czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 10

Życie codziennie płata nam różne figle. Czasem jest dobrze, czasami źle. Gdy myślisz że niewiele brakuje ci do pełni szczęścia, jak zwykle musi się coś spiepszyć. W niektórych momentach za Chiny ani za Japonię nie możesz dopatrzyć się błędów które rzekomo popełniłeś. Zadajesz sobie tysiące pytań. Czy wszystko jest z tobą w porządku. Czy aby napewno jesteś taki jak wszyscy. Nie zwracając nawet uwagi na to, że inność wcale nie jest taka zła. Według niektórych oznacza to wyjątkowość. Bycie jedynym w swoim rodzaju. Ale co wtedy, gdy ty tak naprawdę nie chcesz się wyróżniać? Gdy chętnie oddałbyś miano wyjątkowości komuś innemu? Gdy nie wierzysz w swoje możliwości? W to że możesz być kimś lepszym niż inni? Co wtedy? Gówno. Ty tu nie masz nic do gadania. Bóg wybrał cię jako właśnie takiego człowieka i musisz wykorzystać takie a nie inne życie jak najlepiej. Nie potrafisz? To nie prawda. Po prostu albo jesteś kimś kto nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wspaniałym człowiekiem jest i nie chce brnąć w to dalej, albo jesteś cholernym leniem. Rusz dupę. Życie jest piękne.

                     * Alice' POV *

Nie mam siły. Nie mam już siły na nic. Nie chodzi mi o siłę fizyczną ale o psychiczną, która potrafi wykończyć człowieka do cna. Wycisnąć ostatnią kroplę chęci, wiary, nadziei, miłości, jakiejkolwiek emocji. Nie mogę wyzbyć się uczucia odrzucenia przez najbliższych mi ludzi. I to przez moją własną głupotę. Niektórzy z nich tego nie okazują, ale wiem, że mają dość mnie i moich zmiennych humorków. Wiem że mnie kochają, ale doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Nawet teraz. W pracy. W deszczowy dzień. Czyszcząc kibel. Dokładnie tak. Liam nie odzywa się od dobrych kilku dni. Czuję się z tym źle. Wiem że to on powiedział o kilka słów za dużo, ale ja też nie byłam święta. No cóż... Nie potrafię się zmienić. Jestem dziwna. Wiem to. Niby mówię że mam gdzieś opinię innych ludzi, a potem łzy spływają mi po policzkach z powodu przemocy słownej. Niby mówię że nie boję się bólu, a potem podczas robienia szczepionki mało co nie mdleję. Niby mówię że lubię deszcz, ale gdy zaczyna padać chowam się pod ogromnym parasolem. Taka właśnie jestem. Co poradzić? Chciałabym być jaknajlepsza dla ludzi których najbardziej kocham, ale nie potrafię. Nie nadąrzam. Od kilku dni w głowie tkwi mi tylko jeden obraz. Czarne jak smoła włosy, piękna twarz z mocno zarysowaną szczęką, idealne usta, kilkudniowy zarost. No i najważniejsze, przecudowne kawowe tęczówki ukryte pod wachlarzem ciemnych, długich rzęs. Poprostu nie mogę się tego pozbyć bez względu na to, jak się staram. Co to znaczy? Nagle z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni. 
- Halo? - Spytałam niepewnie.
- Hej Alice. - Usłyszałam ten głos. Głos którego nie słyszałam od kilku dni. Obiecałam Ninie że odbiorę, ale nie tak z zaskoczenia, czyszcząc kibel. Proszę… tylko nie teraz… 
- Cześć Liam. - W naszych głosach nikt nie mógłby dopatrzeć się ani kszty wesołości. Ani odrobiny emocji.
- Słuchaj Alice. Chciałbym się gdzieś spotkać. Wiesz… to nie jest na telefon. - Spotkać? No chyba nie. Mam go znowu zobaczyć? Tak poprostu?
- Kiedy? - Tak Alice, zawsze mówisz to co myślisz.
- Nie wiem. Kiedy ty chcesz, dostosuję się. To znaczy że się zgadzasz?
- Powiedzmy. Dzisiaj nie mam za bardzo czasu, ale mogę przyjść do ciebie jutro około trzynastej. - Czy ja właśnie umówiłam się z Liamem na poważną rozmowę? Nie! Nie!! Nie!!! Kurwa mać.
- Okej. Pasuje. To do zobaczenia.
- Taa… Cześć. - Nawet nie powie mi 'pa'. Jest źle. Ale przynajmniej przeprowadziliśmy jako tako normalną rozmowę. Ale tak czy siak jest źle. Może mnie przeprosi, pogodzimy się i wszystko będzie happy? Tak. Nie ukrywam, chciałabym. Mam tego wszystkiego dość. Trochę nakłamałam że dzisiaj nie mam czasu. Kończę o szesnastej. Muszę się bowiem przygotować mentalnie. Parsknęłam śmiechem z własnego doboru słów. No to pięknie. Czy coś jest z tobą nie tak Alice? Śmiejesz się sama ze swoich myśli. Okej. No to jeszcze tylko blat.

