czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 24

   

                      * Alice' POV *



- Gdzie byłaś? - Warknęła niemiłym tonem gdy tylko przekroczyłam próg drzwi wejściowych.
- Gdzieś tam. - Bąknęłam pod nosem i od razu skierowałam się w górę schodów. Gdy tylko mama zobaczyła mój entuzjazm i nieciekawy humor, przestała zadawać jakiekolwiek pytania i zostawiła mnie w spokoju, za co byłam jej ogromnie wdzięczna. 


Mimo wszystko, miała prawo być zła. Wyszłam nie mówiąc gdzie idę, nie było mnie na noc i wróciłam dopiero następnego dnia, późnym wieczorem. Sama się sobie dziwię. Przewróciłam oczami, kładąc się na łóżku i wkładając słuchawki do uszu. 


Puściłam muzykę jak najgłośniej, próbując zagłuszyć moje myśli, ale niestety, nic z tego nie wyszło. Były zbyt głośne. Staram się to wszystko po prostu olać, ale nie potrafię. 





Nie jestem taka. Morderstwa, wyścigi, broń. To mnie przerasta. Dlaczego gdy wszystko było okej, normalne i monotonne, musiało się aż tak pokomplikować w ciągu tego miesiąca?


Jeszcze do tego zakochałam się, w zapewne złym facecie. Złym? Dla mnie jest dobry. Kocha mnie, nic mi nie robi.. na szczęście. Co ja gadam? Przecież on nigdy nie podniósł by na mnie ręki. Chyba.


 Nie jestem tego teraz pewna w stu procentach, a to wszystko przez to, że jest w jakimś gangu gdzie na codzień leje każdego, kto się na niego krzywo popatrzy, ale ufam mu. To jest chyba najważniejsze. Po drugie, kocham go tak samo jak on mnie. 


                               ***


Obudziłam się w cholernie niewygodnej dla mnie, pozycji. Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam po pokoju, mając nadzieję, że jest on jego, że jest blisko mnie. Zawiodłam się jednak. Był już ranek. Miałam na sobie wczorajsze ubrania i słuchawki w uszach.


 Musiałam zasnąć, gdy tak intensywnie myślałam. Wszystko mnie bolało, było mi gorąco. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, wyciągając słuchawki, rzucając je gdzieś na komodę i wyjmując z niej jakieś luźne ubrania. 





Dzisiaj nie mam ochoty na nic, a szczególnie na wychodzenie z domu. Wzięłam zimny prysznic, ubrałam się i zeszłam po schodach na dół. Mamy nie było. Pewnie jeszcze śpi. Zrobiłam sobie kakao i rozsiadłam się wygodnie na kanapie, włączając telewizor. Wiadomości.


Kilka dni temu, w lesie, zostały znalezione zwłoki młodego mężczyzny. Policja w dalszym ciągu poszukuje sprawców, ale wszelkie ślady i odciski palców zostały zatarte.


Zrobiłam pytającą minę. A co jeśli to Zayn i jego gang? Mówił, że zabijają ludzi, gdy jest taka konieczność. Ta sprawa od razu skojarzyła mi się z nimi. Otworzyłam szeroko oczy i przełączyłam na jakiś serial.






                               ***


Przez ponad pół dnia siedziałam bezczynnie na kanapie, przed telewizorem. W międzyczasie moja rodzicielka zrobiła obiad. Właśnie wtedy zrobiłam sobie pietnasto minutową przerwę, żeby zjeść, po czym od razu wróciłam w poprzednie miejsce. 


Na dworze była piękna, słoneczna pogoda, ale nawet to nie zachęciło mnie do ruszenia tyłka z domu, dopóki nie zadzwoniła do mnie Nina i nie wyciągnęła mnie na zakupy prawie że siłą. Musiałam się oczywiście przebrać, bo wyglądałam jak jakiś żul spod sklepu monopolowego. 





Moja przyjaciółka biegała z jednego do drugiego sklepu z prędkością światła. Ledwo co za nią nadążałam niosąc ogromną stertę firmowych toreb wypełnionych przeróżnymi ubraniami, butami i jakimiś tam pierdołami. Oczywiście żadna z tych rzeczy nie była moja.


