piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 34



Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. W książkach nie zawsze są szczęśliwe zakończenia, ale jeśli bardzo w coś wierzysz, może się udać.


Możesz być szczęśliwym. Nie musisz tracić każdej najważniejszej osoby w twoim życiu. Możesz ich chronić. 


Czasami los daje ci drugą szansę, a wtedy musisz ją dobrze wykorzystać, bo inaczej wszystko się posypie.



                         * Alice' POV *



- Niech mi pan powie, proszę. Co z nim? Już wiadomo? - Zasypywałam go pytaniami.


- Tak. - Wreszcie... - Już tak. On...
- Na prawdę bardzo mi przykro, robiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale on... nie żyje. - Stanęłam w bezruchu, patrząc na niego jak na debila i przechylając głowę w bok, a w oczach gromadziły mi się łzy, podczas gdy Nina po prostu zwariowała.





Udeżała dłońmi w ścanę i wydzierała się wniebogłosy, topiąc we własnych łzach, po czym wbiegła przez drzwi do sali, w której leżał Lou.


 Lekarz coś do niej krzyczał i pobiegł za nią, ale ja nie słyszałam nic. Wszystko było zamazane. W uszach słyszałam tylko jedno wielkie piszczenie, przeplatane jedną piosenką. 


Oooh, oooh be my baby, oooh, oooh be my baby, and i look after you.


Ktoś szturchnął mnie w ramię, ale nie przejęłam się tym. Stałam tam jak kołek, patrząc na smutnych ludzi. Dlaczego płaczą? Przecież on kłamał. Żartował. Nie wierzę. Nie nabiorę się. Parsknęłam śmiechem, upadając pod ścianę. Louie.


                                    *


- Ile masz lat? - Spytałam z ciekawości. Wyglądał na trochę starszego zarówno ode mnie jak od Liama.
- A co? Wyglądam aż tak staro? - Zaśmiał się a ja razem z nim.
- Nie.
- Dwadzieścia dwa a ty? - Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Siedemnaście.
- Serio? Wyglądasz na młodą ale nie sądziłem że aż tak. - W tym właśnie momencie wszedł Liam z talerzem pełnym kanapek i trzema kubkami cherbaty.
- O czym gadacie? - Spytał.
- O tym jak bardzo Louis jest stary a ja młoda - Odparłam śmiejąc się.


                                    *

Próbuję być silna, ale moje oczy mnie zdradzają. Łzy wypływają same. On był taki dobry dla Niny. Mieli być razem do końca. Mieli żyć długo i szczęśliwie. Mimo że należał do jakiegoś gangu. 


Był dobrym człowiekiem. Tak samo jak Zayn. Chciałabym cofnąć czas. Mogłabym zrobić wszystko. Przed oczami wyświetlają mi się najlepsze wspomnienia z nim. Ale to przecież nie przywróci mu życia.
  

To jest ten czas, w którym czuję się jakbym była w kawałkach. Znowu to samo. Miałam być silna. Miałam nie płakać. Nie wyszło. Rozpadłam się. Jego nie ma. 


Nie powie jakiegoś głupiego żartu. Nie przytuli mnie tak, że nie będę mogła oddychać. Nie będzie rozśmieszać mnie tymi swoimi głupimi minami. 


   


Nie będzie mieć ze mną tych momentów braków z dzieciństwa. Może czas dorosnąć? Straciłam już dwie osoby. Kto będzie następny?


                                   ***


- Właśnie! To dla ciebie. - Chwilę szukał czegoś w kieszeni i wyjął z niej ciemne pudełko.
- Z jakiej to okazji? - Spytałam zaskoczona.
- Z żadnej. To po prostu.. Na znak naszej przyjaźni. - Uśmiechnął się szeroko.


- Ale ja.. nie mogę tego przyjąć. - Odparłam zmieszana.
- Proszę. - Zrobił minę zbitego pieska, więc nie mogłam mu odmówić. Otworzyłam opakowanie i wytrzeszczyłam szeroko oczy na widok przecudownej czarnej bransoletki.