                              ***

Równo o szesnastej wzięłam moją torbę i wyszłam z baru o jakże zachęcającej nazwie " Joey's Pub " i skierowałam się prosto do domu. Musiałam iść pieszo ponieważ nie mam szybszego środka transportu niż nogi. Niestety. Rok szkolny kończy się za tydzień a ja nie mam żadnych planów na wakacje. Dziwne. Zawsze wyjeżdżałam na jakieś obozy albo do ciotki Amy. Teraz nic. Może to i dobrze?
- Cześć Alice! - Usłyszałam znajomy głos a nogi mało co się pode mną nie ugieły. Odwróciłam się i ujrzałam mulata przez otwartą szybę tego zajebistego samochodu. Tak. Zdecydowanie był zajebisty. Samochód oczywiście.
- Eghm... Cześć Zayn. - Odchrząknęłam przystając na chwilę.
- Podwieźć cię? - Spytał patrząc mi prosto w oczy. Podwieźć?
- Nie, nie trzeba. Przejdę się. - Nerwowo poprawiłam ramiączko torby.
- Nie no, nie ma mowy. Wsiadasz i koniec. - Hmmm… nie wiem czy warto się z nim kłócić. Ostatnio byłam świadkiem jego wybuchu i mogę przyznać że w jakimś tam małym stopniu się go boję, więc powinnam tam wejść żeby go nie denerwować czy raczej tam nie wchodzić bo się go boję? Chyba jednak pierwsza opcja jest lepsza biorąc pod uwagę to, że gdy tam wejdę raczej nie będzie zdenerwowany. A co mnie to do cholery obchodzi w ogóle?! Weszłam. Dopiero teraz zobaczyłam jego liczne tatuaże. Bardzo liczne. Praktycznie całe ręce miał w tatuażach. W sumie to wymieniłam z nim ślinę, czyli chyba mogę wejść do jego samochodu, nie?
- Do domu? - Mruknęłam coś na znak odpowiedzi. Nic już więcej nie mówił tylko odjechał. Nie będę wspominać o Louisie. Widocznie go zna ale ma dobry humor. Nie mam zamiaru go zepsuć. Nie jestem aż tak zła.  Chyba… - Robisz coś dzisiaj wieczorem? - Spytał zerkając na mnie z uniesioną brwią.
- Ymm… Nie wiem. To zależy. - Że co?! Błagam cię, Alice. Przecież zamierzałaś przez resztę dnia leżeć na kanapie przed telewizorem z lodami w rękach.
- Od czego? - No właśnie ty mi powiedz. 
- Yy… No czy będzie mi się chciało dzisiaj gdzieś wyjść ale raczej nie mam na to ochoty i wolę zostać w domu... - Tak! Brawo dla mnie! Dostanę złoty puchar za idealne wybrnięcie z krępującej sytuacji?
- No to… możesz przyjść do mnie i pooglądamy jakieś filmy albo coś? Nie znam się za bardzo na tym... - Jedną ręką złapał się za kark patrząc na mnie. Czy on mnie właśnie zaprosił na … wieczór filmowy? Wybuchnęłam śmiechem. - Weź się ze mnie nie śmiej. - Powiedział rozbowiony.
- Okej, okej… wybacz, ale to tak śmiesznie zabrzmiało z twoich ust. - Przybrałam poważną minę ale chwilę potem nie wytrzymałam i znowu zaczęłam się śmiać.


