyszałam ponownie, a zza mgły wyłonił się mój ojciec. Byliśmy w lesie. Dlaczego? Potarłam oczy, kręcąc głową z niedowierzaniem. 





- Tata? - Rozszerzyłam szeroko oczy, momentalnie do niego podbiegając i wtulając w jego tors. Zimny tors.
- Nie martw się o mnie, słoneczko. - Pogładził moją głowę dłonią i spojrzał prosto w oczy. Niebieskie, morskie. 


Zapamiętaj, zapamiętaj. Zapomniałaś jak brzmi jego głos. Zapomniałaś jak wygląda. Jak mogłaś? Uśmiechał się. Jest mu dobrze. Spojrzałam na jakieś białe chmury, rozciągające się za nim. Otwierały się. Czy on musi wracać? Mrugnęłam oczami i nagle wszystko zniknęło. Co?! Nie!


- Tato! - Wrzasnęłam na cały głos. Ciemność. Nagle pojawiła się Nina. Uśmiechnęła się do mnie i machnęła ręką, żeby iść za nią. Oczywiście, powoli stawiałam kroki w stronę, w którą mnie prowadziła.





- Nina? - Mruknęłam, a ona nagle się odwróciła, przykładając palec wskazujący do ust. Mam milczeć? Dlaczego? Podąrzałam za nią wzdłuż ogrodu, pełnego białych róż. O co chodzi? Pokręciłam głową, nie rozumiejąc. 


Weszliśmy przez piękną, rzeźbioną furtkę i ukazało nam się coś na kształt... trumny? Co, do cholery?! Wystraszyłam się. Podeszłyśmy bliżej, a w niej spostrzegłam Louisa. Miał zamknięte oczy. On nie żyje. Kurwa! Zaczęłam z przerażeniem szarpać Ninę za ramię, na co zaczęła się chisterycznie śmiać. 


Wyrwała się ode mnie i weszła do trumny, kładąc się obok niego i zasypując białymi różami. Nie! Co? Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Nina?! Louis! - Krzyknęłam wniebogłosy. 


Nagle, zza rogu wyjechało jakieś wyścigowe auto i zaczęło jechać w ich stronę. Wybałuszyłam na to oczy, nie wiedząc co zrobić. Po prostu przejechało po nich, robiąc z nich miazgę. Zaczęłam wrzeszczeć i piszczeć. 


Odbiegłam od tego miejsca gdzieś do tyłu. Nagle na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę i znowu zobaczyłam ojca.
- Co ty robisz? Co ci się dzieje, Alice? Obudź się! - Mówił z pretensją w głosie. - Obudź. - Powtórzył.



- Alice, obudź się! - Potrząsnęłam głową, otwierając oczy. Twarz ojca nagle zastąpiła ta Zayna. Patrzyłam na niego z przerażeniem.


- Nie. Nina. Samochód. Louis. - Mówiłam pojedyńcze słowa całkowicie bez sensu. Zarwałam się do pozycji siedzącej, zrzucając go z siebie. - Oni. Ratuj ich. Róże. - Mówiłam dalej, nie zwracając uwagi na jego zdekoncentrowaną twarz, wpatrującą się we mnie.


- Stop! Czekaj. Ja nic nie rozumiem. Wolniej. Śniło ci się coś? - Odparł szybko, z paniką.
- Tak, tak, tak. - Zaczęłam zamaszyście machać głową w górę i w dół, gestykując przy tym rękami jak wariatka.


- Dobrze. Powoli. - Powiedział spokojnie, wpatrując się w moje oczy.
- Nie. Ty. - Pomachałam przecząco głową, opadając na łóżko i w ogóle się nie odzywając przez kilka chwil. Nagle wstałam i chwyciłam telefon w dłonie, wybierając numer Niny trzęsącymi się rękami.


- Nina. Nina. - Powtarzałam szybko, dalej ciężko oddychając.
- Nie, Alice. Zostaw. Jest trzecia nad ranem. Nina na pewno śpi. - Odparł Zayn, szybko wstając i wyrywając mi komórkę z dłoni.


- Tak. Nina śpi. Śpi. - Powtórzyłam, oddychając z ulgą i spowrotem kładąc się na łóżku. Zayn po chwili już znajdował się obok mnie, obejmując mocno ramieniem, jakby miał ktoś mu mnie zabrać, albo skrzywdzić. 





___________________________________

2 komentarze:

Przeczytałeś? To skomentuj, albo zostaniesz zadźgany przeze mnie widelcem <3