- Czekaj! - Wrzasnęłam na pół galerii, a ludzie zaczęli się na mnie dziwnie gapić. - Wzięłaś mnie na te zakupy tylko dlatego, żebym nosiła te twoje wszystkie rzeczy? Nie jestem jakimś tragażem. - Mruknęłam z niezadowoleniem i westchnęłam głośno.


- Weź nie marudź tylko chodź. - Odparła ciągnąc mnie za ramię w stronę kolejnego sklepu. Wolałabym teraz siedzieć w domu. Serio. Warknęłam z frustracją i podąrzyłam za nią. - Patrz na tą! Jaka cudowna! Muszę ją mieć. - Zachwycała się Nina patrząc rozmarzonym wzrokiem na sukienkę, która moim zdaniem, wyglądała tak samo, jak te dwie inne, kupione przez nią kilkanaście minut temu. Przewróciłam oczami, chyba już setny raz dzisiaj.
 

                              ***


Już miałyśmy wracać, więc wstąpiłyśmy jeszcze do Starbucks'a. 





- No i jak wam się tam układa? - Spytała dziewczyna mieszając swój koktajl truskawkowy słomką.
- Co? Nam? - Otrząsnęłam się lekko z zamyślenia. - Całkiem spoko. - Odparłam spokojnie. - A tobie z Louisem? - Spytałam szybko. 


- Dobrze. On jest taki słodki i tak o mnie dba... - Wyłączyłam się całkowicie, gdy usłyszałam słowo 'słodki' po raz trzeci. Myślałam o Zaynie. Znowu. Może to trochę dziwne, ale on całkowicie zawładnął moim umysłem. 


- No i znowu mnie nie słuchasz. Co się z tobą dzieje, Alice? - Bąknęła szybko.
- Nic. Słucham cię bardzo uważnie. - Odparłam przenosząc wzrok ze ściany na nią. Powiedziała coś jeszcze, ale nie słuchałam jej. Powróciła do wychwalania Lou, a ja do zagłębiania się w swoich myślach. 


Kilka godzin później, już leżałam na łóżku zawinięta w dwa grube koce. Muszę się w końcu ogarnąć. Miałam się tym tak nie przejmować, a teraz co? Przejmuję się jeszcze bardziej. Co to w ogóle ma być? W innej sytuacji pewnie natychmiast zerwałabym z jakimś chłopakiem, ale nie z Zaynem. Kocham go. Bardzo. 


Nie mogłabym go zostawić, wtedy dopiero bym się załamała. Co ja mam teraz zrobić? Nie mam praktycznie żadnego wyboru. Nie zostawię go. Nie potrafię. To zabrnęło już za daleko. Sięgnęłam po komórkę, wybierając jego numer. Chcę żeby był przy mnie. Cały czas. 


- Halo? To ty Alice? Coś się stało? - Odezwał się ten piękny głos. Umieram.
- Nie, nic się nie stało. Po prostu.. tęsknię za tobą. - Mruknęłam lekko zawstdzona, czego na szczęście nie mógł zobaczyć.
- Oh. - Zdziwił się. Czuję jednak, że się uśmiecha. - Ja za tobą też. - Odparł wzdychając. - Nie mogę za bardzo rozmawiać. Spotkamy się jutro?


- Tak, pewnie. - Powiedziałam bez zastanowienia. - Przyjedź do mnie.
- Okej, o trzynastej? - Mruknęłam coś na znak potwierdzenia i zaczęłam wpatrywać się w mój kolorowy dywan. - Pa. Kocham cię. - Dobra, nie żyję. Musiałam podeprzeć się o biurko, żeby nie upaść. Tak właśnie na mnie działa.
- Ja ciebie też. - Bąknęłam i szybko się rozłączyłam, upadając na podłogę. Schowałam twarz w dłoniach i pokręciłam głową z wielkim uśmiechem na ustach. To tak pięknie zabrzmiało z jego ust.






___________________________________

2 komentarze:

  1. lalam sie przez ten rozdzial "zostowic" przypomina mi to jak pojechalam w gory i ten goral do mnie "mozno tu zostowic" xddd o ezuuuu xxdd

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham cię ,za ten FF ;*

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? To skomentuj, albo zostaniesz zadźgany przeze mnie widelcem <3