Gdy już się uspokoiłam popatrzył na mnie wyczekująco. Co? Chwila ciszy... Aha! Nie odpowiedziałam mu! Gratuluję inteligencji samej sobie. Co mam powiedzieć? Wieczór? Z nim? Muszę znowu wymyślić wymówkę albo przedstawić go mamie... Wątpię żeby pozwoliła mi u niego nocować. Zwłaszcza że znam go kilka dni. Warto jednak spróbować... - Yy... Musiałabym przedstawić cię mojej mamie. Nie wiem czy mi pozwoli.
- Spoko. - I już? Tyle? Okej… Super. - Jesteśmy. - Powiedział spokojnie wysiadając z samochodu. Próbowałam otworzyć drzwi ale były zamknięte. Co do… Otworzył mi je. Aaa to takie buty. Co za dżentelmen. Prychnęłam pod nosem i wyszłam z pomocą jego dłoni. Czuję się jak pierdolona księżniczka. Weszłam do domu a on zaraz za mną. 
- Już jesteś Ali… - Moja rodzicielka wyszła zza rogu patrząc na mnie i na mojego towarzysza z zaskoczeniem i zaciekawieniem.
- Dzień Dobry. - Powiedział uprzejmie mulat.
- Dzień Dobry. Kim jest ten uroczy młodzieniec, Alice?
- Oj, Daruj sobie te teksty mamo. To Zayn. Nie umiem przedstawiać sobie ludzi.
- To twój...
- Powiedzmy że nowy przyjaciel... - Bąknęłam w jej stronę. - Dzisiaj chcemy pooglądać filmy. Mogłabym nocować u Zayna? - Spytałam z nadzieją.
- Pójdziemy spać wcześnie i odwiozę ją jutro pod sam dom. - Dodał mój 'nowy przyjaciel' A ja wytrzeszczyłam szeroko oczy dziwiąc się że w ogóle się odezwał. Moja mama przez chwilę patrzyła krzywo na jego tatuaże, ale w końcu się odezwała.
- Yym... No nie wiem... Myślę że możesz ale nie siedźcie do późna. - Co?! Kolejne zaskoczenie. Nie sądziłam, że mi pozwoli. 
- Taa… Dzięki mamo. - Uśmiechnęłam się do niej szeroko i zaciągnęłam Zayna na chwilę do mojego pokoju. - Czekaj tu. Muszę wziąć pare rzeczy. - Ten tylko skinął głową i usiadł na moim łóżku. Grecki Bóg na moim łóżku... Co?! Leniwiec na haju! Tak. Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy, którymi wypchałam torbę po brzegi i rzuciłam nią w Zayna. Zaśmiał się tylko... Pffff…


- Co się tak cieszysz? - Spytałam chichotając pod nosem z jego śmiesznego wyrazu twarzy.
- Bierzesz aż tyle rzeczy na jedną noc? 
- Tak. To są tylko te najpotrzebniejsze. - Nic już nie powiedział tylko z trudem powstrzymywał śmiech.
- W ogóle tak tylko mówię, że nie oglądamy komedii romantycznych... 
- Dobraa... To niby co?
- Pozwolę ci wybrać wszystko co tylko chcesz ale proszę… tylko nie komedie romantyczne.
- Dlaczego? Tak bardzo ich nienawidzisz? - Spytałam z uniesioną brwią.
- Taaa…