- Jejku. Jest piękna. - Rozmarzyłam się. - Tylko.. Gdzie ja ją ubiorę? Na pogrzeb? - Powiedziałam żartobliwie.
- Tak, na mój. - Wszyscy zaczęliśmy się śmiać jak opętani.
- Pewnie do tego czasu ją zgubię. - Szturchnęłam go w ramię.
- Nawet nie próbuj.


Stałam i obejmowałam ramieniem płaczącą Ninę, patrząc się raz na czarną bransoletkę, raz na nagrobek. Nie zgubiłam jej, Lou. Po moim policzku spłynęła łza. Wspomnienia dawały o sobie znać. Przed oczami wyświetlał mi się tylko jeden obraz.






Spojrzałam na Zayna, który stał obok mnie z poważną miną, wpatrując się pusto w przestrzeń. Obwinia się o jego... śmierć, bo pozwolił mu wziąć udział w tym wyścigu, ale to przecież nie jego wina. Nie wiedział, że wydarzy się taka tragedia. 


Poklepałam go po ramieniu, uśmiechając się lekko w jego stronę, co nie było zbyt proste w tych okolicznościach, ale odwzajemnił go. Pogładziłam dłonią plecy Niny, odsuwając się od niej i ścierając jej łzy kcukami.


- Wszystko będzie dobrze. - Szepnęłam, całując ją w czoło i podchodząc do Zayna.
- Jedziemy? - Mruknął cicho, na co przytaknęłam lekko idąc za nim i ostatni raz obracając się do tyłu, by spojrzeć na nagrobek z napisem:


 " Louis Tomlinson, ur: 24.12.1991 r.  zmarł : 06.07.2014 r. Śmiercią tragiczną "


i zdjęciem jego uśmiechniętej twarzy. Znowu się rozpłakałam, ale szybko podbiegłam do Zayna, doganiając go.


                                ***


Rozejrzałam się wokół, widząc zupełnie inny hotel, w podobnym miejscu. W środku lasu, ale ładniejszy na zewnątrz, co nie oznacza, że są to jakieś luksusy, bo uwierzcie mi. Nie są. 


Pokręciłam głową, poprawiając kapelusz na głowie i zmierzając za Zaynem do środka. Wynajął pokój i weszliśmy do środka stwierdzając, że nie jest taki zły. Lepszy niż tamten. 


Zdjęłam buty i rzuciłam je byle gdzie, wyciągając koszulkę i bieliznę z walizki.
- Od kiedy z ciebie jest taka bałaganiara? Hm? - Spytał Zayn patrząc raz na buty raz na mnie. 


- Od kiedy na niczym mi nie zależy. - Warknęłam, kładąc kapelusz na łóżku.
- Na mnie też? - Spytał, podnosząc brew. Odwróciłam się przodem do niego, patrząc prosto w oczy.


- Powiedziałam niczym, nie nikim. - Odparłam mrugając oczami, zsuwając zamek od sukienki w dół, która spadła mi do kostek i idąc do łazienki. Wzięłam prysznic i wyszłam, ubierając koszulkę na bieliznę i rzucając się na łóżko.





_______________________________________________


Proszę bardzo ;) na życzenie mojej anonimowej czytelniczki <3



3 komentarze:

  1. Wow, jak ty szybko dodajesz te rozdziały! Bardzo lubię to opowiadanie, jest takie niby jak wszystkie inne, ale nie wymuszone. Kiedy Lou umarł miałam swieczki w oczach, wróć dalej mam. Teraz na prawdę nie mam pojęcia co wymyślisz, czekam z niecierpliwościa na natępny i życzę dużo weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu dziękuję <3 Rozdział zarąbisty jak zawsze :** ~ Czytelniczka ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże ,szkoda mi Lou D;Biedna Nina nie wiem jak ona sobie da radę :(

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? To skomentuj, albo zostaniesz zadźgany przeze mnie widelcem <3