                             ***

Leciał już drugi film, który był tak samo nudny jak pierwszy. W sumie to go nie oglądałam. Wydaje mi się że Zayna też zbytnio nie wciągnął. No sorry, ale nie lubię filmów kryminalnych... To Zayn wybrał, a teraz sam tego nie ogląda. Wpatrywałam się w profil jego twarzy z zainteresowaniem.
- Twoja twarz jest bardziej interesująca niż ten film. - Powiedziałam z przymrużonymi oczami i zaśmiałam się z własnej głupoty. Tak samo jak mój towarzysz.
- W sumie to też go nie oglądam. - Złapał pilota w dłoń i wyłączył telewizor. Po chwili odwrócił się w moją stronę i zaczął wpatrywać prosto w moje oczy.
- No to co robimy? - Spytałam z uniesioną brwią.
- Nie wiem. Możemy porozmawiać.
- O czym? - Westchnęłam głośno.
- O wszystkim.
- Albo włączyć komedię romantyczną. - Powiedziałam robiąc przebiegły wyraz twarzy.
- Nie ma mowy.
- No to możemy iść spać... - Popatrzył na mnie dziwnie i poruszył brwiami w górę i w dół. - Spać, powiedziałam spać. - Zaśmiałam się głośno i dźgnęłam go w brzuch. 
- Taa... Wiem przecież...
- Nie jedliśmy kolacji... Możemy coś zrobić.
- Albo może tak. Ty zrobisz kolację a ja będę się na ciebie patrzeć. - Prychnęłam pod nosem. - Nie umiem gotować, więc będę ci tylko przeszkadzać.
- No dobra... - Zgodziłam się tylko i wyłącznie dlatego, że lubię gotować. Wstałam energicznie z kanapy. Może trochę zbyt energicznie. - Chodź. - Powiedziałam idąc w stronę kuchni. - Co chcesz do jedzenia? - Spytałam opierając się o blat.
- Yym... Nie wiem. Może spagetti?
- Okej. - Otworzyłam lodówkę i wzięłam potrzebne produkty. - A makaron gdzie masz? - Podszedł do jakiejś szafki znajdującej się baaardzo wysoko i wyciągnął to co chciałam podając mi prosto do rąk. - Właśnie do tego się przydajesz. - Wyszczerzyłam do niego ząbki na co ten cicho się zaśmiał i usiadł na krześle. Oparł się ręką o brodę i przyglądał uważnie moim poczynaniom. Leń jeden. Gdy robiłam sos usłyszałam że wstał z krzesła. Podchodził do mnie. Był blisko. Bardzo. Nagle poczułam jego dłonie na moich biodrach. Kurwa.


Dosłownie przytulił się do moich pleców. Co on odwala do cholery? Chce żebym dostała zawału? Grr... Wyłączyłam ogień bo sos się już zrobił. On zaczął całować moją szyję. Może ktoś włączyć klimatyzację?! Ej No! Między nami nie zmieściłaby się nawet zapałka! Mogę mu na to pozwalać? Nie! Chciałam się od niego odsunąć. Wiele to nie dało ale odwrócił mnie przodem do siebie. Oczy miał ciemniejsze niż zwykle. Nasze twarze dzieliły centymetry. Po chwili nasze wargi się złączyły. Znowu.



__________________________________


3 komentarze:

  1. Nieeee! Krzywdzisz mnieeee!
    Ona nie może być z Zaynem! Proszę!
    Liam i Alice to idealna para!
    Czekam na następny! Weny życzę! Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. elo xd wrocilam z tego zadupia ^^ a ty suczo nie odbierasz telefonow i nie odpisujesz na fejsie za co masz ode mnie wpierdol xd ..... WTF?!?! lool ona i zayn? rzygam tecza ... kufa ja tu se takie ze ona ma miec powazna rozmowe z liamem i serce mi stanelo i se prawie kufa przez ciebie kufa umarlam ;c boje sie tej ich rozmowy ;ooo xd odpisz mi albo zajebie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi tam pasuje para Alice + Zayn <3 :P

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? To skomentuj, albo zostaniesz zadźgany przeze mnie widelcem <3